❅ 1.0| ĸιм ѕeoĸjιn...❅

99 11 14
                                    

Była Wigilia Bożego Narodzenia.

Śnieg padał bardzo powoli, ale bardzo dużą ilością.

Wiał delikatny wiatr, na drogach było bardzo ślisko.

Piesi oraz kierowcy bardzo uważali, ten dzień miał swój urok.

Nie był on specjalnie krótki, a wręcz przeciwnie.

Dziwnie się dłużył, ale mało komu to przeszkadzało.

Przecież święta są piękne, może i najpiękniejsze jakie przeżył Namjoon.

Tak.

Kim Namjoon.

Dwudziestoczteroletni tekściarz, o bardzo spokojnym życiu.

Żyje pasją, wkłada w nią całego siebie.

Zarabia na tym dobrze, plus realizuje swoją pasję na której inni także korzystają.

Szedł sobie właśnie spokojnie podziwiając Seul, rozglądał się.

Wszystkiemu przyglądał się bardzo dokładnie, próbował dostrzec piękno nawet najmniej ważnych rzeczy.

Myślał także nad tym, że każda osoba którą mijał myślała o czym innym.

Każda z nich była inna, każda z nich miała inną historię.

Inne problemy.

To było bardzo fascynujące dla niego, mówił każdej mijanej osobie dzień dobry.

Był uprzejmy i miły.

Uwielbiał siać dobro, bo uważał, że jeśli siejemy dobro to dobro kiedyś do nas wraca.

Nie robił tego też tylko dlatego, że chciał aby to dobro do niego wróciło.

Po prostu był kochał pomagać, to była jego taka mała pasja którą blondyn posiadał od małego.

Szedł sobie patrząc na drogę po której poruszały się samochody, nagle dostrzegł coś niespodziewanego.

Dwa samochody zderzyły się, pojawił się w nim wielki niepokój.

Nie wiedział co zrobić, powstał wielki korek.

Pobiegł tam, jeszcze po drodze się wywalając.

Samochody bardzo płonęły, wokół powstał tłum ludzi przyglądającymi się całej sytuacji.

Namjoon wiedział, że musiał działać.

Podszedł do nieznanej mu kobiety,która się przyglądała jak zresztą wszyscy.

- Niech Pani zadzwoni po pomoc,w tej chwili! - rozkazał jej, na co kobieta prawie od razu wykonała jego polecenie

Podbiegł do jednego z dwóch samochodów.

Otworzył w trudem drzwi, była to jakaś kobieta która na szczęście była przytomna.

Lecz miała nieliczne stłuczenia.

Przystąpił do tego drugiego samochodu, tego najgorszego.

Bo był prawie cały zmiażdżony od strony kierowcy, więc musiał działać szybko ale delikatnie od drugiej strony.

Otworzył drzwi, w samochodzie znajdował się mężczyzna.

Na oko młody brunet, był w strasznym stanie.

Spanikowany Namjoon próbował go wydostać, lecz bez żadnych skutków.

Dopiero po chwili gdy wpadł na pomysł uwolnienia mężczyzny udało mu się to, wyjął go z samochodu całego poranionego.

Trzymał go w swoich silnych ramionach, był mniejszy od niego.

Czekał na przybycie pomocy, miał nadzieję, że jednak nic się nie stanie temu mężczyźnie i kobiecie.

Przyglądał się nieznajomemu, jego pięknej spokojnej twarzy.

Po policzkach spływała mu krew, którą Namjoon starł.

Trzymał go mocno, niecierpliwił się strasznie.

- Zadzwoniła Pani po tą pomoc?! Jest zimno, a ten chłopak jest w złym stanie. Bardzo złym! - próbował zachować racjonalne myślenia

- T-tak, za chwilę powinni być... - odparła

Zacisnął usta, gdy pomoc się zjawiła zabrała tę dwójkę.

A zszokowany Namjoon udał się razem z policją na komendę, by złożyć zeznania.

Był świadkiem wypadku, nie mógł zapomnieć o pięknym brunecie.

Miał tylko wielką nadzieję, że z tego wyjdzie...

CIĄG DALSZY NASTĄPI ...

❅ wнιle yoυ were ѕleepιng | naмjιn ❅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz