- Nickolette! Julienne!
Słysząc krzyk mojej mamy zaniepokoiłam się, ponieważ coś musi być nie tak, skoro mama zwraca się do mnie i mojej siostry pełnym imieniem.
Zeszłyśmy na dół po schodach dostrzegając kobietę siedzącą przy stole z telefonem w ręku opatuloną kocem.
- Coś się stało? - zapytałam pierwsza.
- Opiekunowie babci z Mediolanu dzwonili do mnie przed chwilą. - oznajmiła łamiącym się głosem.
- Co takiego powiedzieli? - zaintrygowała się moja młodsza siostra.
- Poinformowali mnie, że stan jej choroby pogarsza się stopniowo. - zakryła twarz ręką. - Musimy jak najszybciej tam polecieć.
- Mamo, ale przecież to kawał drogi stąd! - usiadłam obok niej. - Zresztą mi, tak samo jak Julienne zaczyna się szkoła za niecały tydzień.
- Macie rację, ale babcia teraz potrzebuje stałej opieki, a lekarze nie mogą jej tego ofiarować. - powiedziała. - Do szkoły możecie chodzić tam na miejscu. To nic złego. Znacie wszystkie potrzebne języki, więc dacie sobie radę.
Spojrzałam się na Julie, tak samo jak ona na mnie. Złapałam ją za rękę i oddaliłam się trochę od zamartwionej matki.
Mimo, iż Julienne jest młodsza ode mnie tylko o dwa lata, czasem bywa bardziej dojrzalsza ode mnie.
- Co o tym wszystkim myślisz? - zaczęła.
- Jeden wielki absurd. - westchnęłam.
- Wiesz, że teraz będziemy musiały się tam przeprowadzić, bo inaczej się nie da? - chciała mnie uświadomić tego co się zaraz wydarzy.
Bardzo tego nie chciałam. Być może to z powodu mojego wcześniejszego życia we Włoszech. Stało się tam zbyt wiele rzeczy, żebym jeszcze chciała tam wracać.
- Wiem. - pokiwałam głową i wróciłyśmy do mamy.
- Kiedy mamy wylot? - spytała blond włosa.
- O północy. - odpowiedziała kobieta.
Wyjęłam telefon z kieszeni i spojrzałam, że jest godzina 18:00.
- Mamy jakieś pięć godzin, żeby się spakować. - otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. - Ja już zacznę.
Podeszłam do szafy i wyjęłam największą walizkę jaką posiadam. Weszłam na górę i zaczęłam się pakować. Na początek ubrania, bielizna, buty, rzeczy do szkoły i oczywiście moja szczęśliwa poduszka.
Kiedy się spakowałam, spojrzałam na zegar i powiedziałam do siebie pod nosem:
- Cztery godziny pakowania, no ładnie. Przynajmniej wszystko mi się zmieściło do jednej walizki.
Pomyślałam, że dobrym pomysłem jest zajrzeć do siostry zobaczyć jak sobie radzi. Wtem zobaczyłam taki bałagan jakiego jeszcze w życiu nie widziałam. Wszystko było porozrzucane po całym pokoju.
- Za godzinę wychodzimy z domu. - powiedziałam błagalnym tonem.
- Spokojnie, ja wszystko wiem i umiem. - gestykulowała niespokojnie rękoma.
- No skoro tak.. - wzruszyłam ramionami i wyszłam z jej pokoju kierując się do szafy po torbę na przybory z łazienki.
Po jakimś czasie, gdy się już spakowałam usiadłam na kanapie w salonie i zaczęłam myśleć na różne tematy. Mianowicie o tym co będzie gdy już się przeprowadzimy do tych Włoch, czy będzie tak samo jak wcześniej, co stanie się z tym domem.. milion różnych myśli, a żadnej odpowiedzi na żadne z pytań.
---
Okey, to jest pierwszy rozdział mojego nowego opowiadania o Marcusie i Martinusie. Wybaczcie, że jest mega krótkie, ponieważ to było tak naprawdę wstęp, a następne rozdziały będą dłuższe. ❤️
CZYTASZ
Sławny przypadek | Marcus & Martinus
FanfictionCzasami musisz być daleko od ludzi, których kochasz, ale to wcale nie oznacza, że kochasz ich mniej. Czasami to sprawia, że kochasz ich nawet bardziej. "- W takim razie co cię sprowadza aż z Californii? - spojrzał na mnie z lekko zmarszczonym czołem...