Rozdział pierwszy-Ucieczka
Wakacje rozpocząłem jak każdy od planów co będę robił gdzie wyjadę. Wypadło na trójmiasto marzył mi się hotel widok morza zapach tego powietrza ah... człowiek morze w końcu wypocząć od pracy i obowiązków. Na ta podróż wybiorę się pociągiem w dzisiejszych czasach to trochę dziwne że wybrałem akurat pociąg. Czas mi się dłużył śmiertelnie czekałem z tysiące minut na mój pociąg. Wsiadłem i jedyne co widziałem to człowieka z wielką brodą wyglądał na trochę nie zadbanego. Kulturalnie się przedstawiłem ale nagle do mojego przedziału wchodzi pani z przekąskami i napojami grzecznie odmówiłem i wróciłem do rozmowy kiedy zaczęliśmy gadać o życiu jego twarz zaczęła robić się coraz bardziej rozgniewana. Chwilę później usłyszałem jak jeden z pasażerów krzyczy na panią z wózkiem z napojami.
Won!-krzykną pasażer
Zauważyłem jego zimny lodowaty wzrok przysiadłem się do niego i zaczęliśmy rozmawiać. Nie była to z byt okazała rozmowa ale była dość interesowna rozmawialiśmy głównie o marzeniach i ludziach.
Dowiedziałem się że był psychologiem. Miał około tyle samo lat co ja jakieś 26 lat. Nie lubi technologii męczy go uważa że jest mu zbędna. Z ciekawości zajrzałem do telefonu. Sześć nie odebranych połączeń z pracy. Zaplanowali mi całą trasę ale to dopiero po moim urlopie. Mój pasażer zasną a ja już nie mogę się doczekać aż dotrę na miejsce. Kocham swoje miasto ale każdy chciałby odpocząć od codzienności i wyjechać na odpoczynek. Jestem.
Witaj trój miasto!-krzyknąłem
Otwieram okno w przedziale i napawam się zapachem morza. Zorientowałem się że pasażer gdzieś znikną już miałem mu mówić że go kojarzę. A morze to był sen na jawie i on mi się przyśnił sam już nie wiem. Ale czas wysiadać. Zacząłem zwiedzać i chodzić po okolicy. Była już noc około 22
Powinienem znaleźć hotel. W tedy ukazał mi się piękny hotel z wielki szyldem „Marmur".
Postanowiłem sprawdzić czy nie ma jakiś wolnych pokoi. Usiadłem w holu na fotelu i poczekałem na portiera.
Pan Szcześniak dobry wieczór czekaliśmy na pana- powiedział
Nie mam rezerwacji żadnej- odrzekłem
Zaprosił nie do windy i jechaliśmy w kabinie zapytałem czy nie ma ładowarki do telefonu niestety w hotelu zachęcane jest do nie korzystanie z technologii. Poinformował mnie o bankietach i wieczorkach tanecznych dla gości nie byłem z byt tym zainteresowany bo wolał bym odpocząć w zaciszu mojego pokoju. Znaleźliśmy się pod pokojem 515 to był mój pokój. Portier wręczył mi klucz i kasetę z wideo powitalnym. Całą noc rozmyślałem o pasażerze kim on tak naprawdę jest dlaczego mi się z kimś kojarzy. Jestem ciekawy co jeszcze mi się przytrafi w tym hotelu.
Rozdział drugi-wypoczynek
Dzień rozpocząłem od przechadzki nad morzem. Szum drzew bulgotanie wody i śpiew mew
Tego potrzebowałem-powiedziałem
Po zjedzeniu pieczonej ryby, idąc ulicą spotkałem mały bar bez zastanowienia podszedłem i zacząłem miłą rozmowę z tutejszym „znawcą ulic". Rozmowa z Maciejem bo tak miał na imię szła całkiem nie źle.
Dowiedziałem się od niego że z wykształcenia jest psychologiem i lubi poznawać nowych ludzi,
Powiedział mi że szuka jakiegoś hotelu, od razu pomyślałem że zaproszę go do hotelu marmur.
Zarejestrował się w recepcji i dostał numerek 516.
To obok mnie!-krzyknąłem
Byłem bardzo zadowolony, jak i tak byliśmy już mocno wstawieni zaproponowałem Maćkowi noc w barze hotelowym ucieszył się i razem usiedliśmy przy barze rozmów nie było końca piliśmy kolejka za kolejką. Nagle Maćka uwagę przykuła kobieta w białej sukni była blondynką o wysokich zgrabnych nogach i wyrobionych długich rzęsach. Maciek był zmęczony więc poszedł spać do swojego pokoju, ja byłem wypoczęty a jeszcze noc młoda, korzystając z sytuacji porozglądałem się po całej Sali barowej w hotelu. Ludzie pili, palili i grali w karty, na dodatek orkiestra zaczynała grać skoczne melodie.
Nagle ze stolika gdzie panowie grali w karty usłyszałem
Brać złodzieja Brać złodzieja!
Z za rogu ujrzałem to był pasażer z pociągu którym tu przyjechałem. Zapytałem barmana czy go zna lecz odpowiedział że od jakiegoś czasu się tu kręci ale nic nie powiedział. Spytałem również pana Cieszyńskiego portiera hotelu.
-Panie Cieszyński
-Pozwoli pan na sekundkę
-Tak?
-Kto wpuścił tego typa z brodą? mam wrażenie że mnie śledzi
-A to jeden z naszych gości mówił że się znacie
-Tak?
-Zapisał wasz również na zajęcia
-Jakie zajęci... wie pan co idę się przejść
-Panie Szcześniak w taką pogodę? przecież leje.
Aby trochę ochłonąć poszedłem się przejść choć padał deszcz. Niby jest lato a pada jak by była jesień
Idąc obok rynku przez główną ulice mijałem ludzi, czułem się nie pewnie coś jak by wisiało w powietrzu. Na moje nieszczęście spotkałem kiboli nie jestem z tond więc nie wiem za ki są tutejsi kibole ale na wszelki wypadek mowie że za Lechią Gdańsk. Nie stety nie trafiłem z klubem i musiałem uciekać.
Byłem strasznie zmęczony ucieczką, więc postanowiłem chwilkę odpocząć, lecz nie na długo znowu zostałem zaczepiony przez kiboli w myślach miałem tylko
-kurwa ale ja mam pecha
Zadali mi to samo pytanie ja dałem tą samą odpowiedz lecz tym razem mnie dogonili. Cały we krwi i siniakach ostatkami sił wlekłem się do hotelu. Tego się nie spodziewałem
-Pasażer? Zapytałem w myślach
-Szcześniak?
-Chryste kto pana tak załatwił?
-Przecież pan krwawi.
-Nie nie proszę pana to są liście jesienne liście
-Aha zabiorę pana do pokoju
-Piękna polska jesień nieprawdaż? Wie pan jak teraz jest pięknie w Warszawie?
-No już tak tak
-Dziękuje panu za pomoc mam tak czasem że źle ludzi oceniam
-Niech pan się położy może panu się ta Warszawa przyśni.