🎄

96 18 63
                                    

Świeżo wyprana, starannie wyprasowana sukienka wyglądała i pachniała prawie jak nowa. Buzia i włosy Eulalii były nieskazitelnie czyste, a okrągłe, błękitne oczka aż lśniły. Uśmiech miała akurat taki jak zwykle – ani zbyt nieśmiały, ani przesadnie szeroki – ale w zestawieniu z całą odświeżoną resztą, on także prezentował się znakomicie.

Zadowolona rozsiadła się wygodnie na swoim stałym miejscu przy szkatułce z biżuterią. Tymczasem Zosia ze śpiewem na ustach powędrowała do kolejnej półki. Śpiewała wraz z nastawionym głośno telewizorem – w Polsacie trwał właśnie koncert kolęd.

Eulalia śledziła ją swoimi paciorkowymi oczami z pewnym rozrzewnieniem. W przeciwieństwie do niej, Zosia zdecydowanie nie wyglądała już „jak nowa": wciąż przybywało jej zmarszczek, a każdego dnia stawała się coraz bardziej przygarbiona. Zachowała jednak młodzieńczy błysk w niebieskich oczach, zaś atmosfera świąt jak zawsze wyraźnie dodawała jej energii. Eulalia wcale się temu nie dziwiła – wiedziała, że jej wieloletnia przyjaciółka miała powody do wesołości. Święta Bożego Narodzenia dla nich obu były czasem radosnego oczekiwania.

Zosia ustawiła na kredensie trzy przyszywane siostry Eulalii, nieomal upuszczając przy tym najmłodszą – Juleczkę. Prawą ręką staruszki nieustannie potrząsał postępujący parkinson, co trochę utrudniało przedświąteczne porządki. Staruszka jednak z niczym się nie spieszyła – nikt jej przecież nie poganiał. Pracowała powoli i metodycznie, a dwudziestego czwartego grudnia z listy rzeczy do zrobienia zostało jej tylko ubranie ukochanych lalek w wyczyszczone sukienki (oraz spodenki w przypadku Jacusia i Antosia, którzy byli jedynymi chłopcami w tym gronie). No i oczywiście przystrojenie choinki, co dla Eulalii stanowiło najważniejszą część tego wyjątkowego dnia! Co roku wszystko odbywało się dokładnie tak samo, dlatego nawet bez patrzenia na kalendarz wiedziała, że skoro miała już na sobie swoją skromną sukienkę, to do chwili, na którą czekała, pozostały nie dni, a jedynie godziny.

Spojrzała na Juleczkę, Sonię oraz Sarę i jak zwykle poczuła leciutkie ukłucie zazdrości. Choć cieszyła się z czystej sukienki i pięknie zaplecionych złotych warkoczy, nie mogła nie zauważyć, że porcelanowe panienki wyglądały lepiej od niej. Ich gładkie, blade buzie sprawiały wrażenie takich poważnych i eleganckich, natomiast jej pucułowata szmaciana twarzyczka zdawała się przy nich całkiem nijaka i przede wszystkim strasznie dziecinna. Było jej z tego powodu przykro, zwłaszcza w tak ważnym dla niej dniu.

Jakby słysząc jej myśli, Zosia wróciła do niej i przystroiła głowę laleczki anielskim włosiem. Gdyby mogła, Eulalia z pewnością podskoczyłaby w tej chwili ze szczęścia – to także była tradycja, lecz każdego roku zaszczyt noszenia świątecznej ozdoby przypadał innej lalce. A tym razem padło wreszcie na nią! Ostatnio miała na sobie anielskie włosie jedenaście lat temu! Od razu zrobiło jej się lepiej, a kiedy jeszcze spojrzała na zawiedzione miny Dorotki i Hildzi, których plastikowe twarzyczki uważała za jeszcze mniej urodziwe niż jej własna, poczuła się już całkiem dobrze.

Teraz pozostawało jej już tylko czekać.

Zauważyła, że Zosia coraz częściej zerkała na zegar, zatem czas już się zbliżał. Czując na policzkach łaskotanie błyszczących nici, rozejrzała się po pokoju, w którym w ostatnich dniach pojawili się wreszcie jej tak dawno nie widziani znajomi. Mikołaj stał dumnie na parapecie, uśmiechając się dobrodusznie do swoich trzech reniferów, dwa Aniołki podtrzymywały dzielnie dużą, okrągłą świecę z wymalowanym z przodu zimowym krajobrazem, a w glinianej chatce na kominku już migotało światełko podgrzewacza. Tylko jedno miejsce na wprost drzwi wciąż było puste, odkąd sąsiad z naprzeciwka pomógł Zosi przesunąć donicę z okazałym rododendronem na drugą stronę pokoju.

Za oknem zrobiło się już ciemno, a staruszka coraz bardziej nerwowo spoglądała na zegar. Eulalia również zaczynała się niepokoić. Może wydarzyło się coś złego?

Nikt ich nie poganiałOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz