Rozdział I

38 3 1
                                    

Ktoś zapukał do drzwi.

-Zaraz otworzę!- krzyknął białowłosy chłopak. Wstał z kanapy i zaczął się przedzierać pomiędzy pudełkami po pizzy i chińszczyźnie. Doskoczył do drzwi i je otworzył. Wiedział, że ma mieć nowego współlokatora. Otrzepał bluzę z okruszków i otworzył. Na początku nikogo nie zauważył, jednak kiedy lekko się zchylił, zobaczył dość niską, blond włosą dziewczynę.

-Ty jesteś Gilbert Beilschmidt ?- zapytała.

-Tak. A pani w jakiej sprawie

-Ja jestem Felicja Łukasiewicz- dziewczyna wyciągnęła dłoń -Będę z tobą mieszkać. Gdzie... jest mój pokój?

-Eee... tam jest wolny- pokazał palcem. Dziewczyna wzięła swoją walizkę i wtachała ją do mieszkania. Kiedy zobaczyła jaki jest syf, stanęła.

-Człowieku, ty tak żyjesz?

-Jak widać. Pomóc ci z tą walizką?

-Nie trzeba- powiedziała i zaniosła ją do pokoju. Chłopak nie mógł sobie wyobrazić, jak taka drobna dziewczyna wniosła taką walizkę na 8 piętro. Oczywiście nikt nie pomyślał, żeby zrobić windę. W końcu studenci mają młode i zdrowe nogi, a oni na tym oszczędzą. I tak zdziwiło chłopaka, że dziewczyna zmieściła się do jednej walizki. Jego koleżanki z gimnazjum brały dwie na tygodniową wycieczkę, a ta zmieściła się w jedną na praktycznie kilka lat. Po kilku minutach chłopak zapukał do jej pokoju.

-Idę do sklepu, więc chwile mnie nie będzie

-Spoko

-Kupić ci coś?

-Nie

Wzruszył ramionami i poszedł. Tymczasem dziewczyna wyszła z pokoju. Rozejrzała się po salonie połączonym z kuchnią. Wszędzie były kartony po jedzeniu, koszulki i puszki po piwach.

-O nie, ja w takim syfie, żyć nie będę

~Time Skip~

Chłopak wrucił z siatką zakupów.

-Jestem...

Stanął jak wryty. Na podłodze nie było niczego. Żadnej puszki ani kartonu a z łazienki słychać było chodzącą pralkę. Dziewczyna natomiast piła sobię herbatę w czystym kubku.

-No co się tak gapisz? Porządku nie widziałeś?- spytała dziewczyna.

-Ty to wszystko... posprzątałaś w 15 minut?

-Jak się chce, to może. I nie będę w takim syfie mieszkać

Chłopak bez słowa położył na blacie siatkę i zaczął wypakowywać zakupy. Trzy czwarte z nich to było piwo.

-Ile ty tego pijesz?

-Ze 4 dziennie, po studiach

Dziewczyna prawie się zachłysnęła herbatą.

-Ile?

-Co ty taka zdziwiona jakbyś nigdy piwa nie piła?- powiedział otwierając sobie jedno.

-Bo... nie piję?

-To... pewnie wódkę

-Nie?...

-Wino?

Dziewczyna pomachała przecząco głową.

-Palisz?

-Nie

-Czyli chcesz mi powiedzieć, że nigdy nie piłaś alkoholu ani nie paliłaś papierosów?

-Tak, właśnie to próbuję ci przekazać

-To od teraz zaczniesz- powiedział kładąc koło niej jedno piwo.

-Co to znaczy "zaczniesz"?

-To znaczy, że od teraz pijesz

-I jakim sposobem mnie zmusisz do tego?

-Zobaczymy, ale jakoś zmuszę. Bo chyba nie chcesz się truć tylko herbatą jak jakiś Anglik

-A uwierz mi, że będę. I ty, oj na pewno będziesz mniej pić

-I jakim sposobem mnie zmusisz?- zaśmiał się przedrzeźniając ją. Oparł się łokciem o blat i przyglądał się dziewczynie.

-Mogę wylewać ci to piwo do kibla

-Hej, hej, hej. Chciałbym zauważyć, że to MÓJ dom. Nie ty mi tu będziesz rozkazywać, Calineczko

-Ale potrzebny ci współlokator, żebyś mógł jakoś spłacać mieszkanie. A nie wiem, kto jeszcze będzie chciał mieszkać w twoim syfie

-Ale... ej, skąd wiesz, że potrzebuje wspólokatora, bo mi z pieniędzmi nie idzie?

-Mowa ciała. Znam ją dobrze. Mnie, nie oszukasz

-Ale nie przestanę tak po prostu pić!

-Dobrze. Ile palisz?

-Mniej. 2 dziennie, co 3 dni.

-Dobrze. Na razie pijesz 4 dziennie co 2 dni. A palisz jedną

-Ale...

-3 co dwa dni- powiedziała pewnie

-Dobra, już dobra no!- powiedział dopijając piwo i upuszczając ją na ziemię.

-Do śmieci

Chłopak cofnął się i wrzucił do śmieci z głupim uśmieszkiem.

-Proszę

Po tym poszedł do swojego pokoju i uwalił się na łóżko. Dziewczyna westchnęła.

-Cóż... lepsze to, niż mieszkanie z rodzicami. Feliksa i tak już tam nie ma, więc nic mnie tam nie trzyma

Studia I Akademia Policjna|| Hetalia (W Trakcie Poprawy)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz