∆part one∆

499 50 38
                                    

Był spokojny sobotni wieczór. Nic nie wskazywało na to, by coś zagrażało miastu, dlatego Peter i Wade leżeli razem na kanapie, w domu strasznego i oglądali film w telewizji.

W pewnym momencie Wade głośno zwiewnął i przyciągnął tym samym do siebie Petera.

- Petey... nudzi mi się. - jęknął już wyraźnie znudzony filmem Wade.

- A co ja mam z tym wspólnego?

- Zróbmy coś ciekawszego niż oglądanie tego jak, że interesującego filmu.

- Czyli?

- Czyli wiesz co. - wymruczał mu do ucha.

Peter w odpowiedzi spiął się odrobinę i pokręcił przecząco głową. Wade westchnął i wiedząc, że mu się nie uda osiągnąć upragnionego celu, wrócił do oglądania filmu.

Siedzieli blisko siebie do momentu, w którym młodszy nie oznajmił, że musi wyjść. Ubrał się szybko i w takim samym tempie znalazł się w mieszkaniu cioci. Tam przebrał się w stój spidermana i poszedł na patrol.

Wiedział, że coś było nie w porządku. Czuł to, ale nie chciał też niepokoić Wade'a, dlatego wybrał się sam. Domyślał się, że starszy będzie go później wypytywać dlaczego musiał tak nagle wyjść, ale zbytnio się tym nie przejmował.

Po prawie dwugodzinnej wędrówce po mieście, zrezygnowany usiadł na dachu przypadkowego budynku i zdjął maskę. Przetarł twarz dłońmi i rozejrzał się raz jeszcze. Przez ten czas nie znalazł nic, ale jego pajęcze zmysły szalały, więc wiedział, że coś się dzieje. Niestety nie potrafił określić gdzie dokładnie.

Rozejrzał się w prawo, później w lewo i tak parę razy pod rząd, myśląc że to coś da. Oczywiście nic nie dało. Dopiero kiedy założył maskę z powrotem i odwrócił się ujrzał obiekt, który w dość szybkim tempie spadał ku ziemi.

Bez zastanowienia ruszył w tamtym kierunku. Po dotarciu do miejsca zderzenia tajemniczego obiektu z powierzchnią, zobaczył, że jest to statek kosmiczny.

Przyjrzał mu się z bliska z dokładną ostrożnością, ocenił także szkody i lekko się uśmiechnął, że nie był to teren zamieszkały, także ofiar nie było.

Obszedł po raz kolejny statek i w końcu znalazł coś ciekawego. Były to zbiorniki z czymś ciekłym oraz czarnym. Podszedł bliżej by się temu przyjrzeć i nawet nie spostrzegł, że jedna z tych substancji wchłonęła do jego ciała.

Nie za bardzo rozumiał, z czym ma do czynienia, więc postanowił tego nie dotykać i zostawić to specjalistom, dlatego kiedy usłyszał, że nadjeżdżają służby bezpieczeństwa, wycofał się z miejsca zdarzenia i wrócił do mieszkania Wade'a.

Tak jak się spodziewał, jego chłopak oczekiwał jakiś wyjaśnień. Zdjął swój strój, po czym założył jakieś ciuchy strasznego i usiadł z nim na kanapie. Dokładnie opowiedział co się stało, a Wade słuchał każdego jego słowa.

— Przecież coś mogło ci się stać! Dlaczego nic mi nie powiedziałeś? — spytał z wyrzutem oraz troską mężczyzna.

— Bo poszedłbyś ze mną, a nie za każdym razem chce iść z tobą. Nie zrozum mnie źle, Wadey... lubię czasem sam się wykazać.

— No dobra, mogę to zrozumieć, ale chociaż powiedz, że niczego tam nie dokonałeś.

— Już ci mówiłem, że niczego nie dotykałem. — westchnął Peter trochę zmęczony ową dyskusją, która i tak nigdzie nie prowadziła.

Po chwili poczuł jak Wade go przytula i szepcze.

— Mój dzielny chłopczyk.

W odpowiedzi, Parker zaśmiał się krótko i wtulił w niego. Trwali tak już przez resztę wieczoru, a kiedy nastała noc, Wilson zaniósł bruneta do łóżka,  położył się koło niego i spali przytuleni do siebie.

Pierwszy obudził się Peter. Przetarł oczy i spojrzał na śpiącego jeszcze Wade'a. Uśmiechnął się na ten widok, choć długo to nie trwało, gdyż poczuł nagłą potrzebę zjedzenia dużej ilości jedzenia.

Ruszył więc do kuchni, wstawił, przy okazji, wodę na herbatę i zaczął szukać czegoś co by się nadało do zjedzenia. Po kilkunastu minutach dogrzebał się do ciasta, które miało być niespodzianką dla starszego. Bez większego zastanowienia, zjadł je tak szybko, że sam siebie zaskoczył. Niestety nie pomogło to zaspokoić głodu, więc szukał dalej.

Kiedy do kuchni wszedł Wilson, zastał dość niespotykany widok, a mianowicie porozrzucane resztki jedzenia po podłodze, ale i blacie, a samego chłopaka klęczącego przed koszem na śmieci i prawdopodobnie wymiotującego. Podszedł do niego w paru krokach i położył dłoń na ramieniu.

— Peter... wszystko w porządku?

Nastolatek podniósł głowę znad śmietnika i kiwnął głową, po czym wrócił do poprzedniej czynności.

— Bo wiesz, nie codziennie widzę ciebie rzygającego do śmietnika, a jedzenie jest praktycznie rozrzucone po całej kuchni. Mam nadzieję, że nie próbowałeś znów gotować, bo nie chce nawet przypominać jak to się skończyło ostatnim razem. — mężczyzna kontynuował swój monolog, podczas gdy Peter zdążył wstać z klęczek i zacząć sprzątać.

Starszy patrzył na niego i zastanawiał się czy ten w ogóle go słuchał. Wyszedł jednak z założenia, że nie będzie teraz o tym myśleć i pomógł mu sprzątać.

Zaraz wszytko wyglądało tak jakby wcale nie było nieprzyjemnej sytuacji z jedzeniem w roli głównej, a chłopak zrobił im po herbacie. Gdy obaj już siedzieli przy wysepce kuchennej, pili w zupełnej ciszy napoje.

Peter sam się zastanawiał dlaczego rzucił się tak na jedzenie, a Wade zastanawiał się czy jego chłopak może nie złapał jakiejś choroby.

— Męczy mnie ta cisza. — pierwszy odezwał się nastolatek, jednak nie podnosząc wzroku znad kubka.

— To może chcesz mi powiedzieć co to było przed chwilą? — spytał dość spokojnie Wilson, który patrzył na swojego rozmówcę i czekał na jakąkolwiek reakcję z jego strony.

— A nie możemy o czymś innym, o czymś przyjemniejszym?

— Petey...to nie wyglądało normalnie, może chociaż powiesz o tym cioci, a ona zapisze cię do lekarza.

— Przecież nie jestem chory! — krzyknął lekko zdenerwowany, jednak zaraz wymamrotał. — Przepraszam, wcale nie chciałem krzyczeć.

— Wszystko jest w porządku, przecież każdy się denerwuje. Ja tylko chce żeby ktoś się tobą zajął, skoro nie chcesz bym ją to zrobił.

— To nie tak...— zaczął chłopak, jednak nie dane było mu skończyć, gdyż Wade mu przerwał.

— Więc jak? Powiedz mi, bo ja nie wiem.

— Sądzisz, że ja wiem? Wstałem i od razu poszedłem do kuchni, bo byłem cholernie głodny, mimo, że wczoraj jedliśmy sporą kolację. Sam nie wiem dlaczego tak się stało, a nie inaczej, okej? Więc zejdź ze mnie i pogadajmy o czymś innym.

— Dobrze, spokojnie księżniczko. — mężczyzna zaśmiał się i poprowadził młodszego na kanapę.

— Serio? Kolejny dzień spędzimy leżąc na kanapie i oglądając coraz to bardziej nudne filmy?

Wilson natomiast pokiwał głową i zachichotał, włączając telewizję. Doskonale wiedział, że Peter też się ciszy z tego i tylko udaje, że wolałby robić co innego.

Także całą niedzielę, Peter i Wade spędzili leżąc pod kocem na dość niewygodnej kanapie i oglądając nudne filmy, które były puszczane w telewizji.

×××
mamy pierwszy rozdział, mam nadzieję, że choć trochę się podoba :)

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 12, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

i hear you | parker x venomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz