pragnęłaś sztuki
podarowałam ci siebie, powiedziałaś, że jestem najdoskonalszym dziełem, jakiego świat kiedykolwiek będzie mógł dojrzeć
Źródłem światła były waniliowe świeczki rozmieszczone niechlujnie na meblach, jednak ten chaos idealnie wpasowywał się w kompozycję obecnej chwili, w nasze oddechy i Love on the brain cicho płynące w tle z głośników.
Jedynie księżyc mógł podziwiać tę aksamitną sztukę, jakoby była łabędzim śpiewem aktorów tego podniebnego teatru. Zbyt bałyśmy się blizn, jakie zostawiał wzrok innych, przecież nawet nasi najbliżsi pałali obrzydzeniem do takich jak my, czy naprawdę uczucia względem osoby tej samej płci były tak karygodnym wykroczeniem?
Dlatego to była nasza koronkowa tajemnica, nasz mały, słodki sekret.
Ja, ty i księżyc.
Zaczęło się tak subtelnie, absolutnie niewinnie, niepewne bałyśmy się odważniejszych posunięć.
Zatopiłyśmy się wśród poduszek na kanapie i podałaś mi jeden z pisaków, wzięłam w dłoń twój nadgarstek i nazywając mym słońcem, narysowałam drobny szkic owego ciała niebieskiego w tym miejscu. Ja byłam twoją pełnią, twym aniołem stróżem.Tak na początku naznaczyłyśmy swe przeguby, składając obietnicę jedności.
Następnymi były słowa piosenki, w której zawarłyśmy każdą naszą łzę, każdy wstrzymany krzyk, cały ciężar pragnienia niedostępnej dla nas akceptacji, wyobraź sobie wszystkich ludzi żyjących w pokoju, ozdobiło moje ramię, dopisałam na twoim może powiesz, że jestem marzycielem, lecz nie jestem jedyny*. Razem byłyśmy gorzko-idylliczną kompozycją obrazującą kwintesencję upragnionej wolności.
Wolności, której zostałyśmy bezlitośnie pozbawione w momencie doświadczenia własnych pragnień.
Nasze uczucia nie miały prawa głosu, więc pisany był nam język kwiatów, by to, co tak czule pielęgnowałyśmy, nie rozbiło się pod naciskiem ludzkiego osądu niczym krucha, szklana zastawa z finezyjnym, orientalnym zdobieniem.
Pozwoliłam sobie odgarnąć twe włosy w kolorze karmelowego złota, by zostawić na twoim karku drobnego czerwonego goździka i zaraz obok mokry ślad po moich ustach, kochaj mnie, jak ja cię kocham przekazałam, odpowiedziałaś subtelną różą, mówiąc kocham najdroższa.
W takich chwilach zbiera się we mnie każdy fragment zaborczości z odmętu mych myśli, by ukazać w czynach swe istnienie. Nawet kwieciste perfumy okalające twą skórę były powodem iskry mej zazdrości. Nie chciałam się dzielić moją kwintesencją szczęścia, więc obok szybko zapisanego moja nad lewym obojczykiem pojawiła się konstelacja śladów w odcieniach najwykwintniejszego wina dojrzewającego długo w jednej z włoskich winnic czy dorodnych, karmazynowych wiśni podczas letnich plonów.
CZYTASZ
waniliowa kontrowersja | girlxgirl |
RomanceSunąc wzajemnie po swoich ciałach markerami w odcieniach wschodów i zachodów, wpisywały w siebie coraz to czulsze wyznania, przepełnione do ostatniej kropli liryzmem, sensualną łagodnością i zakazanymi - wręcz pokusić, by się można o stwierdzenie, i...