Niezbyt wysoki mężczyzna wszedł do swojego pokoju z kubkiem gorącej kawy w dłoni.
Chciał chociaż przez chwilę pobyć w samotności ze swoimi myślami. Ostatnio nie zdarzało mu się to zbyt często. Ciągłe treningi, szkolenia i nowe ustalenia formacji, a wszystko to by po raz kolejny wyruszyć za mur. Bezustannie podążał za Erwinem Smithem i nigdy nie żałował tej decyzji,ale były momenty, że był już tym wszystkim znużony. Być może miał dość swego monotonnego życia, a może jego nastawienie wynikało z faktu przypadającej na ten dzień rocznicy...
Upijając łyk gorącego napoju popatrzył przez okno na błękit nieba wracając myślami do tamtego dnia...
(Rok wcześniej)
- Stul pysk, gówniaro! – Krzyknął strażnik, do dziewczyny w celi wycierając chusteczką krew z rozciętej wargi.
- No i pięknie...Jeden buziak i taki pisk...- zironizowała uwięziona. Stała teraz oparta o kraty, a na jej twarzy widniał uśmiech tryumfu.
- Zabije Cię! Co za różnica, kiedy straci głowę, podaj mi ostrze! – Zawołał poszkodowany do kolegi obok.
- Z tego co mi wiadomo do twoich zadań nie należy egzekucja. Masz jedynie pilnować więźnia, aż do przejęcia go przez Żandarmerie - Odezwał się mężczyzna stojący u wejścia do lochów
- Ta suka mnie ugryzła! - wytłumaczył zdenerwowany strażnik
- To twoja wina. By się stąd wydostać będzie próbowała każdej sztuczki, łącznie z uwiedzeniem i całowaniem takiego obleśnego typa jak ty– tajemniczy gość zadrwił ze strażnika
- Odwal się! Nie twoja sprawa co z nią zrobię! - warknął
- Wydaje mi się, że nie wiesz z kim rozmawiasz – mężczyzna wszedł głębiej tak, że teraz światło pochodni oświetlało jego twarz
- Kapral Levi – wyszeptał drugi, salutując od razu
- Ja chyba śnię... - odezwała się zaskoczona kobieta zwracając się do Leviego
- Witaj Lilith – odparł spokojnie, zerkając w jej stronę
- Lilith? To nie nazywasz się, Gwen Woude? – zapytał zdziwiony drugi strażnik, przeglądając jakieś zapiski
- No i się wydało... – dziewczyna teatralnie zakryła twarz dłonią
- Możesz poprawić to w swoich aktach – Kapral zwrócił się do trzymającego dokumenty – Gwen Woude to jej fałszywe dane. Nazywa się Lilith Blau.
- Przestań z nim debatować Idioto... nie jesteś jego podwładnym... miejsce zwiadowców jest za murem – wrzasnął pierwszy strażnik
- A twoje w tym momencie jest u Dowódcy Pixisa, który chce szczegółowo poznać wasze raporty - Do lochów wszedł Gustav, prawa ręka dowódcy
- Aaale... kto będzie pilnował więźnia? – zająknął się zszokowany awanturnik
- Na chwilę obecną, będzie pod opieką zwiadowców. A teraz za mną! – rozkazał.
Strażnicy momentalnie się do niego zastosowali, pozostawiając kaprala sam na sam z kobietą.
Patrzył chwilę na nią, po czym podszedł do oddzielającej ich kraty
- Musiałeś im mówić jak naprawdę się nazywam? – zapytała z pretensją blondynka o włosach do ramion i o niezwykle wnikliwych oczach - Teraz nie będą traktować mnie poważnie. Lilith to imię dla miłej i sympatycznej dziewczynki...