i don't want a lot for christmas, there is just one thing i need

967 127 431
                                    

 - Stop, Pheobe, zatrzymaj się w tym momencie! 

   Louis naprawdę nie miał siły. Była Wigilia, a on musiał spędzać czas w galerii z dziewczynkami, ponieważ chciały zobaczyć Mikołaja, który akurat miał przerwę na obiad. Nie podobało się to mu, ponieważ miał tylko pięć godzin do rozpoczęcia się konkursu, a on musiał wyglądać tam jak cholerna perfekcja.

   Tomlinson, bądźmy szczerzy, był osobistością tego miasta. Małego, bo małego, ale jednak miasta. Ale cóż, było ono wystarczające, by mieć kilka rozpoznawalnych talentów, w tym i jego. Bo, nie chwaląc się, ze swoim keyboardem i głosem jak przewodniczący chóru aniołów, był najzwyczajniej w świecie zajebisty. Nie chwaląc się. Dlatego też wybrano go do jury w pseudo konkursie organizowanym przez centrum kultury, w którego skład wchodziła też jakaś aktorka teatralna oraz lokalny tancerz, ale brunet się nie bardzo tym przejmował.

   Gdy chłopak planował swój strój i to, jakie spodnie ubierze by podkreślić swoje atuty, na fotel wrócił "Mikołaj". No chyba to kurwa jakiś żart. Daisy wdrapywała się właśnie na kolana jakiegoś muzułmańskiego przebierańca. Nie, nie, nie. I gdy Louis właśnie miał startować do ratunku, ktoś chwycił go za ramię. I to był najpiękniejszy ktoś na tej planecie.

- Spokojnie, nie ma nic ukrytego pod strojem. Zayn to bombowy chłopak, ale potrafi być wychowany. - I w tamtym momencie Tomlinson się zakochał. I to w zielonych oczach pięknego pomocnika Mikołaja o długich, czekoladowych loczkach z zieloną czapeczką na nich. Możecie wierzyć, że w całym życiu nie widział nic piękniejszego od tego chłopaka z dołeczkami tak głębokimi, że spokojnie mógłby tam zamieszkać. Właściwie, to miał ochotę wsadzić tam palec. Albo je wycałować. Nieistotna różnica. Na uszach miał atrapę elfich narządów słuchu. Jego szerokie barki opinał zielony kubraczek z białym futerkiem przy rękawach i kołnierzyku, a długie nogi, mające chyba dwa metry, podkreślały rajstopy w czerwono-zielone paski oraz krótkie spodenki, również z futerkiem. Na stopach miał ogromne buty z wywiniętymi koniuszkami oraz dzwoneczkami. Urocze.

- Ja, ummm... dobrze?

- Ślinisz się.

- A ja Louis. - Kurwa co? Właściwie, to jednak dobrze powiedział, bo piękny chłopiec się zaśmiał, pogłębiając przy tym dołeczki.

- Miło mi, ja-

- Pomocnik Mikołaja proszony jest o powrót do stoiska.

   I wtedy nieznajomy odszedł z uśmiechem, a brunet miał go więcej nie spotkać. Na szczęście, przeznaczenie jest jednak czymś pięknym.

- Lou, zaufaj mi, że wyglądasz świetnie - westchnęła Lottie, gdy jej brat przymierzał już dziewiętnastą bluzkę.

- Czy ja wiem... - Obejrzał się kolejny raz w lustrze. Miał na sobie golf w piernikowe ludziki, śnieżynki oraz choinki, do tego czarne rurki, które musiały być idealnie dopasowane do niektórych części ciała (nie wińcie go, naprawdę miał świetny tyłek), czarną, sztruksową marynarkę, która leżała perfekcyjnie, a do tego czerwone vansy w płatki śniegu.

- Idź się skończyć zbierać i wyjdź, błagam. Mam cię dość. - Niebieskooki w odpowiedzi jedynie poczochrał jej włosy i za radą poszedł do łazienki.

   Wysoki quiff, podkreślone kości policzkowe dużą dawką rozświetlacza oraz błyszczyk o smaku cynamonowych ciasteczek były tym, co zrobiło Louisa Louisem. Naprawdę, kochał podkreślać swoją urodę i sprawiać, że czuł się jak najcudowniejszy człowiek, jaki chodził po Ziemi. 

   Chwycił kluczyki do samochodu, dał po buziaku mamie i rodzeństwu, a następnie ruszył na podbój konkursu, czując rosnącą ekscytację. Emocje w nim buzowały, dzięki czemu perlisty uśmiech przyozdobił jego twarz w towarzystwie zmarszczek wokół oczu. W tamtym momencie był on synonimem radości.

i don't want a lot for christmas
, there is just one thing i needOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz