Rozdział 1

66 5 20
                                    

Jak codzień, obudziła ją głęboka cisza przerywana tylko czasami śpiewem ptaków. Słońce bezskutecznie próbowało przedrzeć się przez białą firankę. Rachel nie otwierała oczu. Leżała nieruchomo próbując przypomnieć sobie wczorajszy wieczór. Po dłuższej chwili wspomnienia zaczęły się wyostrzać. Fajki, impreza, ciemne i duszne pomieszczenie pełne ludzi, alkohol, kolorowe światełka rażące w oczy i w końcu jej własne łóżko. Taaak, to była zdecydowanie udana impreza. Postanowiła zdjąć ze swojego ciała pierzynę i wstać, lecz gdy tylko odkryła jej kawałek zrezygnowała z tego pomysłu. Na zewnątrz było zimno, więc kto chciałby wychodzić z ciepłego łóżka? No cóż, na pewno nie ona. Ale przecież trzeba coś zrobić, ogarnąć się...

Mimo, iż jej mózg stanowczo się buntował, to szybkim ruchem odciągnęła kołdrę na bok, usiadła na łóżku i wsunęła stopy w kapcie. Kiedy już wstała i miała zamiar coś ze sobą zrobić, jej głowę przeszył ostry ból i dostała mdłości. Natychmiast opadła na łóżko zastanawiając się nad przyczyną tych dolegliwości. Ewidentnie wczoraj troszkę za dużo wypiła jak na swoją głowę... Ale impreza na zakończenie wakacji jest tylko raz w roku, prawda? Powoli wstała i udała się do łazienki na szybki prysznic.

Z powodu małej ilości czasu Rachel na śniadanie musiała ograniczyć się do naleśników z jagodami. W pośpiechu zdążyła tylko porwać paczkę papierosów z szafki nocnej i już po chwili szła leśną ścieżką. Byłby to niezwykły widok, jak 17-letnia brunetka ubrana w spódniczkę i elegancką koszulę, paląc papierosa idzie przez las. Powiedziałam ,,byłby", ponieważ tamtędy nikt nie chodził, nie licząc właścicieli psów oraz biegaczy. Z reguły dziewczyna nikogo nie spotykała (co było jej na rękę), lecz wiedziała, że czasami ktoś tamtędy spaceruje. Można to było śmiało stwierdzić po zostawianych śmieciach przez owego wędrówce. Dziewczyna wtedy krzywiła się z niesmakiem i podnosiła rzecz z ziemi, aby przy najbliższym śmietniku ją wyrzucić.

Rachel bardzo przepadała za tym lasem. Często przez niego przechodziła, więc zdążyła już się z nim oswoić, a nawet zaprzyjaźnić. Dla niej ten las był niezwykły. Wiązała z nim również wiele wspomnień, lecz nie chciała sobie nimi teraz zawracać głowy. Jest początek roku, w końcu spotka przyjaciół, więc nie chciała psuć sobie humoru przeszłością.

Zanim się obejrzała, już wyszła z lasku i szła chodnikiem. Po przebyciu dość krótkiego dystansu dotarła na przystanek autobusowy. Stało tam sześć osób. To i tak dużo - pomyślała dziewczyna. Zwykle jeździ sama albo z jednym czy dwoma pasażerami.

Czekając na autobus zapaliła kolejnego papierosa. Zdecydowanie była od nich uzależniona. Jak zwykle nie zdążyła go skończyć palić, ponieważ pojazd już przyjechał. Rutynka. Przepuszczając ludzi w drzwiach przy okazji wyrzuciła niedopałek, aby pozbyć się podejrzanego wzroku kierowcy.

Droga autobusem do szkoły trwała około 25 minut, więc idealnie wystarczało to na odsłuchanie jej ulubionych piosenek. Nie było sensu tępo wpatrywać się w okno, ponieważ znała już te widoki na pamięć. Włożyła więc słuchawki do uszu i zaczęła słuchać ulubionych kawałków muzyki.

Kiedy wysiadła z samochodu, aż się zdziwiła, kiedy zaczerpnęła świeżego powietrza, że w autobusie było tak duszno. W środku nie było tak tego czuć.
Poszła ulicą w stronę szkoły. Nie była to długa wędrówka. Po kilku minutach przed jej oczami ukazała się szkolna brama. Wywoływały u niej wspomnienia, a także delikatne podekscytowanie na myśl o nowych dowcipach, które będzie mogła zrealizować z przyjaciółmi. Mimo, iż nauczyciele zanudzali na lekcjach, a woźne z każdym rokiem stawały się dla uczniów coraz bardziej wredne, to kochała tą szkołę.

