Umarłam, lecz moje płuca wciąż dostarczają powietrze do wszystkich narządów wewnętrznych...
Umarłam, lecz moje serce wciąż tłoczy krew...
Umarłam, lecz nie potrafię zapomnieć. Wystarczy, że zamknę oczy, a widzę to wszystko tak wyraźnie. Nie powinno mnie tu być...
Nie powinnam oddychać, poruszać się, myśleć, chorować, śmiać się i płakać...
Powinnam być martwa. Moje ciało powinno być zimne jak lód, ułożone w trumnie z rękami złożonymi do modlitwy.
- Ayla - ciepła dłoń mojej rodzicielki ściska moje ramię. - Dziecinko, minęło już tyle czasu. Nie wracaj wspomnieniami do tego dnia. Najważniejsze, że żyjesz. - nie odpowiadam. Zresztą niewiele mówię, odkąd otworzyłam oczy w sterylnej sali szpitalnej. Tego dnia zdałam sobie sprawę, jak wiele straciłam. Zrozumiałam, że moje poświęcenie niczego nie zmieniło. To miasto jest jak wirus, z którego chcę uciec. Kochałam swoją pracę, wręcz byłam z niej dumna. Myślałam, że robię coś dobrego dla społeczeństwa, aczkolwiek nikt tego nie docenił. Wolałabym się nie wybudzić ze śpiączki. Przynajmniej nie usłyszałabym tylu raniących słów. Ratowałam życie niewinnej osoby, a dostałam za to wypowiedzenie z pracy, mój narzeczony zerwał zaręczyny, a moja siostra jest obecnie z nim w ciąży. Moje życie to dobry scenariusz na film, prawda?
Na film, który nie będzie miał szczęśliwego zakończenia.
- Ayla, kochanie - mama bawi się moimi włosami, lecz ledwie to dostrzegam. - Przepraszam. - nie reaguję, ponieważ nie potrafię przebaczyć. Jest na to za wcześnie. - Kochanie, proszę odezwij się.
- Wyjeżdżam. - to są jedyne słowa jakie wypowiadam. Moja walizka leży spakowana tuż obok łóżka, a bilet lotniczy bezpiecznie spoczywa w mojej torebce.
- Ayla, nie. - mama zmusza mnie, abym na nią spojrzałam. Jej surowy wyraz twarzy, nie wywiera na mnie żadnego wrażenia. Ja umarłam, a nie wierzę w zmartwychwstanie i uleczenie duszy. - Zostaniesz w Austin. Ze mną. Z ojcem. Z Evie. Jesteśmy rodziną, poradzimy sobie ze wszystkim. Tylko zostań. - wstaję ze swojego żółtego fotela, którego będzie mi najbardziej brakować w nowym miejscu, ale czas na zmiany. Nie zaszczycam mamy ani jedynym ciepłym spojrzeniem. Po prostu chwytam walizkę i bez słowa pożegnania wychodzę ze swojego pokoju, a następnie z mieszkania, a gorący teksański wiatr owiewa mi twarz.
- Ayla? - przed blokiem zaczepia mnie moja młodsza siostra. - Gdzie się wybierasz? - widok jej ciążowego brzucha i pierścionka zaręczynowego, który jeszcze nie tak dawno temu należał do mnie, rozdziera resztki mojego zranionego serca na drobne kawałeczki, których już nikt nigdy nie poskleja.
- Pa, Evie. - mocniej ściskam rączkę walizki.
- Mason. Ayla nas zostawia - krzyczy do mojego eks narzeczonego, na którego widok mam ochotę rozpłakać się jak mała dziewczynka. Codziennie powtarzam sobie, że już go nie kocham, lecz to na nic.
- Nie nasz problem - odpowiada niewzruszony. - Ma dwadzieścia osiem lat i niech robi co chce. Owszem nie ma rozumu i wiecznie pcha się w kłopoty, ale jak już mówiłem, nie nasza sprawa.
- Jest moją siostrą, Mason. Nie może tak po prostu sobie zniknąć. Nie zgadzam się na to.
- Nie masz nic do gadania, mała puszczalska flądro! - moje słowa ranią ją, widzę to po jej wyrazie twarzy, ale jest świetną aktorką, więc nie wierzę w ani jedno jej słowo, czy dobry gest. - Ayla jaką znałaś, nie żyje. A Ayla jaka stoi przed tobą, ucieka i nie chce być odnaleziona. Postaw przy moim imieniu krzyżyk. Życzę wam szczęścia, ale nie będę brała udziału w waszej sielance.
- Ayla, daj spokój - wtrąca Mason. - Szukasz atencji, czy jakiej pierdoły?
- Muszę na nowo odszukać siebie, Mason. - ostatni raz na nich spoglądam, ponieważ właśnie moja taksówka zatrzymała się przy krawężniku. Kierowca chowa moją walizkę do bagażnika, a ja zajmuje miejsce na tylnym siedzeniu.
- Ayla - woła Evie. - Nie musisz tego robić! Nie musisz wyjeżdżać. Chciałam, żebyś była matką chrzestną dla naszego dziecka. Potrzebuję też druhny na ślubie. Potrzebuję siostry. zamykam drzwi samochodu, zamykam oczy i znów widzę jak facet w czerni unosi broń
- Dokąd jedziemy, panienko? - taksówkarz ratuje mnie przed ponownym zatraceniem się w nieprzyjemnych wspomnieniach.
- Na lotnisko.
- Gdzie się panienka wybiera? - pyta przyjacielskim tonem.
- Na Alaskę. - wyznaję i dopiero teraz dociera do mnie, że zaczynam nowe życie. Niekoniecznie lepsze, ale nowe i tylko moje.
~***~
Za dwadzieścia minut mój samolot na Alaskę wystartuje i w ten sposób zostawię za sobą Austin, rodzinę i najlepszą przyjaciółkę, jedyną osobę, której na mnie zależało. W Anchorage będę dopiero za dziewięć godzin, ale to jest teraz nieistotna niedogodność. Bardziej martwię się tym w jaki sposób dotrę do niewielkiego górskiego miasta. Z tego, co się orientuję nie kursują tam żadne autobusy ani pociągi, dlatego będę zmuszona wezwać taksówkę, co mocno uszczupli mój portfel, lub uda mi się złapać darmowego stopa, w co wątpię. A nawet jeśli udałoby mi się zatrzymać jakiś samochód, z moim szczęściem trafiłabym na jakiegoś mafiosa lub seryjnego mordercę.
Podsumowując, jestem chodzącym nieszczęściem. Nie mam pieniędzy, nie mam pracy, moje oszczędności wydałam na bilet na Alaskę i wynajęcie małej kawalerki, a do tego odrzuciłam własną rodzinę, ledwie przeżyłam postrzał, moja siostra bzyka się z moim byłym narzeczonym i nosi pod sercem jego dziecko, moja matka, aby utrzymać męża alkoholika, pieprzy się za pieniądze z nadzianymi fagasami.
Ta... Nic tylko się załamać...
----
Hej misie ❤️
Spotkanie z Bailey'em będzie ciekawe 😂😂
Buziole ❤️
CZYTASZ
Aniołek z różkami ZOSTANIE WYDANY
Romance- Mógłbyś przestać się na mnie gapić? - pytam z nadzieją, że zachowa się przyzwoicie i po prostu pozwoli mi w spokoju odbyć podróż, ale przecież ktoś mądry kiedyś powiedział, że nadzieja to matka głupich. - Nie - odpowiada. - Właśnie myślę w jakiej...