Jest godzina 23 w Nowym
Yorku. Mężczyzna idzie przez ciemną ulicę. Zatrzymuje się by zawiązać buta. Bierze wdech. Nie zdaje sobie sprawy że jest na celowniku. Jego głowa została wyceniona na 10 mln Euro. Jako pracownik banku ma kody do pomieszczenia z gotówką, więc plusem dla strzelca jest możliwość zarobienia więcej niż napisane jest w zleceniu. Zdobędzie kody do skarbca jednego z większych i bogatszych nowojorskich banków. Strzelecem jest Valentain Geoffrin. Francuz z czterdziestką na karku. Celuje ze swojej "Betty". Odległość jest ogromna, licznik w odległościomierzu pokazuje ponad 800 metrów. Leży na dachu wieżowca w centrum tej wielkiej metropolii, w ciszy i samotności, słychać tylko ten wielkomiejski szum aut. Cisza jest okropna gdy towarzyszy jej świadomość iż jest się posłańcem śmierci. Wyjmuje magazynek i sprawdza ile jest naboi. Są dwa naboje. A jeszcze jedno zlecenia do wykonania. Czyli na jeden łeb przypadł jeden nabój, nie ma miejsca na błąd. Valentain wciąż leży spokojnie na karimacie w swojej ulubionej białej koszuli i marynarce. Nie jest już młodym człowiekiem który nie dba o swój wizerunek. On ma 43 lata, ma rodzinę, żonę i 15 letniego syna. Dzisiaj wmówił im że poszedł do kasyna. Jeśli wszystko dobrze pójdzie to wróci do domu z okrągłą sumą 10 milionów euro. Bez zastanowienia naciska spust. Nawet nie mierzy. Dopiero po strzale spogląda w celownik. - Nie żyje. - pomyślał
Wyciągnął telefon z kieszeni.
Wybrał numer pod nazwą Clyde.
- Halo.
- Nie żyje. Teraz pieniądze.
- Wszystko dobrze u mnie jak już pytasz.
- Jak dla mnie możesz być nawet trendowaty. Byłbym dostał swoją zapłatę.
- Jak zawsze oschły. Porozmawiaj ze mną a nie tylko o pieniądzach myślisz.
- Zabijam dla pieniędzy a nie dla rozmów z Tobą.
- Przelew czy gotówką?
- Gotówka, jak zawsze.
- Idź na China Town. Tam znajdziesz mojego człowieka.
- Nie. Mam to dostać od Ciebie. Znasz moje warunki. Za godzinę w pubie na 43 ulicy. Będę czekał.
- Eeeeh, dlatego nie siedzisz w moim biurze. Tylko lecisz na umowie-zleceniu.
Zazwyczaj nikt nie zwracał uwagi że Valentain chodzi po mieście z gigantycznym pokrowcem. Nie inaczej było tym razem. Jedyne dziwne spojrzenie spotkał na 42, gdy skręcał w 43 ulicę. Wszedł do pubu. Spojrzał na swojego Rolexa. Oś pokazywała godzinę 23:40, szedł tu 33 minuty.
-To już nie ta kondycja. - pomyslał
Same zabójstwo trwało sekundy. Rozmowa trwała ponad trzy minuty. Do tego zjazd windą. Drzwi baru się otworzyły. Valentain przeskanował wzrokiem cały bar. Każdy kto był w budynku popatrzył się na niego.
- Nie ma drugiego. - pomyślał
strzelec. Pokrowiec z "Betty" odłożył starannie obok swojego krzesła. Ściągnął marynarkę. Barman spojrzał nie pewnie w stronę pokoju obok toalet. Barmanem jest Tom Barnnet, jego stary kolega z branży. Tom zawdzięcza mu życie. Podczas jednej z misji od dla Pascala. Pascal jest innym zleceniodawcą. Odbywała się ona w Zjednoczonych Emiratach. Mieli zabić szejka, który zagrażał lokalnej gospodarce i koncernom które płaciły za zlecenie. Była strzelanina i to konkretna. W całym tym zgiełku nie zauważyli żołnierza w kanale. Ten otworzył ogień. Tomowi dostało się w udo. Gdyby nie szybka pomoc Valentaina, wykrwawiłby się. Tom rzucił życie płatnego zabójcy po tym incydencie. Geoffrin ma z nim kawał historii, więc nic dziwnego że ma do niego zaufanie. Do baru wszedł mężczyzna cały w skórze. Włosy zaczesane do tyłu wraz z sumiastymi wąsami, robiły wrażenie, dobrego wujka Sama. Lecz cały ten wizerunek psuła skórzana odzież. Tom spojrzał że strachem na Clyd'a. Valentain się jedyny nie odwrócił.
-Wyjdźmy na zewnątrz.
-Też miło cię widzieć, żabojadzie.
- Eeeeeh, ten brak taktu. Nigdy się nie nauczysz szacunku. Jestem Francuzem.
- Nie podskakuj, bo wiesz z kim gadasz. Ja tu daje zadania.
Valentain wciąż nie spojrzał na swojego szefa, minął go w ciszy i wyszedł.
- Daj pieniądze i idę stąd.
- Są w vanie za pubem.
- Ej, mam dla Ciebie kolejne zadanie. Trzymaj kartę. Gościu zabił naszego człowieka.
- Kogo?
- Stanford Collins. Z Seattle.
- Gdzie? Kiedy? Za ile?
- Dallas, 23 kwietnia. Okrągłe 6 baniek. Co ty na to?
- Co to jest?
- Co? O czym ty mów...
Kiedy Clyde się odwrócił Francuz umiejętnie użył garoty, zaczął dusić swojego przełożonego.
- Za ciebie jest 40 razy więcej. - Uświadomił Clyda
- Ty...Ty... Zdradziecki... Żabo... ja... dzie.
To były ostatnie słowa Clyda Paytona.
- Mówiłem, że jestem Francuzem. A pieniądze sobie wezmę- skwitował Valentain.
Ruszył w stronę vana. Otworzył tylne drzwi. Ze środka wypadła szeroka torba.
Szybkim ruchem rozpiął zamek.
W jej wnętrzu były banknoty 500 euro.
Posortowane po 10 000 euro, lecz Geoffrin nawet tego nie sprawdził. Kiedy już zapiął torbę i wstał, zaczął słyszeć charakterystyczne pikanie. Pikanie stawało się coraz szybsze. W tym samym momencie wyrzucił z całej siły torbę. Prawie natychmiast wybuchła. Płonące pieniądze spadały na ziemię.
- Więc i na mnie jest zlecenie. - rzekł do siebie - Nie dziwne, czas odebrać moją zapłatę, skoro ta się pali. - stwierdził wyciągając swojego Samsunga. - Vitalli? Zadanie wykonane.
- Przelewiem czy gotówka.
- Przelew. Mógłbyś się dowiedzieć dla mnie kto dał zlecenie na moją osobę?
- Sprawdź stan konta czy wszystko się zgadza. Zadanie wydał McCarthy. A kto inny chciałby Cię wyeliminować. Skoro w tym momencie zabiłeś jednego z grubszych ryb w tej branży.
- Zgadaza się wszystko. Masz jakieś zadanie? Tym razem prosiłbym o coś mniej wymagającego niż zabójstwo bez krwi. Wolę używać "Betty" niż kawałka sznurka.
- Mam, ale swoją Berette musisz odłożyć i przyzwyczaić się do pistoletu. Celem jest John Bravestone. Diller. Znajdziesz go w klubie "No One Night Standing" w Dallas. Ponoć zabił jednego z ludzi Clyda. Więc możesz to potraktować jako pomstę. Mi się naraził nie spłaconym długiem. Nie musisz go zabić. Tylko nastrasz. Możesz go oszpecić. Wykastrować. Cokolwiek. Byleby osrał zbroje i oddał kwit w terminie 3 dni od twojego przyjazdu jak nie odda. Zabij. Za dług dostaniesz 40 milionów euro. Za głowę o 5 milionów mniej.
- Przyjąłem. Zlecenie zostanie wykonane. - zakończył rozmowę Geoffrin.
Wsiadł do vana i pojechał do rodziny. Rozmyślając kogo w to zamieszać by wyszło że był w kasynie. Wybrał Toma i Griffina. Resztę drogi skupił się na prowadzeniu czterokołowca. Zatrzymał się dopiero przed jasno niebieskim domem. W
Spod wycieraczki wyciągnął klucz zapasowy. Otworzył drzwi.
- Kochanie, wróciłem...Zlecenie na Johna Bravestona będzie jako oddzielne opowiadanie.
Wujek Sergionus