Prolog

173 19 5
                                    

Mgła rozprzestrzeniała się w zastraszającym tempie. Każdy korytarz wydawał się nie mieć końca, a chłód panujący dookoła powodował, że nikomu nie chciałoby się brnąc dalej. Głucha cisza jaką dało się słyszeć między pojedynczymi dźwiękami była wręcz przytłaczająca. Szczupła, dość wysoka blondynka stała pod ścianą oddychając cicho i powoli. Każdy dźwięk dochodzący z piętra wyżej powodował spięcie wszystkich jej mięśni. Oderwała się powoli od ściany i ostrożnie ruszyła przed siebie. Jej ciemnozielona szata lekko falowała pod wpływem jej kroków.
Dochodząc do rozstaju korytarzy dziewczyna rozejrzała się szybko dookoła i skręciła w prawo. Ciemność powoli znikała, a w jej miejsce pojawiał się półmrok. Wilgoć mgły roznosiła specyficzny zapach zgnilizny i zimnego morza. Wydawało się, że blondynka zdążyła się do niego przyzwyczaić. Szła już odrobinę szybciej, zaglądając do każdej celi znajdującej się po jej lewej stronie. W końcu w jednej z nich zobaczyła siedzącą z podkurczonymi kolanami kobietę. Szybkim ruchem wyciągnęła zza szaty różdżkę. Machnęła nią, a zamek w kratach ustąpił. Ostrożnie i jak najciszej otworzyła drzwi. Kobieta siedząca w kącie natychmiast podniosła głowę. Widząc znajomą twarz zerwała się do góry i wyszła z celi. Blondynka podała jej zdobytą wcześniej różdżkę, kiedy nagle zza zakrętu można było usłyszeć kroki. Obydwie przerażone schowały się za filar. Kroki były coraz głośniejsze, a ich oddechy coraz cięższe. Kiedy już wydawało się, że nie ma ratunku blondynka wyskoczyła zza filara. Stanęła oko w oko z zamaskowanym, tęgim mężczyzną. Zaklęcia zaczęły latać w jedną i drugą stronę. Parę razy zielony strumień światła minął dziewczynę o pół cala. Nie minęło pięć minut, a mężczyzna leżał na podłodze nieprzytomny. Blondynka patrzyła się na niego niepewnie, jakby bojąc się, że się obudzi. Uwolniona kobieta powoli dołączyła do czarodziejki.

- Lepiej chodź, nie warto zwlekać. Mamy jeszcze sporo spraw do załatwienia. Transport gotowy? - zapytała poprawiając ubrudzoną bluzkę.

- Tak, świstoklik jest w bezpiecznym miejscu, zdążymy tam dojść zanim ktoś zauważy jego brak. - blondynka spojrzała przed siebie w stronę korytarza, z którego przybyła. - Idziemy.

Ruszyły szybko przed siebie nie oglądając się. Ich różdżki nieustannie były w przygotowaniu na przyjście innych wrogów. Po chwili, kiedy dotarły na miejsce, rzeczywiście czekał na nich świstoklik. Stara, ubrudzona gazeta z wiadomościami o licznych zaginięciach i wypadkach. Zabawne, że historia postanowiła zatoczyć koło i na nowo wprowadzić na świat zamieszanie i wojnę. Poprzednio przecież wszystko zaczynało się tak samo. Pogoda była przerażająco dołująca, mgła przybywała codziennie do każdego miasta, a burze zdarzały się dwa razy częściej niż przewidywano. Nikt nie był z tego zadowolony. Każdy wyczuwał, że zło przeważyło i szybko nie ustąpi. Mimo wszystko ludzie okłamywali siebie nawzajem, że to nie ma nic wspólnego z Tym-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać, że to wszystko to najzwyczajniej w świecie zmiana pogody, a smutek panujący u każdego w głowie to po prostu skutek obniżenia ciśnienia i braku słońca na niebie. Chyba jeszcze nikt nie był gotowy na powrót tego, co już było. Ledwo pozbierali się po ostatnich latach, znaleźli spokój i odetchnęli, a los znowu stawia ich wszystkich przed obliczem wojny i kolejnych strat. Dziewczyna potrząsnęła głową. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Muszą sobie dać z tym radę.

- Gotowa?
- Gotowa.

Obydwie w tym samym czasie chwyciły gazetę. Poczuły, że ich żołądki nieprzyjemnie zaczynają się skręcać, nogi odrywają się od ziemi, a świat zaczyna wirować. Przed ich oczami zaczęły pojawiać się z zawrotną prędkością najróżniejsze pokoje, domy, ogrody i wszelkie istniejące miejsca deportacyjne. Po czasie uczucie to ustąpiło, a czarodziejki znalazły się w cichym i ciemnym ogrodzie. Kilka kroków przed nimi widniał wysoki, ledwo trzymający się dom przypominający chlew z co najmniej trzema dobudówkami. Nora. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko. Dobrze, że na tym świecie jeszcze istnieje miejsce, w którym można zaufać każdemu. Weszły powoli do środka i od razu dopadła je uśmiechnięta kobieta w kuchennym fartuszku.

- Oh, Maddie, jak się cieszę! Wszystko u ciebie w porządku? - kobieta złapała blondynkę za ramiona uśmiechając się matczynie. Nagle za plecami dziewczyny zobaczyła drugą czarodziejkę w różowych włosach ściętych do ramion.

- Oh, na Merlina, Tonks! - Pani Weasley niewiele myśląc od razu zaczęła troszczyć się o gości.

Maddie uśmiechnęła się delikatnie widząc szczęśliwą panią domu i nareszcie spokojną Andromendę. Udało im się ukończyć misję z powodzeniem, nareszcie noc będzie spokojna. Aż do czasu następnego zebrania.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 07, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Black Coffee || M.A x S.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz