Noc 10. Poświęcenie

103 9 3
                                    

Fly like a cannonball
Straight to my soul,
Tear me to pieces
And make me feel whole
I'm willing to fight for it,
And carry this weight
But with every step
I keep questioning what it's true

Z ciemności Nowej Arki wyłoniło się kilkanaście wysokopoziomowych Akum, które otoczyły Akemi niemal od razu. Członkowie klanu Noah stanęli kilkanaście metrów od niej. Byli niemal w komplecie, nie licząc oczywiście Noah Gniewu, który widocznie nadal się nie odrodził. Milenijny Hrabia przerwał złowieszczą ciszę, stukając w podłogę swoją parasolką - Relo. Jego śmiech rozbrzmiał na sali.

Dreszcz przebiegł po kręgosłupie Kuruko. Stała samotnie na środku sali, nic nie oddzielało ją od tych szaleńców. Nawet jeśli dotychczas się nie bała, teraz zaczynała mieć wątpliwości, czy jest na tyle silna by się im sama przeciwstawić.

Słyszała z tyłu protesty reszty egzorcystów, którzy zaczynali pojmować, co się stało. Nie była w stanie nawet na nich spojrzeć. Szczególnie na Allena, którego krzyki były najgłośniejsze.

Przywódca Noah spojrzał na nią rozbawionym spojrzeniem, nie odezwał się jednak do niej.

- Wiktorio! Czyżbyś zestarzała się już na dobre? Myślisz, że jedna twoja podopieczna jest w stanie nam się przeciwstawić? - zakpił Milenijny w stronę królowej.

Kobieta odpowiedziała na to tylko uśmiechem. Jej zmarszczki się jednak pogłębiły przez ukrywane zmartwienie, co dodawało jej lat.

Road pstryknęła palcami, a kilka świeczek minęło ze świstem głowę Akemi, aby uderzyć prosto w barierę, za którą stała pewna siebie królowa Wielkiej Brytanii i Irlandii. Kilkanaście wybuchów wstrząsnęło salą, kryształowe żyrandole zadrżały, a sufit przyozdobiły delikatne ślady pęknięć. Gdy dym opadł, okazało się to i tak zagraniem daremnym. Bariery członków klanu Uśmierconych wydawały się nawet nietknięte.

Earl podrzucił swoją parasolkę, która zaskrzeczała, lądując w rękach młodej Camelot. Dziewczyna podeszła do ściany bariery, za którą stał Allen, próbujący się przedostać na drugą stronę.

- Nic z tego Allen. Niestety dzisiaj się nie pobawimy. No chyba, że postanowisz nas wyręczyć i zniszczysz te ustrojstwo od środka swoim Innocence. Ale nie sądzę byś tego chciał. W końcu zginęli by wszyscy twoi przyjaciele, bo w przeciągu kilku sekund wysadzilibyśmy nasze Akumy, a szóste poziomy mają całkiem niezły poziom rażenia. - tłumaczyła białowłosemu, stukając końcówką Relo o przeźroczystą ścianę, która ich rozdzielała.

Gdy Allen zrozumiał jej słowa, zapłakał. Nie przestawał walić pięściami o barierę od kilku minut, przez co obie ręce miał już zakrwawione. Razem ze zrozumieniem, przyszedł strach.

- Akemi! Uciekaj! - krzyknął, na co białowłosa i tak nie zareagowała.

Stała tam całkiem sama, a cały Zakon mógł tylko obserwować. Widział z boku przerażoną Lenalee i Caroline. Kanda był tak samo, jeśli nie bardziej wściekły, niż on przez swoją bezsilność i wykłócał się z Komuiem. Crowley i Miranda próbowali uspokoić ich oboje, bo Kierownik widocznie sam nie wiedział nic o planie królowej Wiktorii i klanu Uśmierconych.

Było jeszcze kilka rwących się do walki Egzorcystów i Kruków, co nie zmieniało faktu, iż więcej niż połowa obecnych ludzi na balu, to poszczególne sekcje Zakonu, które na co dzień walką się nie zajmowały. Gdyby zniszczyli więc te barierę, przynajmniej połowa ludzi za nią schronionych, zginęłaby natychmiast. Reszta by walczyła, ale z jakim skutkiem, tylko mogli się domyślać.

D.Gray-man Kizuna [D.Gray-man ff]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz