FIRST LOOK
asa butterfield był nękany w szkole.
no może nie w dużym stopniu, ale spodziewał się, kiedy może dostać od swoich "kolegów". w zasadzie nie wiedział dlaczego ma taki status w placówce, w której siedzi od kilku, dobrych lat.
czy dobrych, to w sumie nie.
tak zwani koledzy po prostu uważali butterfielda za przegryw, nudziarza, czasami uważali, że jest gejem, ale na to ostatnie asa nie zważał, bo w zasadzie nie był pewien, czy nie mają racji.
w sumie z "przegrywem" się zgadzał, a z nudziarzem to chyba też... ale to nie znaczyło, że słusznym było to, że tamci się na nim wyżywali. bo co? w szkole im nie poszło i podpadli paru nauczycielom czy jak?
liceum to była taka niekończąca się męka, a w niej w zasadzie posiadał jednego znajomego. danny to dziwny osobnik, który zwracał się do asy, gdy coś chciał i vice versa, ponieważ oni tylko się poznali, bo nie mieli z kim siedzieć w ławkach. oczywiście nie było tak, że w jakiś sposób się nie lubili czy coś, ale najzwyczajniej nie mieli nic sobie do zaoferowania i nie chciało im się zostać "przyjaciółmi".
chłopak często myślał nad oddaniem swoim "fanom", którzy tak go wielbili, że aż to bolało, ale był trochę przestraszony i nieśmiały, by coś powiedzieć lub zrobić.
był wtorek po południu, a lekcje w liceum butterfielda powoli miały swój koniec. jego myśli przepełniało jedzenie, które zje, jak tylko dostanie się do domu i należyty sen, no może potem coś obejrzy.
bujał w obłokach jeszcze po wyjściu ze szkoły, ale nie było mu dane dokończyć...
trzyosobowa grupka tych samych kolesi co zawsze chyba już dopełniała swój rytuał na biednym chłopaku, który wiedział, co go czeka.
jakaś wewnętrzna strona już płakała, ponieważ przez te sytuacje z nimi ten powoli tracił wiarę w siebie. to nie były już tylko jakieś tam nastoletnie bójki. tamci na serio coś mieli do swojego rówieśnika. ten popadał w depresję, chociaż ciężko było w to uwierzyć, bynajmniej tamten zachowywał się jakby nic takiego nie miało miejsca w jego życiu.
pociągnęli go na tyły szkoły, oczywiście przeklinając na jego osobę i wydając z siebie niemiłe oddzewki. zaczęli go szarpać potem kopać, a ten tylko starał zasłonić twarz rękami. był zmęczony już tym wszystkim, myślał już nad poddaniem się i pozwoleniem, żeby tamci "zakopali" go na śmierć. miałby wtedy spokój na wieki.
nagle czynności opryszków został zaprzestane. asa powoli odsłaniał się i otworzył oczy, szukając swoich oprawców, lecz ani jednego z nich nie zastał. pochylała się tylko nad nim jedna osoba, kompletnie nieznajoma mu, która wystawiała dłoń, by pomóc mu wstać.
- wszystko w porządku? - zapytał, chociaż zadał głupie pytanie.
- no nie wiem, byłem zabawką dla nich przez jakieś dziesięć minut - oznajmił przypatrując się (prawdopodobnie) starszemu od niego chłopakowi.
nieznajomy od razu chwycił go jedną ręką za ramię, a drugą ujął dłoń asy i zaprowadził go na najbliższe siedzenie, jakie znalazł.
- może kręci ci się w głowie? - upewniał się przez cały czas.
- nie... przywykłem...
thomas od razu się ożywił i przedstawił siebie:
- jestem thomas. - podał rękę młodszemu.
- asa - oznajmił krótko i potrząsnął razem z tomem ręce.
między nimi pojawiła się niezręczna cisza, która zazwyczaj nie zdarzała się butterfieldowi, ponieważ mało rozmawiał z kimkolwiek, ale to nie było istotne w tym momencie.
- jak w ogóle się tu znalazłeś, thomas?
- tak przechodziłem i chyba was zauważyłem... - thomas kłamał, nie będzie wyznawać każdemu kogo spotka, że szukał potencjalnych klientów na swój towar.
asa raczej mu nie uwierzył, tommy nie był w tym momencie bardzo przekonujący, ale wolał nie zadawać więcej pytań, w końcu dopiero poznał chłopaka, nie musi nic o nim wiedzieć.
rozmawiali jeszcze jakiś czas, trochę o sobie, trochę o innych rzeczach. mieli podobny gust muzyczny przykładowo.
- skoro znam cię bardziej, to w zasadzie nic się nie stanie, jeśli powiem ci, że jutro jest posiadówka na obrzeżach miasta... nie wiem czy za bardzo lubisz imprezy - zagaił.
- zastanowię się jeszcze, nie wiem, czy nie przypadkiem jutro mam jakieś plany... - miał w tym momencie na myśli oglądanie kolejnego odcinka "ataku tytanów", ale oczywiście był bardzo zajęty.
- okej, dobrze widzieć więcej znajomych twarzy.
pożegnał się z nowo poznanym chłopakiem i poszedł w swoją stronę, zostawiając tamtego, który przypomniał sobie, iż musi już pójść do domu, gdzie chciał się już dawno znaleźć...
był wiele bardziej szczęśliwy, ponieważ nie dostało mu się do końca od "koleżków" ze szkoły i nie był już taki poobijany jak zazwyczaj. "oh, gdybym umiał sobie tak poradzić z nimi jak thomas", rozmarzył, chociaż nie było to z jego nastawieniem takie łatwe. może kiedyś się uda.
jak na razie mógł tylko rozmyślać o tym by być tak samo odważnym jak jego nowy "oby" znajomy.
CZYTASZ
Gotta Go
Teen Fiction"wiem, że mu się źle z oczu patrzy, ale to miły chłopak" / kid in love 2.0 © 2019 thrpantaloon