Crush

13 1 0
                                    

     Opieram łokieć o kolano, a brodę na zaciśniętej pięści. Przygryzam wewnętrzną cześć policzka, tak jak mam to w zwyczaju robić, gdy intensywnie myślę.

    W drugiej dłoni trzymam długopis. Jeden z tych, którymi pisze mi się najlepiej, ale za nic w świecie nie mogę ich nigdzie kupić. Zazwyczaj są to długopisy znalezione, jak ja to określam "gdzieś tam, podczas czegoś tam". Wpadają mi w dłonie, nie mam pojęcia skąd, ale najczęściej mają wytartą nazwę firmy. Zostają mi wtedy tylko domysły i pokazywanie tego długopisu w każdym napotkanym papierniczym.

     Siedzenie na parapecie robi się już trochę niewygodne. Jednakże widok za oknem w pełni mi to rekompensuje.

     Widzę, jak słońce chowa się za budynkami bloków oraz sklepów. Niebo nabiera różnych barw. Róż, pomarańcz, czerwień, fiolet.

     Kocham zachody słońca. Czuję się, jakbym oglądała przedstawienie, w którym główną rolę odgrywa światło. Cały sztab ludzi w pocie czoła pilnuje, żeby za każdym razem prezentowało się magicznie.

     Może kocham zachody słońca również ze względu na niego? Prawdopodobnie.

     Dlaczego? On też emanował takim światłem. Te promienie także musiałam odkrywać cały czas na nowo. I na nowo i nowo, i nowo.

     I to uwielbiałam. Rozumiesz mnie? Mam nadzieję, że tak. Jeśli nie to spokojnie. Mamy czas, usiąść wygodnie, włącz ulubioną nastrojową muzykę i wczytaj się.

     Jeszcze nie wiem, jak zakończy się ta historia. Ona wciąż trwa i będzie trwać jeszcze przez jakiś czas.

     Wszystko zaczęło się tak, że znałam go, a on mnie. I tyle. Nigdy nie spodziewałam się, że jedno wydarzenie zmieni wszystko. Nagle rozpętała się nade mną burza, a on był dla mnie bezpiecznym schronieniem.

     Kiedy wspominam wcześniejsze lata naszej znajomości, to przypadki kiedy rozmawialiśmy mogę zliczyć na palcach jednej ręki. My po prostu egzystowaliśmy gdzieś obok siebie, żyjąc własnym życiem.

     Poprawiam pozycję i zmieniam zapisaną kartkę na pustą. Plecy bolą mnie oraz bardziej. Potrzebuję przerwy, ale boję się, że wena mnie opuści więc piszę dalej.

     Wspomnieniami wracam do jego uśmiechu, tych zmarszczek przy ustach, radosnych oczu.

     Niebywałe jest to, że jego uśmiech, tak zwyczajny dla wielu osób, sprawiał, że moje serce się rozpływało.

     Wciąż pamiętam sposób w jaki wyrażał irytację, i to w jakim skupieniu słuchał innych.

     Dla was może jest zwyczajnym chłopakiem, a dla mnie stał się całym światem. Nie planowałam tego - nikt nigdy tego nie robi - ale zadurzyłam się w nim. W dodatku tak bardzo, aż mnie to bolało.

     Kiedy ktoś wymawiał jego imię przy mnie, mój żołądek wykonywał fikołka, a serce przyśpieszało bicie. Gdy widziałam go byłam najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Nie umiałam się pohamować, to było zbyt silne.

     W chwili, gdy widziałam go po raz ostatni, o mój Boże, przysięgam, że nie widziałam nigdy piękniejszego człowieka.

     Tęsknota wywierca mój brzuch. Chcę móc posłuchać jak mówi, śmiać się z jego żartów. Pocałować, przytulić się.

     Brak mi bliskości, tak jak brak mi pewnego blondyna o najpiękniejszych, niebieskich oczach.

     Pisanie jest dla mnie coraz bardziej uciążliwe, narasta ból pleców - to z powodu niewygodnej pozycji.

     Przesłuchałam mojej nastrojowej playlisty już dwukrotnie, ale ona pozwala mi się niesamowicie skupić.

     Pisanie jest moją pasją od długiego czasu, ale miałam przerwę (zbyt długą, jak na mój gust). Teraz znów sprawia mi ogromną radość.

     Teraz mogę się z wami podzielić moją opowieścią. Nie wiem, jak się zakończy, co się wydarzy. To wszystko pokaże czas.

     Łzy płyną mi po policzkach, mocząc kartki zeszytu.

     Wycieram dłonią policzki i spoglądam przez okno.

     Nie wiem, ile czasu upływa, gdy znów podnoszę długopis i zaczynam pisać. Wiem jednak, że moje ciało zdrętwiało i muszę wstać chociaż na chwilę.

    Delikatnie się podnoszę, gdy wstaję na nogi prawie upadam. Czuję mrowienie w obu dolnych kończynach.

    Ponawiam próbę delikatniej. Tym razem się udaje. Nadal jednak przytrzymuję się parapetu.

     Kiedy wiem, że jest już lepiej, ponownie siadam. Nie mogę się doczekać, żeby pisać dalej.

     Opieram głowę o okno, dzięki czemu przybieram trochę wygodniejszą pozę. Niestety nadal nie jest idealnie.

     Robi się próżno, a jak tak naprawdę, miałam napisać wam parę słów i skończyć.

     Ziewam.

     Zamykam oczy, a wtedy widzę go. Stoi tam, uśmiechają się pięknie, oczy mu świecą, co oznacza, że jest szczęśliwy. To znaczy, że ja też jestem.

    Biegnę do niego i wtulam się w jego sylwetkę. Pachnie bosko. Jego silne ramiona otaczają mnie, a wtedy czuję się bezpiecznie. Po raz pierwszy w życiu.

    Unoszę głowę, spoglądam mu w oczy, on mnie całuje.

     Cudowny sen zostaje przerwany, gdy spadam z parapetu na podłogę. Boli tak bardzo, że zapiera mi wdech w piersi. Nie mogę złapać oddechu i miotam się po podłodze.

     Trwa to może z pięć sekund, gdy znów łapię wdech i wszystko wraca do normy.

     - "Miła pobudka" - myślę, pocierając obolałe plecy.

     Spoglądam na zegarek.

    2:27.

    Powinnam iść spać.

    Dokończę tą historię jak wstanę.

    Dobranoc.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 05, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

BrudnopisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz