5 wieków temu, 1558
Paryż, FrancjaBył ciepły, wiosenny dzień, gdy Caspienne poznała Seta. Zaproszona na ślub delfina Francji, Franciszka i królowej Szkotów, Marii Stuart, przechadzała się rankiem po pięknym Paryżu, z nieomylnym przeczuciem, że tego dnia wydarzy się coś niesamowitego.
Przeczucia towarzyszyły jej już od paru lat — gdy tylko skończyła piętnaście lat, jej moc jasnowidza bardzo szybko zaczęła przybierać na sile. Przepowiadano jej wielką przyszłość u boku niesamowitego młodzieńca i czterech przyjaciół — wieszczki z jej rodzinnego Edynburga z każdą kolejną podjętą przez dziewczynę decyzją były coraz bardziej zgodne — Caspienne musi wyruszyć do Paryża na ślub swej prawowitej królowej, by odkryć swoje przeznaczenie.
Paryż wprowadzał ją w atmosferę dziwnej melancholii; przechadzając się królewskimi ogrodami w towarzystwie trzech dam dworu, z każdym kolejnym krokiem przeczucie czegoś nieuniknionego tylko się pogłębiało, jakby każdy krok — każda podjęta przezeń decyzja — prowadziły ją prosto do momentu, w którym już wiedziała.
To była dokładnie ta godzina. Przystanęła nieopodal wielkiego drzewa i odprawiła swoje towarzyszki, prosząc o chwilę dla siebie. Ze zmarszczonymi brwiami usilnie próbowała przestać wpatrywać się w to majestatyczne drzewo, jednak coś, jak się później okazało były to jej wciąż rosnące w siłach moce, nakazywało jej być właśnie w tej chwili dokładnie w tym miejscu.
— Długo kazałeś mi na siebie czekać, panie — powiedziała, nie kryjąc uśmiechu. Dla kogoś postronnego mogło wydawać się to dziwne; piękna dama, stojąc parę kroków przed drzewem zdawała się kierować swoje słowa właśnie do niego. — Możesz wyjść z ukrycia, mój panie, nikogo oprócz mnie nie ma w obrębie paruset jardów.
Mężczyzna zamarł. Uświadomiwszy sobie, że dama mówi prosto do niego, przecież wtopionego w drzewo, przeszedł krótki szok, koniec końców wychodząc z ukrycia. Pojawił się jakby znikąd, chociaż kobieta się go nie przestraszyła. Podejrzewał, że musi być magiem, bo inaczej, jak inne kobiety, zaczęłaby krzyczeć i wznosić modły ku bogom, którzy zesłali na nią takie widzenie.
— Moja pani — Set ukłonił się nisko, z szerokim uśmiechem ujmując jej dłoń i składając na niej krótki pocałunek, wciąż wpatrując się w jej oczy. — Twoja uroda rekompensuje mi wszelkie konsekwencje, z którymi będę musiał się zmierzyć, gdy moi władcy dowiedzą się, że ktoś mnie nakrył.
Tak naprawdę to jej uśmiech zrekompensował mu wszystko już w pierwszej chwili. Nawet wtedy, gdy młoda kobieta nagle od niego odeszła, posyłając mu jeszcze pełne wyzwania spojrzenie, nie mógł wyjść z podziwu dla niespotykanego mu do tej pory obejścia u kobiety. Wydawała się wychodzić ponad schematy wiążące ich w tamtych czasach, co tak bardzo mu się spodobało, że gdy wieczorem odbył się ślub, od razu poprosił ją do tańca.
I chociaż nie spotkali się przez kolejne dwa lata, wciąż mieli siebie w pamięci.
— PROSIMY O CISZĘ! — Powielony po stokroć męski, poważny głos rozniósł się przed Pałacem Magów, a całe magiczne społeczeństwo zebrane by wysłuchać oficjalnego oświadczenia pozostałej Wielkiej Piątki w sekundę skończyło swoje rozmowy, szykując się na wystąpienie ich władców. — Władcy zaraz przemówią.
Był to głos Naczelnych — elitarnej struktury magicznej społeczności, którzy pilnowali spokoju i przestrzegania ustalonych wśród magów zasad. Na ogół byli to restrykcyjni czarodzieje o oschłym w stosunku do reszty obyciu i budzącej grozę zbroi; gotowi w parę chwil zdusić zamieszki, kłótnie i wszelkie samoczynne akty przemocy.
CZYTASZ
CHAOS magic universe
Paranormalwhat i create is chaos... and maybe some rebellion Caspienne była zbyt zajęta układaniem swojego życia po śmierci Seta, by zauważyć, że czarodzieje zaczęli podnosić swoje głosy, tworząc podstawy do buntu. A może raczej nie chciała tego widzieć, będą...