1.

34 4 2
                                    

Dzisiaj muszę iść na sprawdzian z matematyki, uczyłam się na niego całą noc.
Najlepszy poranek przed sprawdzianem. Serio. Najpierw zaspałam, potem okazało się, że nie ma prądu, więc nie mogłam zakryć cieni pod oczami po ciemku, po zarwanej nocy, a do tego mój brat zabrał nasz wspólny samochód i pojechał beze mnie. Dupek myśli, że może wszystko skoro jest 6 minut starszy. Bliźnięta powinny być chyba zgrane, czy coś. My na szczęście nie jesteśmy nawet podobni. On, to wiecie, marzenie każdej dziewczyny, wysoki, ciemne, kręcone włosy i jasne zielone oczy dopasowane do jego ładnie opalonej twarzy, zbudowany tak jak powinien być zbudowany gracz footballu. Czasami jest to straszne gdy idziemy na plażę, a moim przyjaciółkom ślina leci na jego widok. Ja wyglądam inaczej, raczej przeciętnie. Całe szczęście. Też mam ciemne włosy, ale proste jak druty i każda próba zrobienia czegoś z nimi kończy się tym, że po jakimś czasie z powrotem są proste. Ciemne niebieskie oczy na prawie białej twarzy wyglądają czasem strasznie, dzisiaj w szczególności w pakiecie z cieniami pod oczami. Mierze jakieś pięć i pół stopy, i mam zaokragloną sylwetkę, a moja stopa nigdy nie przestąpiła drzwi siłowni więc nie ma co oczekiwać na jakieś mięśnie, phi.
Czasami wydaje mi się że któreś z nas zostało podmienione. Mój brat może głupi nie jest, ale poza tym to stereotypowy mięśniak. A ja to poza moim lenistwem, to jestem miłośnikiem matematyki.
Koniec z tym, muszę zdążyć na ten sprawdzian. Wychodzę 5 minut przed autobusem, przystanek mam tak blisko jak z pokoju do kuchni, a uwierzcie mi jak jestem głodna to ten dystans nie istnieje. Ale gdy zamykam drzwi to widzę tylko tył autobusu. Już nawet nie biegnę, bo we wtorki i środy kierowcą jest pan Jensen, a on specjalnie przyspiesza żeby mnie nie zabrać. Nie wiem jaki problem ma ten typ, ale już wczoraj przez niego nie poszłam do szkoły, bo gdy zobaczyłam jak już rusza z przystanku to złapałam takiego doła, że wróciłam do łóżka. W poniedziałek też nie poszłam do szkoły, ale powód był zupełnie inny. Kto z własniej woli idzie na sprawdzian z angielskiego, gdy ma możliwość zrobienia sobie dłuższego weekendu.
Dzisiaj środa, na 4 lekcji mam sprawdzian. Zdążę dojść do szkoły, nawdycham świeżego powietrza i lepiej będzie mi się myślało na sprawdzianie, tak.
Gdy dotarłam do szkoły cała zmarźnięta - bo znowu za lekko się ubrałam jak na poczatek grudnia - zaczęła się już trzecia lekcja. Dobrze, że już po dzwonku, bo pewnie któraś z dziewczyn by mnie zobaczyła i zaciągnęła by mnie na angielski. Tfu. Mam teraz czas by pójść i schować się w sali przeznaczonej dla mojego matematycznego koła i powtórzyć szybko wzory. Po jakichś 10 minutach mojej nauki usłyszałam hałas na korytarzu, wyjrzałam prze okienko w drzwiach i zobaczyłam dwóch bijacych się chłopaków, jednego znałam, aż za dobrze.
Matthew - mój brat bliźniak aka dupek - znów wdał się w bójkę. Suuper. Dobra muszę im przerwać. Bo jak go znowu zawieszą to nie zagra już w tym roku. A to nasza ostatnia klasa.
Wychodzę po cichu z sali i podchodzę do chłopaków, zaczęli bić się na podłodze. Wołam brata po imieniu, nie słyszy. Norma. Zawsze jak się bije to trzeba mu przerwać uderzając go czy coś, żeby wyciągnąć go z tego transu, którym są te zapasy. Żałosne trochę, ma 18 lat, a turla się po podłodze z jakimś chłopakiem. Nie mam zamiaru podchodzić, bo nie chcę oberwać. Wrócę do klasy i zabiorę najcięższą książkę jaką znajdę i rzucę w nich. Niech się opamiętają zanim jakis nauczyciel ich znajdzie i zje.
Cudownie słownik do angielskiego. Kurde. Co on robi w sali od matematyki?! Czemu on jest w tej świątyni?
Dobra, to idealna rzecz do rzucenia w takich głupków. Mam nadzieję, że dostaną tak mocno, że wbiję to im trochę wiedzy do tych pustych łbów.
A oni nadal się biją, nie znudziło się im to jeszcze, nieźle, moją aktywność fizyczna kończy się i zaczyna na wejściu na drugie piętro po schodach i już wtedy moje płuca wołają o tlen, ale nie ważne. Teraz na górze jest Matt, to nie jest problem w niego rzucić, tylko dobry zamach, żeby go zabolało. Książka poleciała i uderzyła z plaśnieciem w jego plecy. Chyba zabolało bo zajęczał z bólu i stoczył się z tego drugiego chłopaka i popatrzył na mnie z mordem w oczach, ale nie przejęłam się tym, bo gdy zobaczyłam tego drugiego to pomyślałam, że mogłabym zrobić dla niego wszystko, nawet rozwiązać najtrudniejszy dowód.

MatematykaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz