Nie spodziewałem się, że może mi się to przytrafić. A już tym bardziej, że będziesz to ty. Zimny, niedostępny... niesamowity. Zawsze taki sam. Niezmienny. Spokojny jak morze przed burzą. Nieosiągalny dla kogoś takiego jak ja.
A jednak...
Zawsze wierzyłem w to, że przeciwieństwa się przeciągają. Dlatego chciałem być blisko. Spędzać z tobą każdą chwilę. Czuć cię. Mieć cię tylko dla siebie. Nie rozumiałem tego. Ta obsesja na twoim punkcie... Myślałem, że mi odbija. I zanim się zorientowałem, że to jednak miłość...
Było za późno...
Zaczęło się po jednym z treningów. Coś dusiło mnie tak bardzo, że nie mogłem już wytrzymać. I wtedy moje usta opuściły białe płatki. Białe płatki poplamione krwią.
Ale jeszcze wtedy nie wierzyłem...
Słyszałem o chorobie kwiecistych płuc. Miałem świadomość, że coś takiego istnieje. Jednak nie spodziewałem się, że dopadnie i mnie. Nie chciałem dopuścić do siebie faktu, jakim uczuciem cię darzę.
Nie wierzyłem, że to miłość...
Szukałem innej osoby, która mogłaby się okazać moją bratnią duszą. Ale wtedy w moich myślach pojawiałeś się tylko ty. Midorima... Mój ideał. Moja miłość.
Miłość, której nie odwzajemniasz.
Wraz z wypluciem pierwszych kwiatów, uświadomiłem sobie, jak bardzo jestem w tobie zakochany. A im więcej o tym myślałem, tym bardziej bolało i więcej stokrotek opuszczało moje usta.
Te stokrotki...
Było ich tak wiele... Sprawiały mi tyle bólu... ale, kochałem je tak bardzo, jak kocham ciebie. I choćbym miał się nimi udławić, zginąć w męczarniach i cierpieniu... nie usunę ich, bo...
Są świadectwem mojej miłości do ciebie.
Kocham wszystko co z tobą związane. Twoją duszę i ciało. Wszystkie dziwne nawyki. Mógłbym zabić, jeśli byś o to poprosił. Oddałbym za ciebie swoje życie, bylebyś tylko się uśmiechnął.
Pozwól mi cię kochać.
Chociaż po cichu. Nie chcę wiele. Po prostu powiedz, że nie jestem ci obojętny. Tak bardzo chciałbym cię dotknąć. Dam ci wszystko. Chcę być przy tobie już zawsze... ale nie jako przyjaciel.
Nie rań mnie więcej.
Nie zdajesz sobie sprawy, że każde twoje spojrzenie powoduje tylko więcej mojego cierpienia. Każde twoje słowo, sprawia, że chwilę później moje usta opuszcza cała masa kwiatów.
Midorima...
Te kwiaty... są dla ciebie. One wszystkie są moją miłością. Chciałbym cię nimi obsypać. Zbudować z nich ołtarz i przy nim złożyć ci dozgonną obietnicę...
Zawsze będę cię kochać.
Im dalej to ciągnąłem, tym mocniej bolało. Czasami to było tak okropne, że nie byłem w stanie wstać. Ból paraliżował mnie całego. Ciało odmawiało mi posłuszeństwa, ale ja brnąłem w to dalej.
Wszystko dla ciebie.
Płakałem godzinami. Dniami i nocami wołając twoje imię w nadziei, że jednak przyjdziesz. Nie spałem już wcale. Nie wychodziłem z domu. Myślałem, że to mi pomoże. W końcu jeśli nie będę mógł cię zobaczyć, cierpienie ustąpi, prawda?
Myliłem się.
Było jeszcze gorzej. Dławiłem się. Dusiłem. Stokrotki odbierały mi dech. Ogarniało mnie słodkie szaleństwo. Bez ciebie wariowałem. Potrzebuję cię. Jestem od ciebie tak kurewsko uzależniony.
Jesteś moim narkotykiem.
Moja pierdolona perfekcja. Ideał. Potrzebowałem cię bardziej niż tlenu. Bo co mi po tlenie, jeśli nie mogę wziąć oddechu? Uwolnij mnie. Kochaj mnie. Bądź mój. Pozwól mi się zaćpać miłością.
Nie mogę oddychać.
Tak bardzo nienawidzę tego, że cię kocham. Tracę zmysły. Nie wiem już nic. Wiem tylko, że kocham cię za bardzo, żeby odejść. Nie chcę jeszcze odchodzić. Nie mogę cię zostawić samego. Nie pozwól mi upaść.
To koniec.
Oszalałem. Zatraciłem się zupełnie w tych uczuciach. Moje życie to stokrotki, które więdną w moich oczach. Tak jak więdnie moje ciało i umysł, bo nie podlewasz ich swoją bliskością. Nie pozwól mi umrzeć...
Kto inny będzie cię kochał tak jak ja?
Tylko ja mogę dać ci to wszystko! Obudzić w tobie coś, o czym sam nie wiesz. Gdzie sens tego wszystkiego? Gdzie sens mojego życia, jeśli nie mogę go spędzić u twojego boku?
Dlaczego akurat ty...
Wszedłeś w moje życie z tą swoją wieczną pewnością siebie. Namieszałeś mi w głowie do tego stopnia, że nie pamiętam jak się nazywam. Zapomniałem o wszystkim, co nie dotyczyło ciebie. A ty po prostu odszedłeś...
Dlaczego teraz cię widzę?
Kiedy już udusiłem się własną miłością. Dlaczego tu jesteś? Kiedy na moim grobie kwitną białe stokrotki. Kiedy niebo płacze, a ja razem z nim... czemu tu stoisz? Zerwałeś stokrotki, przyłożyłeś je do ust, a ciche 'kocham cię' wyszło spomiędzy twoich idealnych warg i zakłóciło wieczną ciszę cmentarza.
Kim jesteś?
Shin... czemu dopiero teraz? Kiedy umarłem? Przychodzisz tak późno... Za późno. Wszystkie kwiaty już dawno zajęły moje ciało, a duszę wysłały w zaświaty.
Zabiłeś mnie.
To ty mnie zabiłeś. To wszystko twoja wina. Nie płacz. Nienawidzę jak płaczesz. Jeszcze się spotkamy. Będę tu czekał. I nadal będę przy tobie. Widzę cię. Wciąż jesteś moim ideałem. Tak piękny...
Jak zakrwawione stokrotki.
CZYTASZ
• Hanahaki • Midorima x Takao •
Fanfiction❝Z ostatnim płatkiem tej przeklętej stokrotki umarła wszelka nadzieja... ... nie kocha❞