BYŁ SOBIE PEWIEN DUCH HOTELARZA KTÓRY ZAMIESZKIWAŁ OPUSZCZONE PENSJONATY.
PEWNEJ NOCY BYŁ W PENSJONACIE ,,MIODOWYM''.
BYŁ TAM OCHRONIARZ
MIAŁ CZARNĄ KOSZULĘ I SPODNIE.
NA GLOWIE MIAŁ CZAPKĘ FIRMY BEJUR
W RĘKU TRZYMAŁ LATARKĘ
BYŁO JUŻ TAK CICHO ŻE DAŁO SIĘ USŁYSZEĆ SZUM MORZA KTÓRE ZNAJDOWAŁO SIĘ 1KM OD PENSJONATU.....
OCHRONIARZ SPOJŻAŁ NA ZEGAREK - GODZINA 2:58
-NIE WIERZĘ W MIT O TRZECIEJ GODZINIE-POWIEDZAŁ-PRZEŻYŁEM JUŻ DUŻO WIĘC TO NA PEWNO NIE ISTNIEJE
PENSJONAT BYŁ Z 1878 I TO WŁASNIE TAM DUCH HOTELARZA SIE ZATRZYMAŁ..........
W PEWNEJ CHWILI DALO SIE USŁYSZEĆ SZMER...............
KONIEC ROZDZIAŁU PIERWSZEGO