Jeonghan
Nie wiem jak zacząć ten list, nie wiem czy go nawet przeczytasz. Chce jednak to napisać, chce to wyrzucić z siebie.
Ostatnio Jihoon się mnie zapytał, kim dla mnie byłeś i to mi dało do myślenia. Chce teraz sam na to odpowiedź.
Zaczeło się to wszystko wtedy w pociągu. Pamiętasz? Był śnieżny dzień i zatrzymali pociąg, w środku drogi. Zostaliśmy skazani na siedzenie ze sobą przez dwie godziny. Podeszłem do ciebie, bo wyglądałes jakby było ci zimno i chciałem dać ci moją bluze. Myślałem wtedy, że jesteś dziewczyną. Miałeś takie rysy twarzy, drobne ciało i te długie, blond włosy. Jednak się przekonałem szybko, że się myliłem, ale nic nie mówiłem, żeby nie wyjść na durnia.
Polubiłem cię. Polubiłem z tobą gadać. Na szczęście okazało się, że mieszkasz niedaleko i że mogliśmy się spotykać.
Utrzymywaliśmy kontakt, spotykaliśmy się często. Chodziliśmy po klubach, szukając kogoś na noc. Pewnego dnia jednak zauważyłem, że nie byłeś zainteresowany dziewczynami i za nikim się nie rozglądaleś. Zapytałem się co się stało, a ty mi wyznałeś, że jesteś gejem. Byłem wtedy w szoku i nie wiedziałem jak zareagować. Jednak bym nie zrezygnował z tej przyjaźni i poprostu cię przytuliłem. Poprostu. Dopiero potem dodałem, że to nic nie zmieni i to że ci pomoge znaleźć kogoś.
Nasza przyjaźń się coraz bardziej zmacniała, a ja myślałem tylko o tobie. Nie umiałem już żadnej wyciągnąć na noc, nie umiałem do żadnej zagadać, a nawet poprosić o numer. Nie myślałem, że do tego dojdzie.
W pewnym momencie rodzice cię wyrzucili z domu, a ja cię przygarnełem. Miał to być tylko na tydzień, zanim sobie coś znajdziesz, a trwało to o wiele dłużej. Nie miałem nic przeciwko, wręcz cieszyłem się, że byliśmy jeszcze bardziej sobie bliscy.
Kiedyś wróciłem pijany z imprezy kumpla. Ty czekałeś na mnie, bo się o mnie martwiłeś. A ja? Ja cię uderzyłem i zaczełem wyzywać. Tak bardzo tego żałuje i tak bardzo cię za to przepraszam. Nawet jeżeli to było dawno temu, to mi nie daje żyć. W sumie to przepraszałem cię miesiąc, chociaż ty mi przebaczyłeś odrazu.
Zmieniłem do ciebie jeszcze bardziej nastawienie. Patrzyłem na ciebie jak na najlepszą osobę tego świata. Wypatrywałem coraz więcej twoich zalet. Zakochałem się w tobie. Zakochałem się w twoich oczach, w twoim uśmiechu, w twoich łzach i w twoim śmiechu. Kochałem twój dotyk i kochałem nasze przytulenia, nawet jak były to tylko przyjacielskie. Kochałem to jak opowiadałes o swoich pasjach i poglądach. Kochałem jak zasypiałeś na mnie podczas oglądania telewizji i jak spokojnie spałeś. Jak anioł. Nienawidziłem jak byłeś smutny. Obwiniałem się, nawet jak mówiłeś, że to nie przeze mnie i tym bardziej się cieszyłem jak wtedy ci pomagałem wychodzić z wszelkich smutków.
Nie wytrzymałem tego i powiedziałem ci to. Bałem się twojej reakcji, ale powiedziałem ci to wprost. Tobie po policzku spłyneła łza i wtedy pomyślałem, że to już koniec. Wstałem i chciałem już iść do mojego pokoju, ale ty wziełeś moją ręke. A kiedy się obróciłem w twoją strone, ty mnie pocałowałeś. Wtedy zrozumiałem, że już żadnych innych ust nie chce całować. Czułem się jak w niebie i wiedziałem, że chcę spędzić z tobą całe moje życie.
Czas mijał, a nasza miłość tylko się zmacniała z każdym kolejnym dniem coraz bardziej. Przeprowadziliśmy się do wspólnego domu. Był to duży dom, z wielkim ogrodem.
Kupiliśmy psa. Małego szczeniaczka, nasze małe dziecko, nasz mały Baton. Stał się członkiem naszej rodziny i go pokochaliśmy. Czułem, wtedy że żyje w szczęściu i wykorzystywałem to jak tylko mogłem. Oświadczyłem się tobie. A ty odpowiedziałeś jednym małym słowem, które przybrało wielkie znaczenie. Tak. W życiu nie byłem tak szczęśliwy jak wtedy. Planowaliśmy wszystko, już nawet po 5minutach. Było tak wspaniale...
Niestety po roku nasz już nie taki mały Baton uciekł. A znaleźliśmy go... Martwego. Nasz kochany piesek został przejechany...
Od tego momentu zaczeły się problemy. Popadłeś w depresję i zamknełeś się w sobie, a ja czułem się jakby ciebie nie było, byłem sam. Zamiast cię wspierać, zaczynałem kłótnie i wyzywałem. Nie wiedziałem co robie. A najgorsze jest to, że nie przeprosiłem cię za to ani razu.
Następne tygodnie mijały, a nasze relacje się tylko pogaraszały. Zaniedbywalem ciebie i nasz związek, a nawet uciekłem, zostawiając ciebie samego. Nie pisałem, nie dzwoniłem, nie przeprosiłem...
A wczoraj? Wczoraj stałem nad twoim grobem, dalej nie wierząc, że ciebie nie ma. Płakałem, jak nigdy. Dalej pamiętam twój gorzeb i widok twojego martwego ciała. Byłeś blady jak ściana, a zimny jak lód. Twoje usta miały dalej lekko różowawy kolor, a twoje oczy były zamknięte. Stało się prawie dwa lata temu, w pamiętam to jakby się to stało przed chwilą. To przezemnie cię już tutaj nie ma. Nawet nie miałem okazji się pożegnać, nie miałem okazji by cię przeprosić, by zobaczyć ciebie i dotknąć poraz ostatni twoich miękkich ust, poczuć twój oddech, przeczesać ręką twoje śliczne włosy i powiedzieć, że cię kocham. Że kocham cię najmocniej na świecie i to się nigdy nie zmieni. Nawet jeżeli ciebie teraz tutaj nie ma ze mną. Właśnie tym jesteś dla mnie. Jesteś dla mnie szczęściem, jesteś osobą którą pokochałem w życiu najmocnej.
Tęsknię bardzo kochanie i nigdy o tobie nie zapomne. Obiecuje ci, że zaniedługo przyjde do ciebie i to wszystko naprawimy.
No więc taki o długi shocik z Jeongcheol'em. Z tego shota miała wsm postać cała książka, ale po przeczytaniu jednego z ff w podobnym stylu, nawet mi się to spodobało i postanowiłam też taki napisać.
Wiecie najpierw miałam go dodać, za kilka tygodni, ale powiedziałam sb, że jednak dodam to trch wcześniej.
Mam nadzieję że wam się podobał <3