Akcja dzieje się przed Masakrą Uchiha.
—•—
Tego dnia w Konohagakure wszystko było ozdobione. Zbliżał się nowy rok, z okazji którego miała występować na dużym placu, światowej sławy śpiewaczka.
Danzō, którego bardzo mało obchodziło święto ubrał codzienną szatę, zabrał swoją wieczną laskę i ruszył na codzienny podbój nerwów Sarutobiego.
Zastanawiając się jak uprzykrzyć życie klanom jednocześnie zostając incognito, minął kawiarenkę oraz jakąś staruszkę czczącą go wzrokiem.
Widocznie kobiecina musiała pamiętać którąś z jego akcji, czy też jak zwykli mówić ludzie - „misji". Być może pielęgnował jej ogródek, albo ratował męża z opresji. Jego dzieciństwo było urodzajne w takie doświadczenia.
Przechodząc obok rynku rzucił zirytowane spojrzenie na hałaśliwych przechodniów. Nie rozumiał ich powodu do radości.
Wielkie mi halo jakaś, zapewne dziwka, przybywa do Wioski, a oni tak się zachowują.
— Przepraszam bardzo, widział może pan mojego siostrzeńca? Taki niewielki, rzekłabym chudziutki. Ma zielone włosy i czarne oczy. Jest ubrany w granatową szatę.
Danzō odwrócił się w stronę kobiety zastanawiając się co się do jasnej cholery stało z jego obstawą!
Dama przed nim była piękna! Nie! To mało powiedziane... BYŁA IMPONUJĄCA!
Brązowe włosy miała związane klamrą z jakimiś falbankami, czy czymkolwiek to było (Danzō nie przepadał za modą, właściwie to nie nadążał za trendami), podkreślone na czerwono usta posiadały idealne wymiary, nie za duże , ale też nie za wąskie. Kobieta, przez którą poniósł mentalną klęskę, ubrana była w różowo-fioletową suknię.— Niestety, nie zauważyłem go — odezwał się, a jego głos zabrzmiał mniej szorstko, niż chciał.
— Och... to szkoda. Jestem Kaoru Kobayashi, może pomógłby mi pan?
— Niestety spieszę się do Hokage.
— Szanowny Hokage jest teraz zajęty sprawdzaniem bezpieczeństwa na mój występ, a pan jak widzę ma paru znajomych. Może by nam panowie pomogli.
Kobieta przejechała wzrokiem po trzech ANBU, którzy niewiadomo skąd się tam znaleźli. Znaczy się mieli tam być ciągle, ale gdy Kaoru, jak przedstawiła się śpiewaczka, podeszła do niego to zniknęli!
Danzō zirytował się. Miał właśnie mieć przyjemną rozrywkę z Hiruzenem, a ta, ta... ta ladacznica wtrąca swój nos, swoją drogą bardzo ładny, i...
Chwila Co?!
Przywódca Korzenia skinął głową, by jego poddani rozejrzeli się za bachorem.
— Nazywam się Danzō Shimura.
— Miło mi pana poznać – odetchnęła z ulgą.
— Przejdziemy się gdzieś?
Mężczyzna chciał odejść od publiczności jak najszybciej. Zbyt wiele oczu patrzyło zszokowanych na przywódcę Korzenia.
**
— Kocham dzieci. Są takie słodkie. Jakbym mogła pomogłabym im wszystkim.
— Niezbyt interesują mnie dzieci.
Danzō pominą sprawę, że szkoli je na zabójców.
— Naprawdę? Nadawałby się pan na ojca.
— Nie sądzę.
— Och to bardzo widoczne, mój drogi.
Serce Danzō po raz pierwszy od niepamiętnych lat zaczęło szybciej bić.
Siedzieli obok siebie na ławce obserwując wioskę z góry.— Jesteś stanowczy, ale potrzebującemu pomożesz. Myślę, że jeśli odpuścisz parę spraw będziesz wspaniałym człowiekiem.
— Kiedy przeszliśmy na Ty?
— Niedawno, kochasiu.
Umysł Shimury zaszedł się mgiełką, oddech przyspieszył, a oko sporadycznie starało się prześwietlić suknię kobiety.
Ten dzień zapadł w pamięci Danzō dość mocno i to wcale nie była sprawa pocałunku na pożegnanie.
CZYTASZ
Danzō Shimura ~ One Shot
FanfictionDanzō Shimura spotyka pewną kobietę. Co z tego wyniknie? AU Manga/Anime „Naruto" nie należy do mnie!!! Przedstawiony One Shot jest urywkiem moich „wielkich" planów z Naruto. 2018/19