3. No messianic light anymore

42 5 5
                                    

[Od autorki]

Powrót z Satanistą i serdeczne podziękowania dla Yuuriko za inspirację do tego rozdziału! <3 

***

O tej porze Plac świętego Piotra był już pusty. Ciężkie, burzowe chmury zbierały się nad bazyliką, bezgwiezdne niebo zwiastowało nieszczęście. Jedynie wątłe światło księżyca zdołało przebić się przez ciemność, padając na egipski obelisk. Widziałem ziemię drżącą pod stopami tego, z którego pozostał już tylko cień. 

Huk. Męczeńskie krzyki. Czerwień komety przecinającej niebo. Podburzone postacie świętych.

Oto pierwszy z aniołów zatrąbił.

Z każdym jej krokiem do najświętszej z świętych ziem w piekielną czeluść zapadało się za nią podłoże. Grad ognia wymijał jej postać okrytą złotym płaszczem ostatecznego miłosierdzia od Pana. Za zapadającymi się niczym domino kolumnami odbywał się teatr szkarłatnych cieni, przedstawiający sceny życia codziennego. Kłamstwa. Zdrady. Gwałty. Morderstwa. Ciało młodej, skatowanej kobiety zalane betonem w drewnianej beczce. Włosy, kości, paznokcie. Krzyk matek tracących dziecko. Złodziejskie dłonie wypełnione krwawymi kosztownościami.

Ten świat przepełniony nienawiścią nie zasługuje na zbawienie, dlatego właśnie On wybrał ciemność. Widziałem jego smutną, bladą twarz patrzącą na wszechobecne larwy much, wdychając trupi jad i zgniliznę. Ze spokojem przechadzał się wśród dżumy, defekacji, szczurów w ludzkim ciele. 

Okrążył obelisk kilkakroć, decydując się na podejście do jednej z fontann. Usiadł na jej brzegu, a gdy dotknął szklanej tafli, woda zamieniła się w krew. Zapłakał nad życiem istot niewinnych, które je utraciły, a wtedy drugi z aniołów zatrąbił.  

Wśród pogorzeliska słychać było stukot kopyt, z świątyni przybył koń trupio blady z jeźdźcem którego imię brzmiało Śmierć. Wyciągnął swą kościstą rękę do Niego, aby mógł bez trudu wsiąść na wierzchowca zanim pozostałe anioły zagłady sfruną z Niebios wymierzać sprawiedliwość. Tak też uczynił. Razem ramię w ramię niczym bracia, wśród jęków agonii, brnęli galopem do wnętrza Bazyliki. Powitały ich dusze zabitych dla Słowa Bożego, gdy Sprawiedliwość szczelnie zamykała wrota.

I ujrzał on wewnątrz swych najbliższych, nieżyjących. Tuż za nimi orszak anielski ze wszystkich kast niebieskich, każdy trzymający pod rękę upadłych, miłością och obdarowując niczym utraconego przed laty kochanka. Ruszył On w środek zgromadzenia, nie dowierzając swym oczom, gdyż już dawno zwątpił w cud pojednania. A wtedy ujrzał on w tłumie Michaela wraz z Lucyferem i dopiero uwierzył. 

Uwierzył, że pojednanie Nieba z Otchłanią świadczy o końcu istnień, dniu sądu i sprawiedliwości. Gdy dobro połączy się ze złem świat pełen sprzeczności nie ma prawa bytu. Jedynie ofiara w postaci baranka może to przerwać. Łącznika między piekłem, ziemią i niebem.

Jego śmierć.

Ujrzał On srebrny miecz pod stopami swymi, a gdy go podniósł wszystkie głosy w świątyni ucichły, a każda para oczu skierowała się na Niego. Nie zawahał się już chwili dłużej, podniósł  ostrze natychmiastowo dźgając w podbrzusze. A gdy padł bez tchnienia, błękit krwi jego rozlał się po posadzce i czas stanął w miejscu.

  Sen zmorzył mnie ponownie.  

***

- Ojcze Suzuki? Ojcze Suzuki!

Przebudziwszy się ze snu przez natarczywe pukanie do drzwi, podniosłem się z klęczek. Po raz kolejny zasnąłem podczas modlitwy, ponownie dręczony przez tę samą wizję.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 22, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

SatanistaWhere stories live. Discover now