Wysiadłem z samochodu. Słońce chyliło się ku zachodowi, lecz pod restauracją było jasno jak w dzień. Impreza nie była oficjalna, członkowie Avengers nie chcieli rozgłosu, więc unikali wszelkiego rodzaju paparazzi czy fotoreporterów.
Stał obok ciebie. Cichy jak nigdy, lecz z uniesioną głową, tak bardzo pewny siebie i tego, że jesteś tylko jego.
- Wyglądasz jakoś inaczej Bucky- powiedziałeś do mnie z niepewnym uśmiechem.
Nie mogłem i nie chciałem powiedzieć całej prawdy, więc wyjawiłem jedynie jej mniej ważną część.
- Zrezygnowałem z jogi i terapii grupowej- mój głos nie do końca wskazywał na szczerość, ale ty, jak zwykle zbyt ufny uwierzyłeś, że tylko o to chodzi.
- To dobrze- odpowiedziałeś i poszedłeś do środka restauracji zgarniając ręką Starka.
***
Mieliśmy cały lokal dla siebie. Przy stole usiadłem obok Natashy, z którą w ciągu ostatnich kilku miesięcy bardzo się zaprzyjaźniłem. Znała moje sekrety, a ja znałem jej. Mogłem powiedzieć Nat wszystko, więc wiedziała jakie są moje uczucia wobec ciebie, którego w tamtym momencie Stark obejmował w pasie. Spojrzała na mnie ze współczuciem, ale zaraz musiała się odwrócić do Bannera, który pytał ją o coś.
Gdy już cała nasza grupa siedziała przy stole on wzniósł toast "za bohaterów" i każdy napił się szampana. Od tego się zaczęło. Ty, ja i Thor nie mogliśmy się upić, a reszta, pomijając wprawioną w piciu Natashę była dosyć szybko wstawiona. Clint, Bruce i Rhodey wygrzebali gdzieś z zaplecza zestaw do karaoke i wyli do mikrofonu próbując naśladować Bonnie Tyler w piosence "Holding out for a hero". W tle leciała jakaś współczesna, dyskotekowa muzyka. Już tylko ja i Nat siedzieliśmy przy stole, co chwila sięgając po jakieś przystawki, którymi stół był zasłany po brzegi. Patrzyłem przez dłuższy czas jak opierając się o ozdobną szafę grającą rozmawiałeś z Samem. Wilson rozbawiony chyba coś ci opowiadał. Posłałem Romanoff znaczące spojrzenie, to był moment , żeby wcielić nasz plan w życie.
Natasha wstała i ruszyła w stronę baru, gdzie jej zadaniem było przekonać barmankę do puszczenia kilku wolnych kawałków. Już po chwili z głośników słychać było dźwięki "If you don't know me by now". Już zebrałem się na odwagę i chciałem podejść, poprosić cię do tańca, ale on był pierwszy. Już zdążyłem wstać, ale zamarłem w miejscu, kiedy Stark dopadł cię i chwytając za policzki wpił się w twoje usta. Wnętrzności skręciły mi się boleśnie. Zacząłeś oddawać pocałunek i w międzyczasie spojrzałeś na mnie przelotnie ponad jego ramieniem. Zjedzone przystawki podeszły mi do gardła. Poczułem dłoń na swoim ramieniu. Odwróciłem się. To była Natasha. Współczucie na jej twarzy było tak mocne, że nie do wytrzymania.
- Muszę iść do toalety- mój głos nie wyrażał nic, wystarczyła twarz. Wyrwałem się z coraz mocniejszego uścisku dłoni Czarnej Wdowy. Jakby przez ścianę słyszałem oklaski pijanych Avengersów.
Łazienkę zamknąłem na klucz. Próbowałem ulżyć sobie i zwymiotować, ale wszystko, co przed chwilą chciało opuścić mój żołądek zdecydowało, że jednak tego nie zrobi. Przez to jedynie przepłukałem usta wodą i obmyłem twarz. Opierając się o ścianę naprzeciwko zlewu wytarłem ręce w spodnie. Nad umywalką wisiało lustro, a ja patrzyłem na paskudny, żałosny obraz mężczyzny, który od kilku lat nie może zebrać się na odwagę i wyznać komuś miłości.
Uznałem wtedy, że nie zasługuję na ciebie, że może jedna tylko Stark jest ciebie wart. Ale co on o tobie w ogóle wie? Nie pamięta czasów, kiedy każdej zimy bałem się czy tym razem przeżyjesz. Nie rozumie, że byłeś kiedyś wyśmianym przez społeczeństwo Stevenem Rogersem, a nie uwielbianym wybawicielem Kapitanem Ameryką. On nie wie jak to jest patrzeć w twoje oczy, gdy mówisz, że twoja mama nie żyje!
- Ty tchórzu- warknąłem do lustra. Ne mogłem już wytrzymać.- Ty zasrany, pieprzony tchórzu!
Lustro pękło. Zdziwiony i trochę przestraszony odsunąłem metalową dłoń od poprzecinanej ciemnymi pęknięciami powierzchni. Spojrzałem na nierówne, zmienione odbicie. Teraz stał tam zdesperowany mężczyzna, który po chwili wyszedł z łazienki z pewną miną podszedł do siedzącego przy stole ukochanego. Wyciągnąłem dłoń w twoją stronę.
- Zatańczymy?- zapytałem z nieśmiałym uśmiechem. Gdzieś obok Stark wykrzywił twarz w grymasie niezadowolenia. Nie zwracałem na niego uwagi.
Nie liczyło się nic oprócz twoich oczu, w których widziałem chudego chłopca, któremu obiecałem, że będę z nim till the end of the line. Skinąłeś głową i pomogłem ci wstać. Z głośników popłynęło "In my veins". Objąłem cię w talii i zaczęliśmy się powoli kołysać. Oparłeś głowę o moje ramię. Na parkiecie oprócz nas pojawili się sflaczały Clint z podtrzymującą go Laurą i Natasha wtulona w Bruca. Podczas refrenu zacząłem śpiewać pod nosem.
- Oh, you're in my veins, and I cannot get you out. Oh you're all I taste at night inside of my mouth. Oh, you run away 'cause I am not what you found... Proszę, znajdź mnie Stevie- mruknąłem myśląc, że mnie nie słyszałeś. A ty uniosłeś głowę i spojrzałeś na mnie ze łzami w oczach.
YOU ARE READING
Stony vs. Stucky | In my veins
FanfictionOne-shot luźno zainspirowany piosenką In my veins wykonaną przez Andrew Belle. Pisane z perspektywy Buckiego Barnesa. Opowieda o pewnej imprezie, na której były Zimowy Żołnierz stara się poradzić sobie z uczuciami względem swojego przyjaciela.