Głośny i impulsywny pijak nagle zdecydowanie spoważniał. Wstrzymał oddech. Na twarz wstąpiły krople potu, oczy otworzyły się szeroko, a brwi ścisnęły nienaturalnie, tworząc grymas przedstawiający śmiertelną powagę. Oponent kąsał go swoim spojrzeniem. Ten wzrok nie znał litości, nie dla niego. Grubiańska postawa i nieokrzesane zachowanie alkoholika zdawały się schodzić na drugi plan.
Wszyscy wokół patrzyli, tylko tyle mogli zrobić. Sama myśl o ucieczce z miejsca zdarzenia i zmierzenia się z tym zimnym wzrokiem, wzrokiem ofiary i drapieżnika zarazem, wzrokiem który wzbudza wstręt i odrazę, wszczepia obezwładniający strach w serce, wzrokiem, który widział za dużo...
To było zbyt wiele.Ramiona grubego naprężyły się. Były zbyt muskularne jak na pospolitego łachudrę i pijaka, na którego ów jegomość z taką pasją i zręcznością się kreował. Wyśmienicie kontrastowały z gładkim, tłustym i obłym sadłem. Jego prościutkie, białe zęby tworzyły dziwny uśmiech.
Uśmiech ten nie zwiastował niczego dobrego. Nie był zwykłym pijakiem, których liczne watahy często okupowały karczmy w tych rejonach. Jego celem nie był "odpoczynek" ani "jedno zimne na poprawę humoru". Grubas swoim karygodnym zachowaniem chciał zwrócić na siebie uwagę.
I wyśmienicie się spisał."Rybcia złapała przynętę" - powiedział do siebie pod nosem.
YOU ARE READING
JA, GRAGAS
PoetryZ okien karczmy emanowało ciepłe światło latarni, przy jednym z wielu stołów usadowił się gruby mężczyzna, było widać wyraźnie zniecierpliwienie na jego twarzy.