Rozdział pierwszy

2.2K 160 65
                                    

Ochako Uraraka nie lubiła kłopotów. Starała się ich unikać i na ogół się jej to udawało. Trzymała się na uboczu ze swoją grupką dobrych znajomych, nie wtrącała się zbytnio, o ile nie musiała, w sprawy klasowe ani w jakiekolwiek konflikty. Pomimo swojej niekonfliktowej natury była osobą na tyle charyzmatyczną i wygadaną, że zawsze, od czasów przedszkola, potrafiła odnaleźć się wśród ludzi. Starała się z każdym znaleźć choć nić porozumienia, żeby w razie przypadkowego spotkania na mieście potrafić zamienić przynajmniej kilka słów.

Kiedy tak myślała o swoim życiu naprawdę nie przychodziło jej do głowy, w którym momencie popełniła błąd. Siedząc w gabinecie dyrektora jak na szpilkach, czuła na sobie groźne spojrzenie jednego z kolegów ze swojej klasy. Jakby tego było mało, z równie wielkim zniecierpliwieniem wpatrywał się w nią jej wychowawca. Dyrektor pozostawał obojętny. Popijał herbatkę i czekał cierpliwie na jej odpowiedź. A ona czuła się jak między młotem a kowadłem. Miała dwie możliwości. Albo być szczerą i narazić się na gniew najbardziej nieobliczalnego chłopaka ze szkoły, albo skłamać i skazać trójkę niewinnych uczniów na karę. Pech zadecydował, że Uraraka miała bardzo silne poczucie sprawiedliwości, które wybitnie utrudniało jej podjęcie decyzji. Miała moralny dylemat. Wolała być zdrajcą czy kłamcą?

Zerknęła niepewnie w stronę Katsukiego Bakugou. Chłopak półleżał na krześle z rękami założonymi na klatkę piersiową i nadal miażdżył ją morderczym spojrzeniem. Uraraka przełknęła gulę, która pojawiła się w jej gardle. Przecież on ją zabije, jak powie prawdę. Nie rozumiała, czemu musiała odpowiadać w jego towarzystwie. Nie mogli go wyprosić za drzwi? Wtedy czułaby się pewniej. A przynajmniej nie miałaby wrażenia, że zginie jak tylko otworzy usta.

- Więc? - Jej wychowawca, profesor Aizawa miał najwidoczniej dość czekania. - Jak to było?

- No więc... - zaczęła dziewczyna niepewnie. Niemalże czuła jak niewidzialna ręka zaciska się jej na gardle. Ale przecież nie mogła skłamać ze względu na swój irracjonalny strach. Bakugou jeszcze nigdy nikogo nie zabił, więc i dla niej istniała jakaś nadzieja. - To Bakugou zaczął...

- Czyli jednak... niestety, nie mogę powiedzieć, że jest to dla mnie zaskoczeniem - mruknął dyrektor. Odłożył filiżankę z herbatą i wpatrzył się w Urarakę z uwagą.

- Ale tamta trójka stała mu na drodze! - dodała szybko. Liczyła, że może udałoby się jej jakoś załagodzić sytuację. Sumienie zaczęło ją gryźć od razu po wypowiedzeniu tych słów. Kłamstwo zawsze miało krótkie nogi. I przekonała się o tym praktycznie od razu.

- Intencjonalnie zagrodzili mu przejście? - Profesor Aizawa nie wydawał się przekonany. - Ta trójka?

- No... nie.

Dyrektor westchnął głęboko.

- Dziękujemy ci za pomoc. - Uśmiechnął się do niej pokrzepiająco. - Wracaj na lekcje.

Ochako podniosła się sztywno z krzesła i unikając wzroku Bakugou opuściła gabinet. Pomimo świadomości, że postąpiła dobrze, gryzły ją wyrzuty sumienia. 


Dość długo zastanawiałam się czy publikować to opowiadanie ze względu na to, że z jakiegoś powodu bardzo dużo osób nie trawi Kacchako. Nie wiem w sumie dlaczego xD Osobiście ich uwielbiam. Ostatecznie uznałam, że dodam, co mi tam, zwłaszcza że będzie  dość króciutkie - pewnie maksymalnie z 10 króciutkich rozdzialików, może 1-2 więcej.

Generalnie, mało jest par, które shipuję w bnha. Oprócz Kacchako jeszcze Katsudeku i... Dabix Toga. Jeju, tych ostatnich to już wg kocham.  Może kiedyś o nich też coś napiszę. Zobaczy się XD

If I Had YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz