Bywał kaktusem

1K 89 195
                                    

najpierw krótko: gdy zobaczycie 🦁🦁🦁 to proszę bardzo o puszczenie sobie 'King and Lionheart' od Of monsters and men
a gdy pojawi się 🌍🌍🌍 puszczamy 'so will I' Hillsong United.
pierwsza jest w medii, ale mi się ostatnio nie odtwarza jak czytam cokolwiek więc w razie czego tutaj podaję tytuły i serio, bardzo polecam, bo chociaż troszkę robi klimat.

I z tym was zostawiam. życzę miłej lektury!

Gdyby umiejscowić w czasie początek tego wszystkiego, co Kozume Kenma skromnie nazywał swoim upadkiem, data przypadłaby na październik, jakiś tydzień przed jego urodzinami.

Może przyczyną była pogoda albo fakt, że dni robiły się coraz krótsze i wszystko wydawało się bardziej ponure, a może to po prostu Kenma zaczął nagle dostrzegać, jak parszywe i nudne właściwie jest jego życie.

Zaczęło się dosyć niewinnie, bo od głębokiego (lub też głębszego niż zwykle) zmęczenia i trochę gorszego samopoczucia, pomijając oczywiście, że Kenma był zmęczony zawsze, a jego samopoczucie nigdy nie trzymało się jakoś specjalnie dobrze.

Problem polegał na tym, że samego drugoklasistę ten rodzaj uczuć denerwował, bo nawet chwycenie za głupią konsolę nie sprawiało mu tej radości - okazywanej zazwyczaj wewnętrznie - co zwykle.

Spróbował to odespać, skupił się na siatkówce, graniu w ulubione gry, a raz nawet wszedł w jako-taką dyskusję z Kuroo, mając nadzieję, że wszystkie te czynności przywrócą mu jego dawną energię, której miał mało, bo mało, ale przynajmniej chociaż tyle.

Nic jednak nie pomogło, co zdawało się być jeszcze bardziej dołujące i wprawiło go w jeszcze gorszy humor.

♥♥♥

Kenma na dobrą sprawę uwielbiał myśleć i analizować, rozwiązywać swoje wewnętrzne problemy i obserwować, ale to uczucie, które pojawiło się niespodziewanie w jego życiu wybiło go absolutnie z normalnego rytmu, przez co na początku zmiana w jego zachowaniu była widoczna dla bardziej dokładnego obserwatora.

Później przywykł. W miarę, z czasem nadeszły też jego urodziny i wszystko wydawało się takie jak zwykle.

Nudne, bezbarwne i niemalże bolesne w swojej beznadziei.

Szesnasty października spędził w szkole, później na treningu siatkówki, a wieczorem umówił się z Kuroo na "świętowanie", co miało oznaczać raczej "wielogodzinne siedzenie przed ekranem, by razem wypróbować gry, które dostałem", ale nie zamierzał sprzeczać się ze starszym o nazewnictwo.

Nic nie wyszło poza schemat każdych innych jego urodzin, co w jakimś stopniu go cieszyło, ale też sprawiało, że życie wydało mu się jeszcze bardziej monotonne.

Kenma lubił jednak monotonię, albo też, rozpaczliwie próbował uciekać od zmian, sam do końca stwierdzić nie mógł która wersja jest bardziej poprawna. Może dlatego każde niechciane, nowe uczucie było dla niego dezorientujące i sprawiało, że czuł się gorzej, ale w końcu i do tego dało się przyzwyczaić.

Minął kolejny tydzień, za nim następny i jeszcze jeden, a Kenma po prostu był.

Nie żył, bardziej istniał, trochę funkcjonował, nieco z boku, ale może tylko on tak to odbierał.

Zanim się obejrzał, zaczął się listopad, później nadszedł dzień urodzin Kuroo, które szczęśliwie wypadały w niedzielę. Solenizant najpierw wyszedł ze znajomymi na miasto, a Kenma pomimo jego nalegań odmówił sobie tej wątpliwej przyjemności, chociaż wieczór i tak spędzili wspólnie. Tamtego dnia drugoklasista zdecydował się też powiedzieć przyjacielowi o podjętej decyzji, chociaż zdawał sobie sprawę z tego, że znacząco wpłynie to na humor starszego oraz obraz ich relacji.

Bywał kaktusem | KurokenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz