Nienawidzę tych litościwych spojrzeń, współczucia. Nie cierpię tego, że ludzie patrzą na mnie, jakbym była ze szkła i w każdej chwili mogła się rozbić. Odkąd moi rodzice zginęli w wypadku, czuję się niemal osaczona. Wszyscy chcą mi pomóc. Myślą, że to takie proste – pogodzić się ze stratą bliskich. Nikt tak naprawdę nie jest w stanie pojąć tego, co czuję.
Obecnie mieszkam z babcią, która bardzo się stara, żeby niczego mi nie brakowało. Wiem, że bardzo mnie kocha i gdyby tylko mogła, ulżyłaby mi w cierpieniu. Jednak to jest coś, z czym muszę sobie poradzić sama. Codziennie myślę o tym wypadku. Dlaczego musieli wtedy zginąć?
Mój nowy pokój w niczym nie przypomina starego. Myślę że to dobrze. Może pozwoli mi pogodzić się z faktem, że życie, które znałam, już minęło i muszę przystosować się do nowej sytuacji.
Najgorsze są noce, kiedy napływają wspomnienia. Nie mogę spać, więc tak jak kiedyś wspólnie z rodzicami, oglądam gwiazdy. Zawsze namawiali mnie do szukania tej spadającej i wmawiali mi, że spełni moje życzenie, po czym ze śmiechem obserwowali mój entuzjazm. Podczas nieprzespanych nocy widziałam już wiele spadających gwiazd, jednak nigdy nie zdecydowałam się wypowiedzieć życzenia. Aż do tego pamiętnego dnia.
Jeden pojedynczy jasny punkt przeciął nieboskłon, a ja nieco cynicznie wypowiedziałam swoje życzenie. Przyłożyłam swoją głowę do poduszki i niespodziewanie szybko zasnęłam.
Obudziłam się w swoim starym pokoju. Zdezorientowana wyskoczyłam z łóżka. Nie wiedziałam, co się dzieję, jak się tam znalazłam. Z wahaniem zeszłam powoli po dębowych schodach. Poczułam znajomy, przyjemny zapach. Prawie zemdlałam, gdy do moich uszu dotarł znajomy głos.
- Emilka, śniadanie! – usłyszałam wołanie mojej mamy, która nie miała prawa tu być.
Umarła przecież! Jej ciało leżało kilka metrów pod ziemią. Co to wszystko miało znaczyć? Czyżbym już całkiem straciła rozum? A może to tylko złudzenie, a mama już za chwilę rozpłynie się w powietrzu i znów będę musiała żyć w świecie, w którym jej nie ma.
Weszłam do kuchni. Wciąż tam była. Stała przy kuchence i smażyła naleśniki, jakby nic złego się nie wydarzyło.
- Mamo? Mamusiu… - mój głos mnie zdradził i załamał się. Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa więcej. Byłam tak szczęśliwa, tak niewyobrażalnie szczęśliwa, że znów mam ją przy sobie.
Zamarłam, gdy odwróciła się w moją stronę. Patrzyła na mnie, jednak nie było to już spojrzenie mojej matki. Jej oczy były puste, jakby pokryte mgłą, a skóra lekko szarawa. Zakryłam usta dłonią, tłumiąc okrzyk przerażenia. Dopiero teraz do moich nozdrzy doszedł obrzydliwy zapach rozkładu. Ubranie, które miała na sobie – to samo, w którym została pochowana – było zakurzone. Jej dłonie i ramiona pokrywały siwe plamy. Skóra była popękana, a z ran sączyła się ropa.
- Coś się stało kochanie? –zapytała.
Jej słowa powinny być czułe, jednak zabrzmiały beznamiętnie, a upiorna twarz, z której skóra schodziła płatami, nie wyrażała żadnych emocji. Nie było w niej już niczego, co kochałam.
Wyciągnęła w moją stronę dłoń. Cofnęłam się, nie chcąc, aby mnie dotknęła. Odwróciłam się gotowa do ucieczki, gdy ona zaczęła się zbliżać. Z przerażeniem odkryłam, że za mną stał tata, równie blady i straszny jak mama. Tak samo jak ona – nie żył już.
- Wy nie żyjecie. To nie może się dziać naprawdę!
Oboje zamknęli mnie w uścisku. Poczułam, jak szorstka ich skóra dotyka mojej. Tyle razy marzyłam o tym, żeby znów mieć ich przy sobie. A teraz to spotkanie stało się koszmarem. To już nie byli moi rodzice. Oni nie żyli i nie mogłam tego zmienić. Otoczona ich zimnymi ramionami, przerażona do granic możliwości, zaczęłam krzyczeć.
Obudziłam się, tym razem już naprawdę, w swoim nowym pokoju, cała zlana zimnym potem. To był jeden z najgorszych koszmarów, jakie przeżyłam, jednak w pewien sposób był mi potrzebny. Musiałam sobie uświadomić, że oni nie żyją, a ja muszę się z tym pogodzić. Niektórych rzeczy nie da się uniknąć. Są wynikiem naszych wyborów, choć niektórzy twierdzą, że jest to kwestia przeznaczenia.