- Widzieliście może Margot? - powiedziała lekko zniecierpliwiona dziewczyna, wchodząc do jednego z przedziałów Ekspresu Hogwart. - Odkąd przeniosła się z Beauxbatons zawsze siadała z nami, a teraz nigdzie nie mogę jej znaleźć.
- Lepiej poszukaj jej u ślizgonów. - odparł rudowłosy chłopak.
- Twoje żarty są beznadziejne, Ron. - odpowiedziała siadając obok Harrego.
- To żadne żarty. Przez wakacje słyszałem, że jej ojciec zaprzyjaźnił się z rodziną Malfoy. - odparł chłopak z wyraźną pogardą w głosie. - Merlin wie co ona robiła z tym małym parszywym szczurem.
- Margot nie mogłaby.. - zaczął chłopak w okularach, gdy nagle zobaczył dziewczynę, która dopiero co stanęła w drzwiach przedziału.
- Czy usłyszałam swoje imię? - nagle uniósł się głośny i wyraźny głos dziewczyny.
Była to niska, wyjątkowo blada blondynka, która właśnie swoimi zielonymi oczami wyraźnie zła spoglądała na Pottera. Zdecydowanie nie wyglądała na osobę, z którą chciałoby się zadzierać.
- To czego bym nie mogła? - burknęła nie słysząc odpowiedzi na poprzednie pytanie.
- W końcu przyszła nasza szanowna i ukochana Margot Le Burn! - zawołała Hermiona wyraźnie próbując odwrócić uwagę Margot od okularnika.
- Gdzie byłaś? - automatycznie rzucił Ron.
- A tu i tam. - odparła wciągając swój wielki kufer do przedziału i umiejscawiając go nad głową Rona.
Dziewczyna widząc zmieszanego Harrego postanowiła odpuścić i nie zaczynać bezsensownej kłótni.
Po chwili na twarzy dziewczyny zagościł promieniujący uśmiech, co widocznie ulżyło chłopakowi.- Nie siadasz? - zapytała brunetka.
- Muszę iść jeszcze poszukać Luny. - wyjaśniła Margot. - pożyczyłam od niej książkę jeszcze przed wakacjami, a teraz przydałoby się ją oddać.
- W takim razie powodzenia. - odparła ciepłym głosem jej przyjaciółka.
- Mam nadzieję, że nie będziecie za mną za bardzo tęsknić! - zaśmiała się blondynka, wychodząc z przedziału.
Ledwo zamknęły się drzwi przedziału, a dziewczynie zniknął uśmiech z twarzy. Margot szła przez korytarz pociągu ze spuszczoną głową, zastanawiając się o czym rozmawiali przyjaciele przed jej przyjściem.
Jednak czyjś znajomy głos wyrwał ją z przemyśleń. Gdy podniosła wzrok jej oczom ukazał się blondyn ubrany w szatę slytherinu. - nie kto inny jak Draco Malfoy.
Dziewczyna spędziła w jego domu połowę wakacji, ponieważ jej ojciec jako nowy w Ministerstwie Magii „chciał mieć ze współpracownikami dobre kontakty".
Przez te ciągle spotkania Draco i Margot zbliżyli się do siebie. Można powiedzieć, że nawet za bardzo. Jednak dziewczyna uważała to za największy błąd jaki mogła popełnić, przecież przyjaciele by ją zabili na same wspomnienie o jakimkolwiek ślizgonie, a co dopiero o Draco. Dziewczyna wiedziała, że musi go za wszelką cenę unikać, gdy jest sama. Jednak po chwili zobaczyła, że chłopak się jej przygląda i zaczyna iść w jej stronę.Dziewczyna natychmiastowo spuściła głowę i zdecydowała się na odwrót. Szybkim krokiem kierując się w głąb korytarza.
Gdy nagle zderzyła się z czymś.. miękkim?
Dziewczyna poczuła jak ktoś ją obejmuje, a po chwili odurzający zapach cukierków atakujący jej nozdrza. Margot zdezorientowana podniosła wzrok, by spotkać się z parą brązowych oczu.
Dziewczyna zamarła na ułamek sekundy. Stał przed nią Fred Wesley - albo George, w zasadzie chyba nikt oprócz ich matki nie mógł ich rozróżnić. Margot znała tych chłopaków, ponieważ odwiedzając Rona często przewijali się po domu.
- P-przepraszam - rzuciła wyraźnie zakłopotana blondynka.
- Nic się nie stało, mała. - odpowiedział uśmiechnięty chłopak. - Chwileczkę skądś cię kojarzę. Nie byłaś przypadkiem pare razy w odwiedzinach u mojego młodszego brata? - zapytał po chwili.
Jednak nawet nie zdążyła mu odpowiedzieć, bo po chwili rozbiegł się po korytarzu donośny krzyk.
- Fred, tutaj jesteś! - krzyknął chłopak podobny do niego.
Margot machnęła mu tylko sugestywnie głową, żeby poszedł do swojego brata.
- Mam nadzieje, że następnym razem porozmawiamy dłużej. - odparł na pożegnanie chłopak.
Blondynka automatycznie się zarumieniła.
Całą godzinę przechadzała się po korytarzu z nadzieją, że znajdzie Lune i przy okazji nie trafi ponownie na Malfoya.
W jej głowie jednak było ciągle to krótkie spotkanie.
Jego zaraźliwy uśmiech oraz zapach cukierków.
Po nieudanych poszukiwaniach właścicielki książki Margot zdecydowała się wrócić do przedziału.
- O nareszcie wróciłaś! - powiedziała z entuzjazmem uradowana Hermiona.
Nawet chłopacy byli zadowoleni na widok dziewczyny. Można było zauważyć, że wcześniejsze nieporozumienie odeszło w zapomnienie.
Dziewczyna uradowana z tego powodu,
usiadła obok Rona.Ciekawe czemu Ron nie pachnie jak cukierki.