Rozdział 1

25 4 1
                                    

      Pogoda w Naples dawała wszystkim popalić odkąd tylko dojechali. Okropny upał, do którego nie byli przyzwyczajeni, sprawiał, że czuli się źle. Dziewczyna przez pierwsze dwa dni tylko spała, trzeciego dnia rankiem jej mama wpadła do pokoju (niczym burza, budząc ją i zapewne pół miasta również). Oznajmiła, że idą zwiedzać Downtown, a ona idzie razem z nimi. Już miała protestować, ale spojrzała na nią, dawno nie była taka szczęśliwa, więc tylko kiwnęła głową i uśmiechnęła się.

      - Bądź gotowa za godzinę. Kocham Cię! - krzyknęła i wyszła, energicznie trzaskając drzwiami.

      Zaśmiała się pod nosem, „ta kobieta ma dziś za dużo energii" - pomyślała. Jednak cieszyło ją to.

      Przeciągnęła się mocno i ziewnęła. Nadal była śpiąca, ale wiedziała, że to efekt długiego snu. Usiadła i przetarła oczy, parę pasm długich, jasnych, kręconych włosów - które wypadły z warkocza, zrobionego w trakcie podróży - łaskotało ją w policzek, więc odgarnęła je ręką.

      Odkąd przyjechała nie zdążyła się rozejrzeć po pokoju. Była tak wyczerpana, że położyła się tylko na łóżko i zasnęła w ubraniach. W tamtej chwili czuła tylko, jak ubranie przykleiło się do jej spoconego ciała.

     Westchnęła i odkryła się. Na kołdrę była nawleczona bardzo ładna poszewka. Szara z kwiatowym motywem na dole. Łodygi splatały się w jedną całość tworząc kłębowisko zieleni. Jej uwagę przyciągnęły płatki kwiatów, srebrne z złotymi punkcikami.

      Pokój był średniej wielkości. Przeważała w nim biel, białe ściany, białe meble. Centralne punkt stanowiło łóżko, obok niego po lewej stronie stała szafka nocna, a po prawej były drzwi. Miała też ogromną szafę do dyspozycji oraz niewielką toaletkę stojącą pod oknem.

      Wyciągnęła ubrania z walizki i poszła do łazienki. Prysznic był wszystkim, czego teraz potrzebowała. Krople wody odbijające się od jej ciała bardzo ją uspokajały i pozwalały na oczyszczenie umysłu.

      Zapowiadały się najnudniejsze wakacje w jej życiu. Przyjechała tu tylko z rodzicami, nikogo      nie znała ( i była pewna, że nikogo nie pozna). Żałowała, że nie mogła zostać w Austin, tam przynajmniej byli wszyscy jej znajomi, który nie planowali wyjazdu w te lato ze względu na pracę. Tęskniła za Elen i Braddem, chociaż widziała ich trzy dni temu.

      Postanowiła zadzwonić i dowiedzieć się co u nich tylko jak się ogarnie. Chciał też iść zobaczyć miasto, obawiała się, że nie znajdzie tu chociaż jednej rzeczy, która sprawi, że lato minie szybciej, więc cieszyła się z propozycji mamy.

      Wyszła spod prysznica i owinięta ręcznikiem poszła do pokoju. Chwyciła walizkę, położyła na łóżku i otworzyła ją. Wyciągnęła pierwsze lepsze spodenki i koszulkę oraz bieliznę. Szybko ubrała się w przygotowane rzeczy. Rozczesała włosy – przez chwile myślała, czy ich nie wyprostować, ale finalnie zrezygnowała. Związała je tylko w wysoki kok i wyciągnęła parę pojedynczych loków, które otuliły jej twarz.

      Wyciągnęła kosmetyczkę i usiadła przy toaletce. Na jej twarzy pojawiły się dwa nowe pryszcze, więc postanowiła je zakryć. Na dworze panował upał powyżej osiemdziesięciu sześciu stopni Fahrenheita*, więc nakładanie dużej ilości kosmetyków było bezsensowne. Po chwili namysłu blondynka nałożyła tylko odrobinę korektora na wszystkie niedoskonałości i dokładnie go przypudrowała, wiedziała, że wszystko z niej spłynie za parę godzina, a poza tym nie miała siły na coś więcej.

      Szybko sprzątnęła po sobie, chwyciła torebkę, portfel, telefon i zbiegła na dół. Od dziecka nienawidziła bałaganu, nie potrafiła się w nim skupić, ani normalnie funkcjonować. Sprzątanie uspokajało ją, jej pokój zawsze musiał być nieskazitelnie czysty, co bardzo cieszyło jej rodziców. Ona sama nie lubiła tego u siebie, każdy brud jak widziała wywoływał w niej irytację, dlatego jej przyjaciele nieraz nie mogli z nią wytrzymać. Kiedyś posprzątała cały dom Elen, gdy u niej nocowała, a dziewczyna poszła spać. Rano nie było jej wesoło, bo nie mogła nic znaleźć, dziewczyny okropnie się pokłóciły, a potem pogodziły.

      Znały się od podstawówki, zawsze były nierozłączne, więc sprzeczki o jakieś małostki nie miały znaczenia. Nigdy nie potrafiłyby się do siebie nie odzywać dłużej niż tydzień.

      Weszła do kuchni, gdzie już czekali na nią rodzice. Tata siedział przy stole i kończył śniadanie, a mama stała oparta o blat i piła kawę. Na widok swojej córki uśmiechnęła się.

      ― Tu masz swoje śniadanie i kawę ― powiedziała wskazując na stół.

      Dziewczyna uśmiechnęła się i usiadła. Była bardzo głodna, więc zjadła cała zawartość talerza w bardzo szybkim tempie. Gdy skończyła odstawił talerz do zlewu i z kubkiem w ręku odwróciła się do rodziców.

      ― Co będziemy dziś zwiedzać? ― zapytała.

      ― Zaczniemy od Downtown, pochodzimy tam trochę, a potem pójdziemy do Gallery One i na jakiś obiad. Co ty na to? ― Ojciec spojrzał na nią wyczekująco.

      ― Okej, brzmi fajnie.


      Chodzenie w upale było męczące, po trzech godzinach miała już dość. Jej rodzice poszli do Emily James Art Gallery, a ona odłączyła się od nich w poszukiwaniu Starbucksa. Znalezienie go nie było trudne, ponieważ znajdował się zaraz obok Gallery One.

      Kiedy tylko Pearl zobaczyła szyld mogła poczuć smak swojej ukochanej vanilla latte. Oczami wyobraźni zobaczyła siebie i Elen siedzące przy stoliku, pijące kawę i rozmawiające o wszystkimi i niczym. Weszła do lokalu, ustała w kolejce i wyciągnęła telefon. Chciała wziąć kawę, wyjść i zadzwonić do przyjaciół.

      Była ciekawa jak idzie im w pracy, czy remontują mieszkanie, w którym zaczną razem mieszkać, gdy zacznie się rok akademicki. Wszyscy poszli na tą samą uczelnie, dzięki temu nie muszą się zostawać. Zastanawiała się, czy pomalowali już ściany tak jak obiecali.

      Nadeszła jej kolej. Podeszła bliżej i rzuciła „dzień dobry" do kasjera. Na oko był w jej wieku, lub o rok starszy. Przyjrzała mu się przelotnie, miał ciemne, kręcone włosy do ucha, czekoladowe oczy i bardzo ładne rysy twarzy. Był przystojny. Uśmiechnął się do niej, a ona odwzajemniła. Podała zamówienie.

      ― Jak się nazywasz? ― Miał bardzo przyjemny głos.

     ― Pearl.

     ― Podoba mi się. ― Znów się uśmiechnął, a w jego lewym policzku pojawiło się niewielkie wgłębienie.

      Dziewczyna zapłaciła za kawę i odeszła na bok. Chłopak zrobił na niej wrażenie. Wiedziała, że wróci tu jeszcze nie raz. Dawno nie miała okazji z kimś flirtować, więc teraz nadarzyła się do tego dobra okazja. Może zaprzyjaźnią się, albo wyjdzie z tego coś więcej. Pozna jego znajomych i będzie miała idealną paczkę, z którą spędzi te wakacje. Przynajmniej nie będzie sama.

     Chłopka wymówił jej imię i podał napój. Po raz kolejny wyszczerzył się.

      ― Hej, zaczekaj. ― powiedziała, gdy ten odwracał się, żeby wrócić do kasy. ― Jak ci na imię?

     Ciemnowłosy wziął marker, i wyciągną rękę. Ona podała mu swoją. Zapisał swój numer, i podpisał się.

     ― Sam ― przeczytała. ― Podoba mi się.

     ― Za godzinę kończę zmianę. Zadzwoń.

      Odwrócił się i wrócił do pracy.

      „Może te wakacje nie będą tak złe" – pomyślała i wyszła z lokalu.

       Ruszyła 8th St S do Cambier Park. Usiadła na najbliższej ławce i wybrała numer przyjaciółki. Elen jak zwykle odebrała dopiero za drugim razem. 

       ― W końcu, już myślałam, że coś ci się stało ― wesoło zawołała na powitanie.

      Pearl uśmiechnęła się. 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 22, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

NaplesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz