I rozdział

18 0 1
                                    


-Poproszę książkę.

-Jaką książkę? To jest księgarnia, mamy tu dużo książek.

-No a jaka będzie dla mnie fajna- i jak tu nie zajebać. Pokazałam pani pierwszy lepszy romans, który się nie sprzedaje i wmówiłam, że to będzie lektura, która odmieni jej życie. Tak rozpoczął się kolejny dzień z idiotami w mojej pracy w księgarni ojca. Nienawidzę tej roboty, ale kwit na autko z nieba nie spadnie, niestety. Zbieram na nie już trzeci rok, ale cały czas pieniądze same się rozchodziły to na ubranka, to na jedzenie. No i co zrobisz, nic nie zrobisz. Nagle z porannych rozkmin wyrwała mnie moja koleżanka z pracy, Melanie.

- Alex, czemu twój ojciec nie zatrudnił mężczyzny? Przecież wiadomo, że we dwie nie poradzimy sobie z tyloma pudłami do przenoszenia.

- Myślisz, że nie szukał? Nikt nie chce pracować w księgarni, bo każdy wie, że to bardzo nudna praca.

- A co, jakbyśmy same kogoś znalazły?

- Ta, powodzenia

- No weź, będzie fajnie.

- Weź mnie nie wkur...- ucięłam moją wypowiedź, ponieważ usłyszałam dźwięk dzwonka przy drzwiach powiadamiający o nowym kliencie. Mel poszła rozkładać nowe kryminały, a ja stanęłam przy kasie. Po chwili do mojego stanowiska podszedł starszy pan, na oko 65 lat i powiedział:

- Dzień dobry. Szukam książki na prezent dla żony.- a co, zginęła panu? Chciałam powiedzieć, ale na szczęście ugryzłam się w język. Nie można być niemiłym dla klientów bez powodu.

- Polecam bestsellery znajdujące się na półce po prawej.- ponownie dzwonek przy drzwiach wydał z siebie dźwięk, ale postać zasłonił mi starszy człowiek stojący przy kasie.

- Nie nie, ja szukam konkretnej książki, chwilka, zaraz znajdę tytuł...- pan zaczął szukać czegoś w kieszeniach, aż tu nagle przed niego wepchało się jakieś stare babsko w bereciku z różańcem wylatującym z jaskraworóżowej torebki.

- Proszę oddać mi za to pieniądze- po czym pokazała mi zniszczoną książkę, choć bardziej wyglądało to jak zbiór sklejonych ze sobą kartek, polanych najprawdopodobniej kawą i mokrych od płatków śniegu z zewnątrz. Nie toleruję takiego zachowania, więc powiedziałam:

- Przepraszam panią, ale pan był pierwszy i teraz jego obsługuję, a pani musi stanąć w kolejce.

- Co za niewychowanie! Tym dzieciom się w dupach poprzewracało! Pucybuty głupie! Nie będziesz mi rozkazywać gówniaro!

- Niestety, nie mogę pani teraz pomóc, jak już mówiłam teraz obsługuję kogoś innego.

- Och, ja nie będę czekać! Zaraz mam autobus do kościoła! Na jedenastkę nie chciałam iść, bo wtedy nie ma tego księdza, co go tak lubię. W ogóle dojść tu do was to jest jakaś katorga! Żadnego oznakowania, nic! Tylko jak głupia się musiałam każdego pyt...

- Jeśli pani się tak spieszy, to proponuję wrócić później, przy zgłaszaniu reklamacji wypełnianie formalności długo zajmuje, nie zdąży pani na autobus do piekł... kaszl do kościoła.

- Aaa, nie dogadam się z tobą, wrócę, jak będzie ktoś inny, DO NIE WIDZENIA!- hah, jestem tu praktycznie na każdej zmianie, więc... upsi.

- Przepraszam pana bardzo, przyszła teściowa mojego ojca nie jest zbyt przyjazną osobą.

- Rozumiem, nic się nie stało.- pan posłał mi ciepły, a zarazem współczujący uśmiech. Przez całą tą sytuację starszy mężczyzna ledwo utrzymywał powagę, a wewnątrz było widać, jak się jebał z tego Bereta.

- Więc jaką książkę pan chciał kupić żonie?- podał mi karteczkę z tytułem ciekawej książki psychologicznej, po czym zakupił ją i udał się do wyjścia. Zapytałam się Mel, która także nie mogła powstrzymać się od śmiechu:

- Widziałaś tę babkę?

- Stare baby jebać prądem- po czym się zaczęła jebać na całą księgarnię, a ja kątem oka zauważyłam, że starszy pan, który dopiero otwierał drzwi księgarni, śmiał się razem z moją walniętą współpracownicą.

- Kurwa, Mel... nie załamuj mnie.- po czym usłyszałam otwierające się drzwi. Po chwili podszedł do mnie Bob,kurier który dostarcza nam nawet najbardziej unikatowe egzemplarze książek. Tym razem znowu przyszły książki youtuberów. Ale gówno. Bob powiedział, że musi lecieć i tym samym zostawił dwie leniwe pracownice z ciężkimi pudłami do wniesienia. Chciałam mieć to z głowy, więc wzięłam pudło i próbowałam je zanieść do magazynu, robiąc sobie postój co 2 metry, aż w końcu krzyknęłam:

- Mel, szukamy kolejnego pracownika!

// Jeśli ktoś w ogóle przeczyta to (jak na razie) cringe opowiadanie to może dodam kolejną część hah

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Nov 23, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

z zero to heroWhere stories live. Discover now