Rozdział 2

32 9 1
                                    


Starałam się otworzyć drzwi wejściowe jak najciszej potrafiłam. Bałam się wracać tak późno do domu nie ze względu na ciemność i czyhających gdzieś w krzakach bandytów, ale przez śpiących rodziców, którzy zawsze narzekali kiedy budziłam ich zbyt hałaśliwym kładzeniem torebki na szafce w przedpokoju. Wszystkie światła w mieszkaniu były zgaszone, ale wiedziałam, że jeden domownik wciąż czuwa. Był to mój brat. Aleksander jest ode mnie dwa lata młodszy i sprawia kłopoty typowe dla chłopców, przepraszam - już teoretycznie mężczyzn, w jego wieku. Wolny czas spędza grając ze znajomymi na PlayStation. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że musi przy tym gadać. Nasze pokoje są obok siebie i strasznie mnie to drażni, kiedy zmęczona chcę iść spać, a on gada i gada i końca nie słychać.

Ruszyłam w stronę toalety a następnie łazienki, wykonałam czynności typowe do zrobienia przed pójściem do łóżka, przebrałam się w najwygodniejszą piżamę i czekałam. Przewracałam się z boku na bok, cały czas zerkając na telefon. Byłam na siebie zła, niepotrzebnie mu odpisałam. Ana miała rację. Jak to dobrze mieć mądrzejszą przyjaciółkę.


- O której wróciłaś? - zapytała z rana mama kiedy weszłam do kuchni.

- Chwilę po pierwszej, byłam w szoku, że już śpicie - odpowiedziałam. Tata zazwyczaj kładł się w weekendy po drugiej i spał do południa.

- Bierze nas z tatą jakieś choróbsko. On jeszcze śpi, a ja musiałam wstać wcześniej, bo ktoś przecież musi zrobić zakupy - powiedziała z przerwami na kaszel. Rzeczywiście, nie wyglądała najlepiej, ale wcześniej tego nie zauważyłam.

- Ja pojadę, powiedz mi tylko co trzeba kupić i się kładź.

- Dobrze, że chociaż na Ciebie można liczyć w tym domu - wręczyła mi przygotowaną wcześniej listę zakupów. Czasami cieszyło mnie to kiedy tak mówiła, często jednak myślałam o bracie, który był jak pasożyt, który tylko brał, ale nie dawał nic od siebie. Rodzice nie dawali sobie z nim rady, nic do niego nie docierało. Chciałam pomóc, ale też nie byłam w stanie nic zmienić.


Stałam już przy kasie, kiedy nagle poczułam puknięcie w ramię. Oczywiście, odwróciłam się w przeciwnym kierunku do dowcipnisia praktykującego kawały na poziomie podstawówki.

- O Boże - wyrwało mi się kiedy przed sobą ujrzałam Michała, chłopaka, który wczoraj przepraszał, żeby potem się nie odzywać.

- Możemy porozmawiać? - tak dawno nie słyszałam jego głosu, że teraz wydawał się obcy.

- Teraz? - nerwowo się zaśmiałam ogarniając wzrokiem miejsce, w którym się znajdowaliśmy.

- Może masz czas wieczorem? - zachowywał się jakby nic między nami się nie zmieniło. Przerażało mnie to jak szybko zmienia się jego podejście.

- Zobaczymy - uśmiechnęłam się dając mu do zrozumienia, że to koniec tej niezręcznej rozmowy. Na szczęście zrozumiał i poszedł w sobie znanym kierunku.

Mogłam pomyśleć wcześniej, kiedy wybierałam sklep znajdujący się praktycznie pod blokiem byłego chłopaka. Przejeżdżałam tędy milion razy i nigdy wcześniej na siebie nie wpadliśmy. Trudno, wcześniej pokazał, że tak naprawdę ma mnie gdzieś, a przecież do niczego mnie nie zmusi.

Wstąpiłam jeszcze do apteki po leki dla rodziców, bo zawsze kiedy są potrzebne to w domu ich nie ma. Okazało się, że miałam rację. W życiu nie widziałam takiej radości na twarzach osób pijących lekarstwo na przeziębienie. Rozpakowałam szybko zakupy i zamknęłam się w pokoju. Jeszcze tego brakowało, żebym była chora.

Wieczór spędziłam typowo, jak samotna, silna kobieta...oglądając komedie romantyczne i płacząc w poduszkę. Po drugim łzawym filmie, otrząsnęłam się i chwyciłam za telefon.

- Halo? - Ana odebrała po pierwszym sygnale - Co się stało? - zapytała z lekkim przerażeniem. To pewnie dlatego, że nigdy nie dzwoniłam, wolałam się komunikować za pomocą wiadomości.

- Mogę się wprosić? - zapytałam, chociaż znałam odpowiedź.

- Jasne, wiesz, że nie musisz pytać.

Godzinę później siedziałyśmy w ogródku popijając herbatę i głaszcząc koty. Typowe życie singielek.

- Jak sytuacja z sama wiesz kim?

- Wow, spotykałam się z czarodziejem? - za wszelką cenę próbowałam być zabawna, z marnym skutkiem.

- Wiesz o kogo mi chodzi - powiedziała poważnie, ale też nie wytrzymała i zaczęłyśmy się śmiać.

- Nie wiem...wpadłam dzisiaj na niego i chciał się spotkać, ale nie daje znaku życia. Pewnie pracuje i nie powinnam być zła - mówiłam cały czas zerkając na telefon.

- Nawet o tym nie myśl...chociaż, z drugiej strony...kochasz go? - pytanie retoryczne - Oczywiście, że go kochasz, głupie pytanie. W takim razie możecie porozmawiać, gorzej nie będzie - wzruszyła ramionami i zajęła się ciastem czekającym na stole. - kochałam jej bezpośredniość i to, że jako jedna z nielicznych nie miała problemu z moim wrednym, sarkastycznym obliczem.

Wzięłam z niej przykład i spróbowałam ciasta, upieczonego przez mamę Any. W międzyczasie napisałam szybko wiadomość do Michała z prośbą o spotkanie. Tym razem odpowiedź przyszła błyskawicznie. Znowu miałam rację, pracował i dopiero teraz miał chwilę wolnego czasu. Umówiliśmy się na przystanku tramwajowym.

- Ciasto jak zwykle pyszne, ale muszę już uciekać. Dziękuję bardzo - powiedziałam do mamy Anastazji, poczekałam aż wróci do domu i zwróciłam się do jej córki - Nie może być gorzej, co? Zaraz się przekonamy. Trzymaj kciuki, napiszę wszystko jak wrócę do domu. - przytuliłam przyjaciółkę na pożegnanie i pobiegłam na spotkanie z miłością mojego życia.


________________

Cześć! W końcu widzimy się po dłuższej przerwie.

Z każdym jednym słowem zostawiam tu cząstkę siebie i swojej historii, mam nadzieję, że nie macie mi za złe braku Melovina. Pojawi się (!!!), ale znacznie później.

Mam nadzieję, że Święta minęły Wam cudownie, a teraz życzę Wam wspaniałego Nowego Roku! Niech przyniesie nam samych pozytywnych wydarzeń, niezwykłych ludzi i pamiętajmy w tym wszystkim o sobie!

Zostawcie po sobie znak ;)

tt - @svanlaugff - tutaj wstawiam na bieżąco informacje o opowiadaniu. Możecie też pytać o co tylko chcecie.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Dec 31, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Miracle 💫 MELOVINWhere stories live. Discover now