🌻Słoneczniki🌻

644 35 19
                                    

Od Bitwy o Hogwart minęło już dobre kilka lat, Harry Potter od tego czasu został uznany za wzór dla społeczeństwa. Praca aurora, odwiedzanie rodziny, odpowiadanie na różne listy i branie udziału w różnego rodzaju wydarzeniach stały się dla niego chlebem powszednim. Nagle z głupiego, jeszcze niedoświadczonego małolata stał się w świecie magów ideałem. Perfekcyjny mężczyzna kochający swoją rodzinę, przykładny auror, który zawsze niósł pomoc potrzebującym. Przecież każdy mu zazdrościł, każdy widział w nim autorytet, więc czy ten chłopak mógł mieć w ogóle jakieś wady?

Wszystko zaczęło się od wspólnej przeprowadzki do Doliny Godryka i choroby Andromedy. Starsza kobieta z powodu pobytu w szpitalu nie mogła chwilowo zaopiekować się swoim wnuczkiem. Chociaż rodzina Weasley deklarowała chęć pomocy, Harry i Ginny postanowili sami zaopiekować się chrześniakiem. Chcieli spędzić te święto we troje, to wszystko miało wyglądać inaczej...

Zamiast teraz spędzać czas w przytulnym, białym domu, zajmując się żoną i chrześniakiem, mężczyzna szedł wąską alejką usłaną kolorowymi liśćmi. Mimo że nie było jeszcze całkiem późno zapadł już zmrok i drogę oświetlały mu uliczne latarnie. Jego czarne, jak zwykle zmierzwione włosy były targane przez chłodny wiatr, który sprawiał, że liście wirowały w tańcu. Harry Potter przeklinał się w duchu za ostatnie wydarzenia. Choć miał świadomość, że ta wymiana zdań była niepotrzebna zaczęło docierać do niego, że Ginny miała rację. Czy on ma czas i czy dorósł na posiadanie rodziny? Czy był na to gotowy? Te pytania męczyły go odkąd tylko trzasnął drzwiami mieszkania. Wstyd było mu przyznać przed samym sobą, że nie podołał opieki nad Teddy'm, że wszyscy myślą o nim jak o przykładzie, a on wcale taki nie był, był słaby i beznadziejny.
Stanął przed żelazną bramą i otworzył furtkę, która odpowiedziała mu cichym skrzypnięciem. Znajdował się na niewielkim cmentarzu w pobliżu swojego miejsca zamieszkania.
O tej porze nikogo tu już nie było, jedyne co dotrzymywało mu towarzystwa to świecące w ciemności ogniki. Niedługo był już u celu. Zatrzymał się przed kamiennym nagrobkiem z wyrytymi imionami jego rodziców. Pierwsze co rzuciło mu sie w oczy to dwa żółte słoneczniki stojące w wazonie. Kto mógł je tam zostawić?
Wyczarował mały stroik i położył go pośrodku grobu.

-Dlaczego teraz was tu nie ma...-łzy stanęły mu w oczach i po chwili przetarł je rękawem płaszcza.

-Jesteśmy kochanie.-usłyszał spokojny głos i zobaczył rudą kobietę siedzącą na ławce obok. To już są poważne omamy.-pomyślał.

-Mamo?-to było dla niego tak dziwne, ale zarazem miłe używać tego słowa.

-Już dobrze.-uśmiechnęła się do niego.

-Wczoraj była rocznica...-oprzytomniał i skarcił się w myślach, jak mógł o tym zapomnieć?

-Cieszymy się, że tu przyszedłeś.-nagle znikąd pojawił się jego ojciec, stał tuż obok niego, był tak blisko...

-Ale Ginny się o ciebie martwi.-poinformowała go matka, nadal uśmiechając się do niego promiennie. Oni oboje wyglądali jakby byli w jego wieku, widocznie czas się dla nich zatrzymał.

-Teraz mi głupio.-wyznał, wpatrując się w napis na nagrobku. Zapadło chwilowe milczenie.

-Nie musisz nam tego mówić synku, wiemy o tobie wszystko.-ojciec położył dłoń na jego ramieniu. Było to dziwne uczucie, w ogóle nie poczuł jego dotyku, oni już nie należeli do tego świata...

-Ginny cię kocha, zobaczysz, że wszystko się ułoży.-pocieszył go James.

-Był tutaj ktoś wcześniej?-zapytał najmłodszy z Potterów, zastanawiając się kto przyniósł kwiaty na grób jego rodziców. Z tego co wiedział Weasley'owie byli dzisiaj dość zajęci, więc czy mieliby czas, aby przyjść i tutaj?

-Owszem, był tu ktoś przed tobą.-potwierdzili.

-Kto?

-Zastanów się dobrze, odpowiedź jest bliżej niż myślisz synku.-matka uścisnęła go, ale nie było to to samo co zwykły uścisk, kiedy chciał się do niej wtulić, wypłakać w matczyne ramię, napotykał jedynie opór powietrza.

-A teraz powinieneś już wracać, wystarczy już tego gawędzenia z martwymi. W końcu masz przecież żywych pod swoją opieką-zaśmiał się brunet niesamowicie podobny do niego.-Do zobaczenia.

-Dbaj o siebie.-w zielonych oczach jego matki stanęły łzy.-Powodzenia, Harry.

***
Oboje siedzieli w wygodnym fotelu w pokoju przygotowanym dla Teda. Niebieskowłosy chłopiec z uśmiechem na ustach spał wtulony w rudowłosą, trzymającą w rękach Baśnie Barda Beedle'a. Brunet na chwilę przystanął w framudze drzwi, obserwując jak oboje spokojnie śpią. Był to obrazek, który sprawił, że zapomniał o całej tej sprzeczce, a na jego usta wpłynął szeroki uśmiech. Po cichu wziął koc z drugiego pokoju i szczelnie ich nim okrył. Podszedł do biurka i zobaczył na nim leżący słonecznik. Jednak ktoś pamiętał lepiej od niego i wiedział jakie to dla niego ważne.

Odpowiedź była bliżej niż myślał...

~~~~~~
Co tu dużo będę się rozpisywać. Wzięła mnie nagła wena na takiego oto oneshota i wyszło to jakoś tak bardzo spontanicznie. Wybaczcie mi jakieś drobne usterki, ponieważ poprawiam to już którąś z kolei godzinę. Tak czy siak bardzo przyjemnie mi się to pisało, mam nadzieję, że Wam będzie się to równie przyjemnie czytać.
~pozdrawiam Avis







To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 29, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

"Słoneczniki" Harry x Ginny oneshotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz