Prolog

35 6 1
                                    

       Patrzenie na trumnę, którą grupa mężczyzn spuszcza do grobu zawsze jest traumą. Jednak ból, jaki sprawia mi ta scena jest nie do wyobrażenia. Nigdy nie zastanawiałam się, jak to będzie, gdy mój mąż odejdzie. A teraz stoję przed grobem i zastanawiam się czy ta pustka kiedyś minie.

      Ciągle podchodzą do mnie ludzie, przytulają, klepią po plecach, dodają otuchy, a ja nawet nie rejestruję, kto to. Do śmierci Tarika cierpienie owładnęło mną, wypruło ze mnie jakiekolwiek emocje. Byłam jakby za szklaną ścianą, widziałam wszystko, co się dzieje, ale nie docierało to do mnie. Jedyne, co czułam to ból, niewyobrażalny ból, który rozrywał mnie od środka.

    Zaczynał od serca, rwąc je na strzępy, potem rósł coraz bardziej i bardziej. Kiedy już zgniótł wszystkie moje organy, rozpoczął pulsowanie, piekielne pulsowanie, które nasila się z każdą chwilą. Nawet nie mogę płakać, chociaż łzy mam wciąż w oczach.

    To nie wyobrażalne, jak ludzkie życie jest kruche. Jeszcze tydzień temu śmialiśmy się oglądając beznadziejny program telewizyjny, który widzieliśmy co czwartek, a teraz go nie ma. Odszedł na wieki. Był dobrym człowiekiem, więc czemu mi go zabrałeś Boże? Tak bardzo Cię miłował, nie robił nic przeciwko Tobie od lat. Za stare wybryki przepraszał miliardy razy, więc czemu on? To nie sprawiedliwe...

    Wiele lat temu, gdy się poznaliśmy robiliśmy różne rzeczy, ale czy to nasza wina? Przecież byliśmy młodzi, głupi. Czy nie należały nam się przebaczenie? Po tym wszystkim, co przeszliśmy? Co zniszczyło nas dogłębnie? Czy nie dość się nacierpieliśmy w życiu? Może podchodzę do tego egoistycznie i małostkowo, myślę tylko o naszym cierpieniu, a nie zważam na inne, ale do cholery mam do tego prawo.

   Gdy jedna z moich córek podchodzi do mnie i dotyka mojego ramienia nawet tego nie czuję. Dopiero, gdy potrząsa mną i macha ręką przed moimi twarzą, zwracam na nią swoją uwagę. Z ogromnym trudem próbuje się skoncentrować, ale niewiele to daje, bo wyłapuję tylko strzępki tego co mówi. Gdy patrzy na mnie wyczekująco, przytakuję głową i pozwalam się jej prowadzić do samochodu.

    Gdy widzę samochód mojego ukochanego (który oddał naszej córce wiele lat temu) nogi same się pode mną uginają, upadam ciągnąc moją córkę za sobą. Podbiega mój wnuczek i pomaga mi wstać. Razem prowadzą mnie do samochodu, gdy wreszcie udaje im się mnie posadzić i zapiąć moje pasy możemy wyruszyć.

   Droga na konsolacje ciągnie się niesamowicie, zupełnie jakbyśmy wciąż stali w miejscu. Gdy docieramy wszyscy już na nas czekają, cala nasza rodzina, przyjaciele, współpracownicy i sąsiedzi. To miłe z ich strony, dzięki temu mój humor stał się odrobinę lepszy.

  Moja najstarsza córka bardzo się postarała, żeby stypa miała jak najlepszy wydźwięk. Nikt nie chciałby jeść posiłku w smutku i ze łzami na policzkach. Dlatego każdy przytacza zabawne historie związane z Tarikiem. Długo zastanawiałam się, co ja mogę opowiedzieć. Znałam tyle anegdot z nim w roli głównej, ale nie wiedziałam, czy chcę się nimi dzielić.

   — Mamo. — Mój syn szturcha mnie lekko — Może opowiesz nam, jak się z tatą poznaliście? Nigdy o tym nie mówiliście.

    Zastanawiam się chwilę. Cała historia jest już czymś odległym. Minęło wiele lat, wspomnienia wyblakły.

   — Nie wiem, czy jestem wstanie — odpowiadam szczerze zachrypniętym głosem.

   Prawdę mówiąc boje się to zrobić. Boję się, że te wspomnienia mnie zniszczą jeszcze bardziej.

   Zebranym na sali wystarczają moje słowa, powracają do posiłku i cichych rozmów.

   Teraz czuję się lepiej, ale nie mam apetytu na jedzenie i pusto patrze na jedzenie. Nie jem ani trochę od przyjazdu, wątpię że dała bym radę cokolwiek przełknąć. Moje gardło jest za bardzo ściśnięte.

   A co jeśli powrót do wspomnień jest czymś w rodzaju leku, może będę czuć się lepiej?

    — Wszystko zaczęło się w Naples w dwa tysiące osiemnastym roku — mówię głośno, a oczy wszystkich zwracają się ku mnie. — To były moje najlepsze wakacje...

NaplesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz