w życiu każdego człowieka przychodzi taki okres. czasem czujemy się beznadziejnie, czasem codzienność nas przerasta. oczywiście nie dajmy sobie nigdy wmówić, że nasze problemy są mniej ważne od innych. żadnych z nich, bowiem nie powinniśmy bagatelizować. różne przykrości i inne wydarzenia dopadają z pozoru nawet tych najszczęśliwszych ludzi. ja swoje dołki nazywam po prostu goryczą, mam nadzieję, a raczej powinnam być pewna, że kiedyś miną, co nie?
może i wszystko zaczęło się od wakacji, ale kto by się tam przejmował, przecież cudowne nicnierobienie, klejące się do człowieka ubrania i zbyt dużo czasu wolnego wpływają na człowieka negatywnie. każdemu potrzebny jest odpoczynek, ale "co niezdrowo, to za dużo", jak mawiają moi znajomi, wracając cały ten przytłaczający klimat, wpływa na nasze samopoczucie, powodując tzw. summer depression.
gdy wracamy do naszego, zabieganego życia ten stan powinien minąć, w 75% może i tak się dziać. w moim przypadku spazmatyczne humorki uspokoiły się trochę, by po pierwszych niepowodzeniach wrócić z podwojoną siłą. nawet na to mam wytłumaczenie, istnieje takie zjawisko jak jesienna chandra, przyczyny są podobne, robi się szybko ciemno, jest zimno i życie jakoś tak się zmienia.
no dobrze mamy grudzień, właściwie to praktycznie święta, a moja jesienna chandra nadal się mnie trzyma, to pewnie przez zmianę klimatu. jakoś nie czuję magii świąt w tym roku.
nie wiem, jak to się wszystko, potoczy, ale u mnie jest ostatnio tak:
(piątek)
on wyjeżdża na kilka dni, po raz kolejny. nie minęły nawet 3 tygodnie. w porządku, jeśli musi. ona jest rozwścieczona. w domu panuje nieprzyjemna atmosfera, okay rozumiem mają prawo być na siebie źli.
on wyjechał. mieszka nam się spokojnie. możliwe, że się zbliżyłyśmy. ona gada na niego, on pisze do mnie SMS'y, na które odpowiadam miarowo. czuję poczucie winy, powinnam postępować w stosunku do niego inaczej. w końcu nie mam mu za złe, że wyjechał, prawda? no może trochę, nie odpowiadam mu, bo najzwyczajniej nie mam na to siły. do znajomych też nie piszę, to byłoby nie w porządku.
on wrócił. cisza, tylko z pozoru. prawdziwa awantura ma się rozegrać dwie godziny później. poszło o jakąś gównianą sprawę (dosłownie). okay, rozumiem muszą na siebie nawrzeszczeć, żeby było później przez jakiś czas spokojnie. nie muszą, jednak od razu się wyzywać. oni krzyczą i wyzywają się. ja jestem w kuchni, przegryzam suche chrupki kukurydziane, udaję, że ich nie słyszę, szukam żyletki. mamy ubogi dom, jedyne ostre przedmioty do jakich mam dostęp to nożyczki w moim pokoju. wszystko jest pod kontrolą. są tak zajęci sobą, że nie zauważają mojego obojętnego wyrazu twarzy. próbuję trzymać fason. pod poduszką ukryłam zapas chusteczek, nikomu wcześniej o tym nie mówiąc. nożyczki naszykowane.
zamknęłam się w pokoju. wszystko mam pod kontrolą, poudaję, że czytam. książka nawet ciekawa. nie wytrzymuję, gaszę światło, włączam muzykę. udaję, że śpię. ich wyzwiska mieszają się pomiędzy słowami piosenek. przymierzam się do realizacji mojego planu. kamienny wyraz twarzy nadal nie poszedł. gorzki śmiech żałości zduszam poduszką.
realizacje planu czas zacząć. dostaję wiadomość. zapomniałam znów, go wyciszyć. K napisał nie bądź smutna. ja rozklejam się. skąd on, cholera wie, jak się czuję. zaczynam z nim pisać. próbuje mnie pocieszyć, ja zalewam się łzami. w międzyczasie M: chcesz rozmawiać? ja udaję, że jestem chora. K znów napisał. zmienił temat, ja dziękuję. nie poprawił mi humoru. po prostu zniszczył moją maskę obojętności, próbowałam być silna. w trzech słowach wbił szpilkę i wywołał płacz żałości. ja przestaję pisać, humor mi się poprawia.
(sobota)
nie napisał aż do dzisiaj. położyłam się samotnie i późno spać. zrezygnowałam z planu, w końcu nie chcę być hipokrytką.
następny dzień, jeszcze się nie skończył. ranek. on mnie budzi, pyta się na którą mam korki. odpowiadam mu. staram się nie być chłodna. wstaję, wszystko w porządku. ona budzi się, zagaduje mnie. on wiezie mnie na korki. ja nie staram się podtrzymać rozmowy.
on odbiera mnie. ja próbuję być uśmiechnięta. oni są cicho. ja jem. ona chce wybyć z domu. ja chcę stąd jak najdalej uciec. ona i on w jednym samochodzie. udajemy się na zakupy. cisza. mamy w planach odwiedzić rodzinę. ja uciekam myślami i szukam prezentów, w końcu za chwilę święta. ostatecznie nie kupuję nic.
jedziemy do rodziny. wszystko pod kontrolą. jesteśmy u rodziny. ona siedzi na jednym końcu kanapy. on siedzi na drugim. wszystko pod kontrolą. ona przywołuje jeden z wczorajszych tematów kłótni. ja próbuję zagadać dziecko, żeby się nie obawiało. on krzyczy. ona też. ja zagłuszam ich i próbuję zająć dziecko. uśmiecham się, kolejna emocja na masce obojętności. udaję, że wszystko w porządku. oni krzyczą głośniej. jego teściowa wsłuchuje się uważnie. dziecko jest głodne. ja mam chwilę wolnego. ona oddala się. teściowa włącza się w dyskusje. ja posyłam ciotce gorzki uśmiech, popijając go jeszcze bardziej gorzką herbatą. on denerwuje się. dziecko nie wie co, się dzieje. ja postanawiam nie interweniować. ona próbuje pokonać krzyk krzykiem. dziecko siedzi spokojnie. teściowa się wtrąca. ja wypijam gorzką herbatę. on w akcie gniewu uderza pięścią w stół. powoduje hałas. wszyscy są oszołomieni. dziecko zaczyna płakać. ona je pociesza. on ucieka do samochodu. ja czuję smak chrupek kukurydzianych w ustach. teściowa próbuje naprawić sytuację.
zostałam wysłana jako osoba nijaka do niego. on odpowiada miarowo. ja próbuję załagodzić sytuację, żadne słowa nie chcą opuścić gardła. on każe mi się nie martwić, ja po prostu wracam.
w drodze zastanawiam się nad tym jak okropnym dzieckiem jestem. przy każdej kłótni staję po stronie jego lub jej. książka Ewy Ostrowskiej Zabić ptaka otworzyła mi oczy. powinnam stawać po swojej własnej stronie. zostać nijaką. on i ona są cicho. ja próbuję zebrać myśli. docieramy do domu wszystko pod kontrolą. napisałam. K nie odpisał. przyszła ona. mówi, żeby się nie przejmować. ja kłamię, że wszystko jest okej. dzień się jeszcze nie skończył. ale przeczuwam spokój, zobaczymy, co przyniesie jutro.
jutro było spokojne.
YOU ARE READING
Ziarenko goryczy
Teen FictionJest sobie pewna dziewczynka. Pełna strachu i samotna. Nazwijmy ją dziewczynka z okna...