Rozdział II-Niebezpieczeństwo Jest Blisko...

20 4 2
                                    

Siedzieli w karczmie. Zwykłej, przydrożnej karczmie. Ta, jak każda inna, śmierdziała fajkami, potem i starym piwem. Ohydnym piwem. Morgan po pierwszym łyku wypluł wszystko, a resztę razem z kuflem wywalił na posadzkę.

- Gorszego piwska nie piłem!

- Karczma ''Na Trakcie'' gości głównie strudzonych podróżnych i uchodźców. Tym, nie trzeba wiele - stwierdził młody mężczyzna, przeczesujący palcami brązowe włosy.- Ale rzeczywiście, wyjątkowo podłe jedzenie.

- No, i ile trzeba czekać na posiłek- Splunął.

- Oby we wsi Kołorzecze mieli lepszą strawę.

- A co cię tak do tej dziury ciągnie, Nathan?- Spytał Morgan.

- Trzeba ostrzec wieśniaków- powiedział stanowczo.- Teraz, gdy z wsi Lubierze zostały zgliszcza, orkowie mają wolną drogę na zachód. A ich pierwszym celem będzie właśnie Kołorzecze. Powinni dostać wsparcie z samego Harboru.

- Myślisz, że wyślą wojska z samej stolicy?- spytał drwiąco.

- A skąd niby?- rzekł z przekąsem.- Z Attonu będą się tłuc?

- Ja myślę- Morgan popatrzył mu prosto w oczy.- Że Kołorzecze nie dostanie żadnego wsparcia. To prosta wioska, tylko ryby łowi, i sama wszystko zżera. Czyści Vaskę z ryb. Kilkadziesiąt chamów w tą czy w tą Królowi nie zrobi różnicy.

- Vaska to ogromna rzeka, największa w kraju! Ile ryb mogą zjeść mieszkańcy Kołorzecza? Król jest aż tak pazerny na to kilkanaście kilogramów ryb?

- Pff, kilka kilogramów- parsknął.- Te syny chamskie nie wliczając chleba, wpierdalają tylko ryby! Rybakom ze stolicy potrzebny jest każdy kilogram. Wojsko to samo. Każdy pachołek jest na wagę złota. Nie sądzę, aby Król ryzykował wojskiem dla jakiś wieśniaków- zawyrokował Morgan.

- Lud mu tego nie przepuści.

- Nate, nie załamuj mnie. W tej imitacji kraju, już od dawna panuje anarchia. Gdyby nie magowie, wszystko by chuj jasny strzelił.

- A elfowie? Krasnoludy? Oni zatrzymali siły Zła w pierwszych natarciach. Harbor upadłby, gdyby nie krasnoludzcy tarczownicy oraz elfi łucznicy, tancerze ostrzy...

- A Wyklęci, to co kurwa! Co najmniej kilkunastu Wyklętych stało tam, w deszcz, i przelewało plugawą krew! Ale potem, po wygranym starciu, nieludzie otrzymali największe straty. Elfy przepędzono w Las Grinholl, a krasnoludy musiały uciekać w góry Pięciuset Tarcz! Tak traktowano zwycięzców!- uniósł się Morgan. Nie lubił władzy ''panującej'' w kraju, a już na pewno nie był patriotą. Nie szkoda mu również poległych, dalszego losu ocalałych. Ale to czego dopuścili się ludzie, to zwykłe skurwysyństwo.

- Dobrze tam, nieludziom!- wydarł się ktoś.- Się nie umie walczyć, to się przegrywa!

- Dobrze gada!

- Noo!

- A co wy tam wiecie, moczymordy! W życiu miecza nie trzymaliście!- stwierdził czarnowłosy.

- Ja żem nie umie walczyć?!- Czarnobrody mężczyzna splunął pod buty Morganowi.- Zara obaczysz, jak umie wojować! Ja na wojaczce się znam! Jeno łeb ci utrącę, to żem pójdę ci matkę wychędożyć, kurwi syn... AARGGHH!!!

Czarnobrody nie zdążył już powiedzieć, czyim synem jest Morgan. Wiązki mrocznej energii wystrzeliły z palców Wyklętego, i błyskawicznie wdarły się do ciała chłopa przez oczy, uszy, nos i gębę. Zaczął warczeć gardłowo, plując czarną krwią na wszystkie strony, nienaturalnie się trzepiąc. Cierpiał bardzo. Wiedział to Nathan. Nie bez powodu czar Penetracji należał do jednego z ulubionych zaklęć Morgana.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 16, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

WyklęciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz