Od samego progu powitała ich głośna muzyka, kolorowe, stroboskopowe światła i duchota charakterystyczna dla dużych grup ludzi w zamkniętej przestrzeni. Impreza, sądząc po wiszącym w wąskim przedpokoju banerze z życzeniami, urodzinowa odbywała się w jednopiętrowym domu na samych obrzeżach Paryża. Dom z zarośniętym ogrodem, balansującym między dziczą a przytulnym zaniedbaniem należał do starszego kolegi Nino, a w domyśle do rodziców tegoż kolegi, którzy zgodzili się poświęcić bezpieczeństwo swojego dobytku na rzecz dwudziestych drugich urodzin syna i bandy nieodpowiedzialnych, młodych ludzi, których zdrowy rozsądek i odpowiedzialność postanowiły najwyraźniej wybrać się z Neilem Armstrongiem na Księżyc, przypadkiem zapominając zabrać się z nim z powrotem.
Co siedemnastoletni, sfrustrowany Adrien Agreste robił w tak, jakby to określił jego ojciec, nieodpowiednim towarzystwie? Właściwie to sam nie wiedział. Liczyło się jedynie wyobrażenie kipiącej ze złości twarzy Gabriela, gdy już odkryje, że syn wymknął się w nocy z domu na podrzędną domówkę losowej osoby, której nawet nie znał i chora satysfakcja z tego wyobrażenia. Miał ochotę utrzeć ojcu nosa, wreszcie postawić na swoim. Choćby potem miały go spotkać przykre konsekwencje, wizja chwilowego triumfu nad rygorystycznymi zasadami była zbyt kusząca, żeby jej odmówić.
- Rozluźnij się, stary- mruknął cicho Nino.- Wyglądasz, jakbyś połknął kij. Dobra zabawa, pamiętasz?
- Dobra zabawa. Jasne. Nie ma problemu.
Adrien starał się odprężyć. Rozprostował palce, wcześniej zaciśnięte w pięści częściowo z powodu złości, częściowo stresu. Jeszcze nigdy nie zrobił czegoś tak sprzecznego z wymaganiami ojca, nigdy nie zrobił nic równie szalonego i nieodpowiedzialnego. Nie jako Adrien Agreste.
Z salonu dochodził gwar rozmów zmieszany z zawodzeniem o niespełnionej miłości wokalisty jakiegoś zapewne popularnego zespołu. Na dwóch szarych kanapach siedzieli ludzie, kilka par tańczyło, część osób stało pod ścianą i starało się porozmawiać bez wrzasku, co do najłatwiejszych nie należało, ale widocznie nikomu nie przeszkadzało dostatecznie mocno, by przykręcić dźwięk. Większości z imprezowiczów Adrien nie kojarzył, kilku znał z widzenia, a także, co odkrył ze zdziwieniem, wśród gości było kilka osób z jego starej klasy, pierwszej, jaką kiedykolwiek miał. Udało mu się dostrzec Julekę, Rose, Kima, a gdzieś wśród tańczących zamajaczyli chyba Ivan i Mylene.
Alya zauważyła ich pierwsza. Pomachała do Nino, przeprosiła ciemnowłosą koleżankę i podeszła do nowoprzybyłych z ciepłym uśmiechem. Zmieniła się nieco, odkąd Adrien widział ją po raz ostatni, kilka miesięcy wcześniej, jeszcze przed wakacjami. Potem ojciec postanowił przenieść go do innej, bardziej renomowanej szkoły i ich kontakt się urwał. Co prawda Nino nie potrafił przestać o niej opowiadać, ale i tak jego historie nie oddawały wszystkiego. Alya ścięła włosy. Dawniej opadały na plecy luźną kaskadą kasztanowych loków, teraz sięgały ledwo brody i mniej się kręciły, w dodatku były ogniście rude. Wąska, czarna sukienka podkreślała kształty dziewczyny.
- Cześć!- przywitała się, całując w oba policzki po kolei Nino i Adriena.- Już myślałam, że nie przyjdziecie.
Adrien bardziej domyślał się jej słów, niż faktycznie je słyszał. Wolny kawałek zmienił się w coś bardziej rytmicznego, jeszcze bardziej utrudniając rozmowę. Nino coś jej odpowiedział. Potem podeszli do miejsca, gdzie wcześniej stała Alya.
- To jest Claire. Claire, poznaj Adriena.- Alya przedstawiła dziewczynę, z którą wcześniej rozmawiała.
- Hej! Adrien Agreste prawda? Widziałam twoje ostatnie zdjęcia. Świetna kolekcja. Życie modela musi być super. Zawsze chciałam być modelką. To taka przyjemna, lekka praca...- Claire szczebiotała radośnie, a Adrien z każdym jej słowem miał mniejszą ochotę jej słuchać.
CZYTASZ
Silly Boy |ᴍɪʀᴀᴄᴜʟᴜᴍ/ʟᴜᴋᴀᴅʀɪᴇɴ ᴏɴᴇ sʜᴏᴛ| ✓
Fanfiction"Co siedemnastoletni, sfrustrowany Adrien Agreste robił w tak, jakby to określił jego ojciec, nieodpowiednim towarzystwie? Właściwie to sam nie wiedział. Liczyło się jedynie wyobrażenie kipiącej ze złości twarzy Gabriela, gdy już odkryje, że syn wym...