~*~

162 17 61
                                    




Dzisiejsze lekcje dłużyły się brunetce niemiłosiernie. A zwłaszcza ostatnia matematyka. Z niecierpliwością oczekiwała na dzwonek który był jej wybawieniem każdego dnia. Spojrzała na zegarek wiszący nad obszerną tablicą. Karolina, jej przyjaciółka właśnie rozwiązywała zadanie, z którym ewidentnie sobie nie radziła, natomiast długowłosa już dawno uporała się z przykładem.

- Apolina - usłyszała szept Amandy. Podniosła wzrok że swoich notatek na przyjaciółkę

- Co jest? - zapytała znudzony głosem

- Pamiętasz jeszcze o poniedziałku? - Amanda patrzyła na rówieśniczkę wymownym wzrokiem, jakby sprawdzała jej słabą pamięć. Akurat tego nie dało się nie pamiętać, skoro dziewczyny odkąd rozplanowały sobie całe ferie, powtarzają jej każdego dnia, aby przypadkiem nie zapomniała o nich.

- Jakże mogłabym zapomnieć? - Apolina uśmiechnęła się pod nosem i pokręciła głową w swój charakterystyczny dla siebie sposób.

***

- A więc widzimy się jutro w szkole. - po przekroczeniu bramy szkoły każda miała pójść w swoją stronę. Karolina zawsze to mówiła przed ich pożegnaniem się standardowym 'męskim' uściskiem dłoni.
Dziewczyny spojrzały wymownie na Apoline, gdyż podejrzewały że może nie chcieć jej się przyjść na pierwszą lekcję, gdyż woli dłużej pospać.

- Jasne! - powiedziała i wystawiła rękę do przybicia 'piony', ale żadna nie odwzajemniła jej gestu. - Ech... Dobrze nie będę siedzieć do 3 w nocy przed telefonem. Zadowolone? -  mówiąc to pokręciła oczami w swój ulubiony sposób i głośno westchnęła.
Przyjaciółki uśmiechnęły się do siebie po czym pożegnały się i rozeszły się każda w swoją stronę.

***

Późnym popołudniem Apolina przeglądała swój dzienniczek, w którym zapisuje sprawdziany, uroczystości i różne spotkania. Jutro był ostatni dzień w szkole przed feriami. Była przekonana, że jutrzejsze lekcje będą polegały na oglądaniu filmów, albo zanudzaniu uczniów corocznymi pogaduszkami o bezbieczenstwie podczas ferii.

- A co gdyby tak... Nie iść jutro do szkoły? - dziewczyna rozważała jak ma postąpić. Ciekawe czy dziewczyny będą na nią złe...
Ale przecież będą widzieć się przez prawie całe dwa tygodnie. Chyba nic się nie stanie, jak wcześniej rozpocznie sobie ferie...

***

Z telefonu brunetki setny raz wydobywała się melodia utworu Nirvany "Come as you are" oznaczająca przychodzące co chwilę połączenia. Właśnie to obudziło śpiącą z jej krótkiego snu. Spojrzała na wyświetlacz telefonu. Pierwsze co przykuło jej uwagę to godzina. Kto wpadł na pomysł wybudzenia jej o tak nieludzko wczesnej porze w dniu wolnym! Chyba tej osobie życie niemiłe... Apolina zignorowała multum nieodebranych wiadomości od dziewczyn, wyciszyła telefon i ponownie położyła się do łóżka. Niestety ponowne zaśnięcie przerwał jej dzwonek do drzwi.

- Mamo, czemu akurat teraz musisz być poza domem! Czemu mi to robicie - licealistka westchnęła ciężko, wstała niechętnie z łóżka, włożyła na siebie szlafrok i pomaszerowała do drzwi. W międzyczasie zdążyła usłyszeć ponowny dźwięk dzwonka, który był równie drażniący co ten w szkole.

- Już idę, pali się?! - krzyknęła głośno i zorientowała się że nie założyła swoich ulubionych kapciuszków, które dostała od swojego kuzyna. Zwróciła się spowrotem do pokoju, włożyła na bose stopy papcie w króliczki i powoli zeszła że schodów. Krzyknęła chyba zbyt głośno, bo osoba za drzwiami nie dobijała już się więcej do domu nastolatki.
Wyjrzała przez wizjer, ale nikogo nie zauważyła.

- No chyba sobie jaja ze mnie robicie... Dochodzi godzina dziesiąta. Ja chciałam dzisiaj pospać! - Apolina przy zamych drzwiach wykrzyczała swoje żale, mając nadzieję, że to coś jej da.

- Poli... jesteś tam? - brunetka usłyszała dość znajomy, niski głos. Skąd ona to zna? - Przepraszam cię, myślałem, że jesteś w szkole. Wpuścisz mnie?

- Nie wpuszczam nieznajomych do domu. - postanowiła dać nauczkę przybyszowi. Niech sobie trochę pomarźnie na dworze.

-  Czy kuzyni zaliczają się do nieznajomych? - już wiedziała kogo przywiało o tak niegodziwej porze pod jej dom. Przekręciła zamek, otworzyła szeroko drzwi i wpadła prosto w ramiona Australijczyka. Było kilkanaście stopni na minusie, a dziewczyna stała tak w samych piżamkach, szlafroku, kapciuszkach i nie przejmowała się zimnem. Bardzo tęskniła za swoim już dorosłym kuzynem, którego zdaje się nie widziała wieki. - Młoda przeziebisz mi się, a chce z tobą trochę pobyć zanim wyjadę. - niechętnie odsunęła się od chłopaka, po czym weszli do środka.

***

Młodzi przechadzali się po galerii popijając kupioną sobie wcześniej kawę. Felix obładował się sporym zapasem słodyczy, które uwielbiał, natomiast jego towarzyszka wybrała dla siebie komplet nowych, ciepłych skarpetek. Weszli do kafejki, gdzie dopili swoje napoje. W międzyczasie rozmawiali, co robili przez ostatnie pół roku, kiedy to się nie widzieli. Dziewczyna uwielbiała jego głos, ten niski, męski bas jak i ten dziecięcy głosik, który doprowadzał ją do śmiechu.

***

Jako małe dzieci często bawili się na jednym z pobliskich placów zabaw. Udali się w tamto miejsce. Niestety nie udało im się skorzystać z zabawek, gdyż wszystko było pokryte grubą warstwą śniegu. Mimo to Apolina bardzo chciała pohuśtać się na huśtawce. Złapała mocno łańcuchy, postawiła jedną nogę na deskę, następnie drugą. Widząc to, Felix, jako starszy, nadopiekuńczy kuzyn pobiegł do niej i chciał ją ściągnąć z tego niebezpiecznego przedmiotu.

- A tylko spróbuj mnie tknąć! - krzyknęła i uśmiechnęła się do niego szczerze - Nie bądź baba. Wskakuj na drugą, zaraz będzie zachód słońca. - mówiąc to wskazała na huśtawkę obok. Australijczyk westchnął głośno i  pokręcił głową z dezaprobatą. Uśmiechnął się i tak samo jak brunetka, wskoczył na huśtawkę.

W akompaniamencie pięknego zachodu słońca, dziewczyna słuchała śpiewu chłopaka.

Jej słabo rozpoczęty dzień, skończył się idealnie.

🌸🌸🌸

No matter where, always with you || Lee Felix Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz