2

6 2 0
                                    

-Elife!

Krzyknął wskazując na dziewczynę stojącą obok Bernadete, wysoką blondynkę o urodzie rusałki, niektóre starsze opowiadały że jest ona córą rusałki i oraz Leszego. Jednak to nie prawda, czuć by wtedy od niej malinami a nie rolą. Odetchnęłam z ulgą. 

-Reszta wracajcie na rolę!

Krzykną zamykając drzwi swego domu. Nie mogła teraz uciec.- Wszyscy by się domyślili,ucieknę ale nie teraz, lecz co zrobię z biblioteką, co z boginem? Jak go wypuszczę zabiję ludzi z wioski. Co jak dorwie się do ksiąg mojej prababki? Pozna on arkany magii mych przodków, a jeśli zna łacinę pozna wiele trucizn robionych ze zwykłych ziół.-Myślała szybko, nie zawracając sobie głowy innymi myślami. 

Gdy dotarła na pole nawet nie posłała radosnego uśmiechu do Gustawa, jak również do Arika. Chwyciła za motykę i rozpoczęła morderczą pracą, która zakończyła się gdy słońce zaczęło zachodzić. Przestraszona zaczęła biec w stronę swojego domu, gdy wybiegła za bramę nie obchodziło ją nic.- Zostało jej dziesięć minut biegu do jej domowego zacisza, gdzie przez chwilę będzie bezpieczna.- Biegła powoli zwalniając, praca na roli doszczętnie ją wyczerpała. Niespodziewanie zza pewnego domu zbudowanego z szarej cegły wyszła postać w kapturze. 

-WIEDŹMA!!!

Wrzasnął a ludzie z pola od razu spojrzeli w stronę postaci w czarnym płaszczu sięgającym mu do kostek. Jego ramiona były wątłe a stara pomarszczona dłoń opierała się o długi kij. Zza jego pleców wyłonił się wysoki chłopak, wyglądał jakby miał za sobą zaledwie trzynaście wiosen. Jego chude dłonie trzymały mniejszy kij, z jasnego dębu brzozy, grubszym na końcu. 

-WIEDŹMA!!!

Tym razem ludzie podeszli i zaczęli patrzeć w stronę dziewki. Przerażona jeszcze bardziej popchnęła starca na swego uczniaka. Jednak on zareagował i podtrzymał mistrza. Stracharz uderzył mocno w ziemię kijem który zapłoną, a mężczyźni zaczęli biec w ich stronę, z zamiarem pojmania wiedźmy. Kiedy zaczęli się zbliżać chwyciła za wiśniowy patyk i uniosła go w górę krzycząc na całe gardło.

-Discedite!

Machnęła różdżką w stronę ziemi gdzie rozbłysnęła błękitna kula energii, która w zaledwie pół sekundy powiększyła się do kuli o średnicy pięciu metrów odpychając każdego prócz niej. To dało jej czas. Już nic jej nie zostało, spaliła wszystkie mosty, jedyne co pozostało to ucieczka jak najdalej.

Po chwili dotarła do domu gdzie już czekał na nią obiad. Ciepła potrawka z kaszą i kubkiem mleka. Jednak jej nie interesowało jedzenie. Wpadła jak piorun i przewróciła stół z talerzem i otworzyła tarą klapę, a po kilku sekundach dostała kopystką po uszach.

-Odkryli mnie! Jest tu stracharz z gór wraz ze swoim uczniem. Trzeba uciekać!

W oczach Bernadet pojawiły się łzy. Szybko chwyciła za leżącą w dole książkę i szybko ją otworzyła postawiła ją na blacie i uniosła w górę patyk.

-Ja Bernadet córka wiedźmy Mirandy oraz Davida, uwalniam cię z twego więzienia jakim są mury tego domu, od północy będziesz wolny, do tego czasu twoim zadaniem jest całkowita ochrona domu!

Końcówka różdżki rozbłysnęła a cały dom pokrył się blaskiem.

-Dziękuję ci... za wszystko.

Opuściła kuchnię zostawiając więźnia domu samego, w całej kuchni było słychać ciche mruczenie, które wprawiało szyby w lekkie drgania. Bernadet weszła do pokoju z księgą którą spakowała do skórzanej torby, którą jej matula używała do przenoszenia eliksirów. Chwyciła płaszcz i ponownie zeszła na dół po biblioteki po jeszcze dwie książki.

-Nimfadoro!

Wrzasnęła, budząc nietoperza. 

-Księgi są zagrożone! Potrzebuję twojej pomocy.

Nietoperz otworzył jedno oko patrząc na dziewczynę z lekką pogardą, z wyrzutem mówiącym "Głupie dziecko". Zatrzepotał skrzydłami zgadzając się aby mogła zabrać z biblioteki księgi. Zawszę kiedy próbowała jakąś wynieść ciągnął ją za włosy i bił skrzydłami, to wystarczyło aby ją zniechęcić. Podbiegła do rzędu najstarszych ksiąg i zaczęła pakować najważniejsze.

W końcu chwyciła ostatnią i najważniejszą "Spis Stworzeń i kreatur i ich występowanie". Z pozoru była to księga jaką ma każdy uczący się stacharz jednak w niej były ukryte zaklęcia pod specjalnym szyfrem, które mogą odczytać nieliczne wiedźmy. Mogła już uciekać. Wybiegła z domu i usłyszała szczekania psa. Odwróciła się i zobaczyła Gustawa wraz z Arikiem stali przed bramą.

-A więc to prawda...

-Gustaw, ja bałam się powiedzieć. . . 

-Ty kłamliwa wiedźmo! Przeklęłaś mego ojca zapłacisz za to!

Chwycił motykę i zniszczył bramę wejściową. Nagle trzask! Dom zalała ciemność a z ciemności wyłonił się wielki włochaty potwór który zatrzymał się tuż przy wyjściu z posesji. 

-ZABIJĘ CIĘ JEŚLI SIĘ ZBLIŻYSZ!!! POŻRĘ CIĘ I TEGO GŁUPIEGO KUNDLA!!!

Pogłos ryku niósł się przez najbliższą okolicę. 

-Przepraszam.

Rzekła z oczami pełnymi łez. Odwróciła się i zaczęła uciekać. Wskoczyła murek i wylądowała ponownie na miękkiej ziemi. Słońce zdążyło zajść a z daleka było widać już ludzi idących z pochodniami, szczekające psy i stukot koni. 

-Leszy! Proszę Leszy! Panie lasu wskaż mi drogę!

Krzyknęła, pogłos niósł się daleko w ciemnym głuchym lesie. Po chwili rozległ się ryk a Drzewa ułożyły się w widoczną drogę, za jednym z nich stała wysoka na pięć metrów postać porośnięta mchem i grzybami, rogami wystającymi z głowy wyglądającymi jak drewniane poroże jelenia. Skłoniła się nisko dziękując.

-Dziękuję.

Chwyciła za różdżkę wypowiadając szybko słowo...

-Luceat.

Różdżka zaświeciła a Leszy zniknął. Zaczęła iść truchtem wiedząc że zaraz mogą spuścić psy za smyczy, a silni i szybcy mężowie mogą ją dorwać w każdej chwili, jednaj jedna rzecz ją uspokajała, Leszy. Dobry przyjaciel Mirandy, matki Bernadete. Wiedziała że powstrzyma ich, do czasu. . .

Zaszła daleko do wielkiego stawu w którym odbijała się tarcza księżyca. Wiedziała że wiele ryzykuję podchodząc do wody jednak pragnienie było ogromne. Przyklękła i zanurzyła ręce w wodzie i delikatnie zwilżyła gardło. Nagle usłyszała najbardziej przerażający dźwięk w jej życiu. Był to ryk strzygi. 

Odwróciła się i zobaczyła nagie ciało kobiety z ostrymi szponami, zamiast głowy miała sowi łeb i dwie pary białych skrzydeł zamiast rąk. Wiedziała czego chce... Jej mięsa. Chwyciła za różdżkę i wykrzyczała zaklęcie.

-CREPITUS!

Z końca różdżki wyleciał wielki wybuch skierowany na strzygę. Trawiła ją podpalając. Strzyga wściekła uniosła się w powietrze, spłoszona wizją śmierci zaczęła krążyć wzniecając ogień jeszcze bardziej, aż w końcu wpadła do jeziora gdzie czekał na nią utopiec oraz rusałki. Bernadet wznowiła trucht. Każda chwila zwłoki mogła kosztować ją spalenie na stosie- Jak najdalej, od nich.-. Były to najczęściej powtarzane przez nią zdania. 

Biegła i biegła, nie mogła dopuścić do siebie myśli o utracie ksiąg. Nagle usłyszała ciche dzwonki, ich dźwięk rozchodził się cicho po lesie. 

-Północ. . . jesteś wolny przyjacielu.

Niespodziewanie usłyszała stukot kopyt oraz psy. Nadchodzą! I są coraz bliżej.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 21, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Witaj czarodziejkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz