*Sylwia*
Krzątałam się po salonie bez celu. Przeglądałam telefon, gdyż nic innego mi nie pozostało. Było naprawdę wcześnie rano. Tak wczesne wstanie było spowodowane tym, że za dwie godziny wyjeżdżałyśmy na Summer Campa, pierwszy turnus. W dodatku musiałam podjechać po Olgę, moją siostrę, która nocowała u swojego chłopaka. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, widniała szósta rano i stwierdziłam, że pora się już zbierać. Mimo, że jest lato, z rana, jak narazie nie jest najcieplej, aczkolwiek nie najzimniej. Tak więc ubrałam czarne szorty, biały top na cienkie ramiączka, oraz czarne trampki do kostek. Wcześniej, pomimo porannej godziny, wykonałam staranny makijaż. Nie potrafiłabym się do niego nie przyłożyć, zawsze staram się dbać o swój wygląd i mam nadzieję, że mi to wychodzi. Byłam w trakcie zamykania domu na dwa spusty, gdy usłyszałam znajomy mi dźwięk otrzymania wiadomości. Szybko rzuciłam wzrokiem na ekran telefonu i od razu szeroko się uśmiechnęłam. To Jasiu, mój chłopak, życzył mi miłego dnia, po czym dodał, że specjalnie dla mnie tak wcześnie wstał, bym ostatni raz się z nim pożegnała. Przewróciłam oczami z uśmiechem. To kochany gest z jego strony. I tak pozostało mi jeszcze trochę czasu, więc nic nie szkodzi, bym podjechała do swojego ukochanego choć na chwilę.
Wsiadłam za kierownicę samochodu, delikatnie przecierając oczy, by nie zniszczyć nowo zrobionego makijażu. Podobał mi się efekt końcowy, naprawdę. Standardowo włączyłam moją ulubioną stację radiową i ruszyłam pod mieszkanie mojego mężczyzny, śpiewając przy tym z Ed'em Sheeran'em. Powili wysiadałam z pojazdu, choć w środku rozpierała mnie energia, zawsze reaguję tak na spotkanie z Jasiem i nie mogę uwierzyć, że niedługo zamieszkamy razem. Nie dzwoniłam dzwonkiem, za to zapukałam o drzwi dwukrotnie. W ten oto sposób Dąbrowski zawsze wiedział, że to ja stoję na jego wycieraczce i wzajemnie. Z Arturem miałam podobnie, jednak nawet nie chcę o nim myśleć. Nie, gdy przed moimi oczami stoi w rozczochranych włosach, z uśmiechem na twarzy, mój Jasiu. Od razu rzuciłam się na dwudziestotrzylatka, śmiejąc się przy tym z radości, na co Jasiu mi zawtórował. Bardzo lubiłam jego śmiech, był przeuroczy.
— Bo mnie udusisz — powiedział, a ja natychmiastowo się od niego odsunęłam.
Dobrze wiedziałam, że nie miał wyrzutów. Raczej powiedział to w celu humorystycznym, a ja to, jak najbardziej rozumiałam. W końcu to Jan Dąbrowski.
— I powiedz mi, jak ja bez ciebie wytrzymam, hm? — zapytał, uśmiechając się, w tym samym czasie podchodząc do mnie.
Obie ręce ułożył na moich biodrach, a jego palce gdzieniegdzie delikatnie 'jeździły' po moim tyłku, co mi się podobało. Lubiłam ze swoim mężczyzną takie momenty. Nie pozostałym dłużna, i jak to miałam w zwyczaju – zanurzyłam swoje dłonie we włosach brązowookiego. Miałam na to ochotę od początku, szczerze mówiąc. Jasiu schylił się delikatnie, przez co nasze twarze były centralnie na przeciwko siebie. Czułam jego oddech na swojej twarzy. On zapewne mój na swojej. Dzieliły nas centymetry, a ja dobrze wiedziałam, do czego to wszystko zmierza. Uśmiechnęłam się pod nosem, jednakże na krótko, ponieważ dwudziestoparolatek przejął inicjatywę i z pożądaniem wpił się w moje usta. Jego ręce błądziły po moim ciele, co bardzo mi się podobało. W końcu Jasiu złapał za mój pośladek i go ścisnął, i przysięgam, że poczułam tak zwane motyle w brzuchu. Przez ruch mojego ukochanego pisnęłam, z czego wynikło, że rozszerzyłam na chwilę usta, co Jasiu zdecydowanie wykorzystał. Nasze języki ocierały się o siebie, z czasem zaczęły toczyć bitwę o dominację. W pomieszczeniu jedynie można było usłyszeć nasze mlaskanie oraz pomruki z przyjemności. Cholernie mnie to wszystko podniecało. Jasiu zaczął podwijać moją bluzkę, w wyniku czego mógł widzieć połowę stanika, jednak wątpię, by zwrócił na to uwagę, gdyż był zbyt zajęty naszym pocałunkiem. Wcale nie chciałam był dłużna, więc dobrałam się do rozporka jego spodni. Działałam, jak w transie. Pragnęłam go tu i teraz. Mimo wszystko przerwałam może i naszą grę wstępną. Brązowo włosy spojrzał na mnie, jakbym wyrządziła mu największą krzywdę na świecie.
— Olga już na pewno na mnie czeka i albo się na mnie już złości, albo się martwi — wyjaśniłam. — Naprawdę muszę jechać.
— Na pewno? — Spojrzał na mnie, tym swoim wzorkiem. Już dobrze wiem, co knuje. On zna mój czuły punkt.
Chłopak znów się do mnie przybliżył, ponownie złapał za moje pośladki, tym razem delikatnie ruszając swoimi dłońmi po nich. Tak, jak wcześniej, schylił się do mnie, a raczej do mojej szyi. I zaczęło się... Nogi zaczęły mi mięknąć, gdy brązowooki zaczął całować moją szyję.
— Tylko proszę bez malinek kochanie, nie zapominaj, gdzie jadę — wydusiłam siebie, podczas pomruków z przyjemności.
Jasiu mruknął coś pod nosem. Przywarł mnie do ściany, gdzie nasze ciała ocierały się o siebie maksimum. I oh, przysięgam, że poczułam spore wybrzuszenie swojego ukochanego. Zaczęłam się o niego ocierać. Wydawałam z siebie ciche jęki, ponieważ Jasiu przeszedł z szyi trochę niżej, docierając do moich nad moje piersi. Całe szczęście, że postawiłam dziś na taki top, gdzie dekolt był wycięty w serek. Chłopak zaczął przygryzać moją skórę, wcześniej ściągając moje górne ubranie. Teraz miał całkowite pole do popisu. Naprawdę było ciężko tłumić w sobie jęki z przyjemności, więc nie dałam rady się już z tym hamować.
— Dalej — zaczął błądzić dłonią po moich plecach — chcesz — złapał za zapięcie mojego białego stanika — już jechać? — zapytał, po czym odpiął bieliznę. Jednym ruchem zdjął ze mnie wcześniej wspominany stanik, który spadł na ziemię.
Ciężko oddychaliśmy, a ja pokiwałam głową. Olga poczeka, a obóz nie ucieknie. Jasiu pieścił moje piersi, w między czasie dobierając się do moich szortów, równie szybko je ściągając. Wcale nie pozostałam dłużna i między pocałunki zdjęłam Jasia czarny t-shirt. Później moje ręce pobłądziły do rozporka mego ukochanego.
***
Miałam szczęście, że na nadgarstku posiadałam najzwyklejszą, czarną gumkę do włosów. Przeczesałam palcami swoje blond włosy i zrobiłam luźnego koka na środku głowy. Założyłam czarne, przeciwsłoneczne okulary na nos i ostatnim buziakiem pożegnałam się z ukochanym.
Pod miejscem zamieszkania Karola byłam po kilkunastu minutach drogi. Dałam sygnał Oli, by już wyszła, ponieważ nie zamierzałam marnować więcej czasu i witać się z jej partnerem. Jedynie wysiadałam z samochodu, by pomóc jej zapakować walizkę do bagażnika mojego autka. Chwilę później obie znajdowałyśmy się w czterokołowym pojeździe i ruszyłyśmy przed siebie. Z Olgą rozmawiałyśmy tak naprawdę o wszystkim i o niczym, jak to często w naszym przypadku bywa. Ja, jak i moja siostra byłyśmy strasznie podekscytowane tegorocznymi campami. Jestem pewna, że będzie się dużo działo!
— Wiesz, kto z nami będzie z ekipy? — zagadnęłam, przełączając stację radiową, gdyż zaczęto puszczać reklamy.
— Artur. Jeremi nie mógł przyjechać z nim — odpowiedziała na moje pytanie brązowowłosa.
Artur.
YOU ARE READING
Nic już jakiś czas | S. Przybysz & A. Sikorski
Teen Fiction„- Nie łączy nas nic już jakiś czas, Artur - wyszeptała, niemal niesłyszalne. - Uwierz w nas, tego chcę." _ *niektóre sceny dla trochę starszych czytelników, *fanfiction zawiera wulgaryzmy, *niektóre rzeczy są zmyślone/niedokładnie sprawdzone, *...