Otworzyła furtkę i weszła na dziedziniec. Na dworze było dość ciepło, ale Rachel wolała usiąść w środku, w szkolę, aby uniknąć spojrzeń innych uczniów. Nienawidziła, gdy dzieci wlepiały w nią swoje gały. Było to bardzo krępujące. Lecz gdy tylko nacisnęła klamkę, aby wejść do środka, drzwi ani drgnęły.
-Cholera- mruknęła dziewczyna.
Zirytowana odeszła w kierunku dziedzińca, a następnie usiadła na ławce w jego najdalszym kącie. Nicole nie będzie miała problemu, aby ją odnaleźć. Czekając na nią zapaliła kolejnego papierosa. Już trzeciego tego dnia. A myśli znów powlokły ją do wcześniej wspomnianej dziewczyny...

Nicole była jej najlepszą przyjaciółką, którą znała od dziecka. Nikt inny jej tak nie znał, jak ona. Rozumiały się bez słów. a niektórzy nawet mylili je z siostrami. Wypad na miasto w kigurumi jednorożca to zdecydowanie pasujące do nich numery. Potrafiły śmiać się na cały głos z sucharów, gdy inni nieśmiało się tylko uśmiechali i płakać przy byle jakim filmie. Bardzo za nią tęskniła. Owszem, na wakacjach kilka razy się spotkały, lecz to nie to samo co codzienne przebywanie ze sobą po kilka godzin.

Po 10 minutach Nicole przyszła z wielkim uśmiechem na twarzy. Dziewczyna odwzajemniła ten uśmiech, natychmiast do niej pobiegła i wpadły sobie w ramiona. Rachel w biegu niechcący upuściła niedopalonego papierosa, a Nicole szybko go podniosła i spytała:
-Znowu palisz? Który to już? - i zakładając ręce na boki zrobiła surową minę.
-Trzeci - mruknęła nastolatka - Ale nie przesadzaj, przecież palę tyle samo co ty- powiedziała na swoją obronę widząc minę przyjaciółki.
-No dobra, chodź już, bo miejsca nie będzie na nasze grube tyłki, a w szkole nie mamy niestety dżentelmenów, którzy by nam miejsca zwolnili.
Więc wzięły się pod rękę i poszły zająć sobie miejsca.

Aby zabić czas rozmawiały o wakacjach. Rachel nie miała za bardzo o czym opowiadać, ponieważ całe wakacje spędziła w domu. Nicole za to była w Szwajcarii u swoich ciotek i spędziła tam miesiąc, więc teraz gadała jak najęta i pokazywała jej zdjęcia z całego wyjazdu. Śmiały się szczególnie z jednego, które pokazywało Nicole oraz jej ciotkę Carmen, które ubrudzone błotem bezskutecznie próbują nakarmić małe świnki.

Nagle Nicole oderwała oczy od telefonu, a jej oczy się zwęziły.
-Widzisz tego typka, który opiera się o ścianę? - odezwała się w końcu po chwili obserwowań.
Rachel spojrzała we wskazanym kierunku. Zobaczyła tam dość wysokiego bruneta, który wpatrywał się w ekran telefonu. Miał słodką grzywkę, która opadała mu niesfornie na czoło. Ubrany był w białą koszulę, czarne jeansy i adidasy. Nastolatka dostrzegła także małą bliznę przecinającą prawą brew, która dodawała mu tylko uroku. Kiedy się uśmiechnął przez krótki moment do telefonu zdołała zauważyć dwa urocze dołeczki na policzkach.

Dziewczyna nawet nie zauważyła, że ma delikatnie rozchylone usta i wpatruje się w chłopaka jakby był ósmym cudem świata. A dla niej na pewno musiał nim być.
-Widziałaś go kiedyś? - Nicole wyrwała nastolatkę z transu.
Rachel szybko zamknęła usta, przeniosła wzrok na przyjaciółkę i pokręciła przecząco głową. Nie, nie znała go, ale już zdążyła tego pożałować. Postanowiła narazie nie zdradzać swoich emocji i zachować kamienną twarz, lecz było to bardzo trudne, ponieważ serce jej bardzo mocno biło, a głowę wypełniała tylko jedna myśl:
,,Boże, jaki ten chłopak jest cholernie przystojny."

______________________________________

Czeeeść, witam w moim pierwszym opowiadaniu na wattpadzie! Mam nadzieję, że spodobał wam się pierwszy rozdział i zachęci was do dalszego czytania! ;3 Proszę także o wyrozumiałość, ponieważ pierwszy raz biorę się do pisania takiego opowiadania c; Lecz możecie w komentarzach poprawiać błędy i udzielać rad ^-^
Komentujcie i oceniajcie!
Do napisania! 💕

The great party is over.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz