— Jak będzie podobne do ciebie, to ja się wyprowadzam — rzekł, Fred do George'a, który masował się po brzuchu.— Ciekawe gdzie, skoro mieszkamy u matki! — George pokazał Fredowi języka, a ten rzucił w niego poduszką.
— Ej! Uważaj na nasze dziecko! — wkurwił się i złapał za patelnie, którą trzymał w kieszeni. — Chodź tu, Freddie. Nic ci nie zrobię... Obiecuje
Fred uciekł do sypialni zamykając drzwi na klucz.
— Alohomora — szepnął George i wszedł do środka.
Fred, który schował się pod łóżkiem zaczął się chichrać.
W sypialni facetów Weasley stało wielkie małżeńskie łoże, duża szafa na ciuchy, biurko przy którym wymyślali dowcipy oraz łóżeczko dla ich synka.
Georgie, który był już w ósmym miesiącu ciąży, sądząc po wielkości jego brzucha, schylił się lekko i pociągnął Freda za giry, które wystawały poza łóżko.
— Puść mnie, rudzielcu! — krzyczał Fred, ale jego brat był nieugięty i nadal go ciągnął.
Fred zaczął się szarpać, gdy Georgie go połaskotał w piętę.
— Auaa! — krzyknął rudy mężczyzna, który był w ciąży
— Fuj, obsikałeś mnie!
— Odeszły mi wody, idioto! — krzyknął George — Ja rodze!
— Przestań na chwile, bo muszę się iść umyć. — rzekł Fred wchodząc do łazienki.
Georgie zaczął jęczeć.Drzwi łazienki otworzyły się z hukiem i wyszedł z nich goły Fred.
Spojrzał na George'a, który leżał na dywanie.— Myślałem, że znowu mnie zdradzasz z ojcem.
Ubrał się i teleportował z George'em do Szpitala Świętego Munga.
— Ratunku! Mój brat rodzi! — krzyczał.
Dookoła nich zbiegli się uzdrowiciele i zabrali George'a do jakiejś sali.Po trzydziestu minutach do Freda dołączyli Molly i Artur.
— Mamo! — zawołał Fred i przytulił się do rudowłosej kobiety.
Z naprzeciwka nadszedł lekarz.
— Kto z was to Fred Weasley? — zapytał.
— Ja, a co się stało? Czy on umarł?
— Ma pan pięknego synka. Jest bardzo podobny do George'a. — rzekł i odszedł.
— NIEEE! — ryknął Fred na cały szpital.
Poszedł do sali w której leżał zmęczony George.— Pokaż naszego syna
— Nie — odparł.
— Dlaczego? Pokaż mi go — nie ustępował Fred.
— On jest trochę zepsuty...
Odsunął koszulkę pod którą było dziecko, które doiło mleko.
Dziecko wyglądało jak Ron!
— C-co? Co to jest? — warknął, zdziwiony Fred.
— Nasz dziecko, Freddie. — odpowiedział George całując synka w główkę.
— AVADA KEDAVRA! — dziecko w rękach George'a zmarło.
Oczy rudego mężczyzny, który trzymał swoje martwe dziecko wypełniły się łzami.
— Jak mogłeś! — zaczął płakać. — Nienawidzę cię!
Fred spojrzał na swojego ojca, który trzymał w rękach różdżkę.
— Tato? — wyszeptał. — Dlaczego?
Fred podszedł do ojca i przywalił mu patelnią George'a.
Artur upadł na podłogę, masując się w głowę.— Był brzydki przecież! — zawołał.
— To był mój syn! — ryknął Fred. — Wynoś się stąd!
— Freddie, przytul mnie — wyszeptał George.
Fred podszedł do swojego ukochanego i przytulił go z całych sił.
*10 lat później*
— Oj, upadłeś — powiedział z sarkastycznym uśmiechem George.
— Nie. Po prostu szukam kątu, pod którym twój ryj będzie wyglądał prosto. — rzucił w odpowiedzi Fred.
— O ty draniu!
Georgie zaczął gonić Freda i powoli wszystko wracało do normalności.
***
Koniec!
Mam nadzieje, że polepszyłem wam humor tym one shotem
Evan Rosier