|11| Przejażdżka

2K 186 175
                                    

CHANYEOL

Nie myślcie sobie, że jestem jakimś pantoflem, czy coś, frajerem tym bardziej, ale można powiedzieć, że w głębi serduszka chciałem, żeby Baekhyun do mnie napisał i poprosił o następne korepetycje. Bądź co bądź tamte nie były takie złe, choć według Park Juniora mogłyby być lepsze, dlatego jest na mnie obrażony, a ja nie mam nic przeciwko, bo znudziło mi się jechanie na ręcznym.

Kiedy dostałem wiadomość od Byun Baekhyuna, którego nick szybko zmieniłem na "Baekkie", wziąłem szybki prysznic i ubrałem nową, czarną, prześwitującą koszulę, chcąc wynagrodzić to, że ostatnio wyglądałem, jakby przejechał po mnie czołg, a zostały tylko dwie kule i armatka. Nie myślcie sobie, że z tej euforii doszedłem w spodnie. Po prostu musiałem jakoś zrekompensować Byunowi końcówkę (a raczej całość) mojej wizyty, dlatego miałem zamiar po szybkim wykładzie zabrać go na przejażdżkę.

Nie, żebym się chwalił, ale się pochwalę. Nie na co dzień jeździ się przecież pięknym, czarnym, błyszczącym Maserati, prawda? Być może to durny krok z mojej strony, bo Baek nie jest materialistą. W innym wypadku, zamiast grzecznie zapraszać mnie do domu, już dawno zrobiłby mi lodzika i pchał się do łóżka jak narwany, czyli zachowywał się mniej więcej tak, jak pragnie większość uczniów naszej pieprzonej szkoły.

Albo raczej nie pieprzonej, skoro rzucają się na mnie, jakbym miał na plecach tabliczkę "Rucham za darmo.".

A, nie, chwila. Już raz przecież taką miałem, dostałem na dziewiętnaste urodziny od mojego najdroższego kolegi Jongina, który przez miesiąc zapierdalał pięć metrów przede mną, jak tylko przypominał sobie, że cudem uszedł z życiem. Swoje gejowskie życie może zawdzięczyć tylko Sehunowi, który w ostatniej chwili odciągnął mnie, władającego szablą (nie pytajcie, skąd ją wziąłem) lepiej niż swoim własnym kutasem od piszczącego ze strachu Kaia, który sprytnie zorientował się, że kieruję ostrzem na jego krocze.

Otóż Jongin stwierdził, że skoro już jestem taki dorosły, to powinienem zaliczyć w życiu coś więcej niż sprawdzian z matmy i właśnie dlatego sporządził mi listę uczniów szkoły, żebym mógł ją sobie odhaczać.

Sama tabliczka była zrobiona dość starannie, ale nadal wyglądałaby przy mojej laurce dla Baeka jak zwykły, gówniany przedmiot kupiony w chińczyku.

Nigdy nie ufajcie Kim Jonginowi, gdy prosi was, żebyście się do niego odwrócili tyłem. Zresztą Sehun na pewno to potwierdzi.

Zabrałem kluczyki z drewnianej komody przy wyjściu, która nadal była zastawiona puszkami piwa, które przedwczoraj przyniósł Kai, licząc na to, że zgodzę się na trochę procentów na koniec tygodnia. Oczywiście w odpowiedzi kazałem mu spierdalać,bo, jak twierdził, jego działania miały na celu stwierdzenie, że Byun Baekhyun nie jest godny mojej uwagi. Odwróciłem się, żeby wybrać odpowiednie buty i z uśmiechem wsiadłem do mojego auta. W pierwszej kolejności skierowałem się do pierwszego marketu po drodze. Nie mogłem wpaść z pustymi rękami, zwłaszcza, że Baek dostawał nagrody za postępy w nauce, a nie chciałem go demotywować. Pamiętałem, jak wspominał o żelkach w kształcie wisienek i pepero, ale nie wiedziałem jaki smak może być jego ulubionym. Więc wziąłem po jednej paczce każdego rodzaju i zadowolony wyobraziłem sobie, jak każdy kolejny oblizuje, a potem wkłada do buzi i...

Czy ja w ogólę myślę o pepero?

Dziesięć minut po odejściu od kasy zaparkowałem pod blokiem Baekhyuna. Co prawda byłem tu tylko raz, ale doskonale pamiętałem drogę, a nawet numer budynku. Zresztą z mojego Apgujeong w dzielnicy Gangnam do Banpo w dzielnicy Seocho nie było tak daleko i prowadziła tam prosta droga z widokiem na rzekę Han. Ciężko byłoby się zgubić.

When You Finally Come || chanbaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz