Złoty łabędź

321 23 3
                                    

Drzwi do baru "Szczęśliwa trójka" otworzyły się z niebywałym hukiem. Do pomieszczenia wleciał jak letni wiatr, złotowłosy mężczyzna w granatowej koszuli z rozpiętym kołnierzem.

Polej to samo co zawsze, Marimo!! - krzyknął, siadając szarmancko na krześle przy barze. Barman westchnął głęboko i przetarł kieliszek który trzymał w swojej męskiej dłoni po czym nalał do niej drinka w kolorze ciepłej miedzi.

- Co tym razem? - zapytał szorstko zielonowłosy mężczyzna za barem. Sanji westchnął głęboko i ujął w swoja smukła dłoń kieliszek, wpatrując się rozmytym wzrokiem w jego dno.

- Nie wyszło mi z Vivi... - powiedział Sanji smutnym tonem a barman przewrócił oczami i dolał mu więcej płynu do kieliszka. Nie miał pojęcia o kim tym razem mówi jego "przyjaciel", ale zapowiadało się na długa noc pełna zawodzenia z jego strony. Zoro chrząknął i wymusił z siebie pokrzepiający uśmiech po czym położył dłoń na ramieniu zlotowlosego. Marimo nie był w stanie wydusić z siebie ani krzty współczucia, ponieważ był przepełniony aż do szpiku kości zazdrością, która podkreślał jego kolor włosów. Chciał żeby to on był osoba przez która blondyn upija się w trupa i nie śpi po nocach, snując fantazje. Oddałby wszystko żeby być na miejscu kobiet, które Sanji tak kochał podczas kiedy on nie miął nawet krzty szans u zlotowlosego blondyna. Sanji zaczął znowu snuć opowieści o swojej miłości pochłaniając coraz to więcej kieliszków, cierpkiego aż do przesady trunku. Cierpkiego, jak jego smutek. Zoro nie mówił duzo, patrzył się tylko w niebieskie, błyszczące oczy blondyna, przypominające spokojne morze w którym topił się bardziej i bardziej. Minuty mijały a świadomość Sanjiego odchodziła coraz to bardziej na dalszy plan. Zoro mógłby z wielką łatwością wykorzystać ten moment na swoją korzyść, jednak jego serce nie pozwalało mu na to. Był przecież człowiekiem honoru i miął swoje zasady, których nie łamał.

Złota czupryna blondyna wylądowała na stole, co było znakiem ze niebieskooki dosięgnął już swojego limitu. Był nieprzyzwoicie pijany. Zoro patrzył na niego i patrzył, po czym spojrzał na niego czułym wzrokiem. Tak by nie widział. Zielonowłosy czekał aż jego ukochany zaśnie. Kiedy był już pewien ze blondyn śpi, zamaszystym ruchem zbliżył się do niego. Pochylił się i czule objął blondyna i popatrzył na jego subtelnie zawinięta brew. Jego piękne, jasne rzęsy, które odbijały światło księżyca w małych kropelkach łez które na nich pozostały. Marimo był pewien ze ujrzał anioła. Wziął głęboki oddech i szepnął czule do ucha zlotowlosego - kocham Cię, zawsze Cię kochałem. Od momentu kiedy po raz pierwszy przyszedłeś do mojego baru. Czemu, czemu nie możesz mnie kochać. Czemu to nie mogę być ja. - Powiedział i pojedyncza łza zadrżała na jego policzku. Marimo opadł na krzesło barowe obok blondyna. Wpatrując się w jego rozmarzona twarz. Nie minęło kilka minut gdy Sanji zadarł głowę do góry, cały zarumieniony aż po uszy. Łzy ciekły po jego policzkach, ale uśmiechał się, obdarzając Zoro jeszcze piękniejsza wersja siebie. Zoro odskoczył do tylu, nie wiedział co właśnie się stało. Czy złotowłosy słyszał to, co mu powiedział? Czy to cos innego wywołało w nim taka reakcje? To pewnie wino, pomyślał do siebie zielonowłosy. Pewnie płacze za Vivi. Nagle ręka Zoro poczuła delikatne muśniecie, niczym ptasie pióro. Była to drobna i zadbana ręka zlotowlosego. Przez chwile trwali w bezruchu, patrząc na swoje dłonie, prawie splecione razem. Ta chwila, jednocześnie tak ulotna była najdłuższa chwila która dzielili razem w taki sposób. Zoro był zdezorientowany, wiec uznał ze naleje więcej wina dla swojego "klienta". Jednakowoż, blondyn nie dal mu ruszyć ręka nawet o minimetr i nie zdejmował z niego wzroku.
- Ja Ciebie tez. - Wydusił w końcu z siebie pijany mężczyzna o złotych włosach. Zapadła niezręczna cisza z której Zoro nie do końca wiedział jak wyjść. W końcu jednak to blondyn postanowił ja przerwać.
- Udawałem... - Westchnął smutno, wlepiając wzrok w podłogę. - Udawałem cały czas, ze interesują mnie ciągle te osoby o których tu mówiłem. Tak na prawdę to wszystko było kłamstwem. Wszystko było tylko pretekstem żeby przyjść tu, do Ciebie. Żeby zobaczyć Twoja twarz. Żeby moc znowu usłyszeć Twój glos i powtarzać sobie to wszystko w głowie przed snem. Myśląc kolejnego dnia tylko o Tobie. O tym żeby moc tu wrócić. - więcej łez zaczęło rzewnie ciec po policzkach zlotowlosego. Widać było ze powstrzymywał się żeby nie wybuchnąć mocno płaczem. Alkohol sprawił ze był bardziej emocjonalny niz. zwykle a teraz był wstawiony jeszcze bardziej niz. zwykle. Zoro nie odpowiedział nic, był po prostu w szoku. Myślał ze może on tez za dużo dziś popił. Było już mocno po jego godzinach pracy ale zawsze dawał złotowłosemu zostawać, żeby tylko widzieć go chociaż minutę dłużej. Zielonowłosy wziął głęboki wdech i postanowił wykonać następny ruch. Pochylił się bez skrupułów pocałował złote włosy Sanjiego, które delikatnie muskały go w usta. Był szczęśliwy, szczęśliwszy niz. kiedykolwiek w swoim całym życiu.

Po tym wszystkim Sanji znowu zasnął przed barem, zielonowłosy delikatnie podniósł go i zaniósł na gore baru, która była jego domem. Położył go do łóżka i przykrył, na dobranoc znowu całując go w jego miękkie włosy.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 28, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Złoty łabędźOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz