Od zawsze uwielbiam zielony kolor, wszystko, co kocham, jest zielone: mój samochód, odznaka hydraulika po ojcu, pieniądze, ulubione piwo jest w zielonej puszce, moc jest zielona, oczy Bena i Gwen także są koloru zielonego.
Właśnie dlatego zaufałem temu dzieciakowi. Postanowiłem się zmienić, rzucić dotychczasowe życie i pozostać jak najbliżej niego. Wszystko to z powodu koloru jego oczu. Miały niesamowity odcień zieleni, jaki kiedykolwiek widziałem. Przyciągały mnie z niesamowitą siłą i choć nigdy się do tego nie przyznam, po prostu w nich tonę. Udało mi się z nim stworzyć coś, czego nigdy wcześniej z nikim nie miałem — prawdziwą przyjaźń.
Ben i Gwen są podobni, jak na kuzynów przystało. Oboje mają niesamowicie zielone oczy. Oboje są anodytami. Oboje zawsze noszą czyste i schludne, dopasowane, obcisłe ubrania. Potrafią sprawiać, że związki same się dzieją, ale gdy inna osoba wykona ruch, będą się rumienić, jąkać, zaprzeczać. To takie głupie, a jednak w pewien sposób urocze. Nie wierzę, że właśnie użyłem tego słowa, ale tak właśnie jest. Więc myślę o tym wszystkim i zarazem nie myślę o wielu różnicach, które ich dzielą. Jak to, że Ben jest chłopakiem, a Gwen dziewczyną. Czy to, że Ben naprawdę lubi koktajle, a Gwen niekoniecznie. Albo to, że Ben jest wieloma różnymi kosmitami naraz, a Gwen tylko jednym. Lub to, że Ben jest niedojrzały cały czas, a Gwen wręcz przeciwnie. Ben jest porywczy i bardzo uczuciowy, a Gwen nie. Ben jest tym niesamowitym dzieciakiem, a Gwen nie jest jeszcze na tym poziomie. Nie dla mnie. To Ben jest tą osobą, z którą czuje się bardziej związany. Nie Gwen.
Więc myślę o tym i spoglądam na tę dwójkę ludzi, których mogę szczerze nazwać swoimi przyjaciółmi. Gdy ci stoją na zewnątrz samochodu, po prostu rozmawiając, śmiejąc się i uśmiechając, czuję ból w sercu. Gdy spoglądam w błyszczące oczy Bena odbijające światła gwiazd, skupiam swoją uwagę — może trochę zbyt długo — na jego wykrzywionych wargach. Pozwalam sobie myśleć o tym, jak bardzo smukłe są te biodra. Kiedy pozwalam sobie na myślenie o wszystkich tych przeciwieństwach między Benem a Gwen, nade wszystko wybija się jedna z nich. Kocham tylko jedno z tej dwójki. Imię tej osoby nie brzmi jak Gwen. I, mimo że darzę uczuciem Bena, byłem z Gwen. Myślałem, że zieleń jej oczu jest taka sama jak u jej kuzyna, jednak to nie jest prawdą. Oczy Bena płoną wewnętrznym ogniem, a te Gwen są zwykłe, niemal matowe. Mimo że starałem się, nie mogły zastąpić mi blasku zieleni chłopaka. W końcu zerwałem z Gwen, jestem teraz sam. Wolę to niż mieć nędzne zastępstwo tego cudownego koloru. Oczywiście nie tylko oczy przyciągają mnie do tego niezwykłego chłopaka. Jego uśmiech często zbyt pewny siebie, wywoływał u mnie szybsze bicie serca. Czasami przyłapuję się na tym, że mój oddech przyspiesza i robi się nieco płytki, gdy spoglądam na jego wąskie biodra. Tak jak teraz. Właśnie po kolejnej, wyczerpującej walce z Animo i jego mutantami, pojechaliśmy na koktajle. Zaczynam myśleć, że Ben jest od nich uzależniony tak, jak od frytek chili. Poszedł po napoje, a my z Gwen czekaliśmy na ławce przy stoliku. Mam nadzieję, że chłopak wybierze jakieś normalne smaki, a nie tak jak ostatnio wziął koktajle o smaku mięsno–rybnym. Jego kuzynka wyjęła z torby notebook i zaczęła coś przeglądać. Pochyliłem się nad nią, by zobaczyć, co czyta.
— Co to? — Zapytałem, widząc tylko białą stronę z mnóstwem literek.
— Ostatnio znalazłam taką aplikację, Wattpad, na której można czytać opowiadania fanowskie z różnych serii. — Gdy to mówiła, nawet nie oderwała wzroku od ekranu. Typowe.
— I ty to właśnie czytasz? A tak konkretnie to o czym czytasz? — Nie to bym był ciekawy, ale chcę wiedzieć co i jak. Dziewczyna zmarszczyła brwi, ale nadal uparcie patrzyła w wyświetlacz.
— Akurat czytam ,,Kilka dziwnych chwil" autorki der-rote-vogel.
— Nic mi to nie mówi. A o czym konkretnie są te dziwne chwile?
— Jakby to w skrócie powiedzieć... Na podstawie anime, o takich stworach, co jedzą ludzi i jest tam para zakochanych, Eren i Levi. No i tam muszą walczyć z tymi stworami. Właśnie czytam o momencie, gdy Levi wbija sztylet w krocze jakiegoś oprycha, bo ten dostawia się do jego chłopaka.
— To o gejach? — Nie powiem, trochę mnie to zaciekawiło, może sam przeczytam i będę miał podpowiedź, co i jak z Benem?
— Tak, masz coś przeciwko nim? — Już miałem coś odpowiedzieć, jednak Ben wrócił z koktajlami, więc moja cała uwaga skupiła się na nim. Czekałem, by podszedł na tyle blisko, by mnie słyszeć i spytałem:
— Jakie smaki wziąłeś?
— Dla Ciebie jagodowy, dla Gwen truskawkowy, a dla mnie waniliowy. — Chłopak rozdał nam koktajle, a po tym usiadł na stoliku, nogi stawiając na ławce.
— Masz szczęście, że nie wymyśliłeś czegoś dziwnego. — Piłem koktajl i zastanawiałem się, kiedy znów kosmici zaatakują. Czy my w ogóle będziemy mieli normalne życie? — Yo Ben, zaraz masz koniec roku szkolnego, idziesz na jakieś studia czy do pracy? Znaczy, wiem, że chcesz być hydraulikiem*, ale chyba nie tak od razu po liceum, nie?
— Chyba nie będzie dla Ciebie zaskoczeniem, że jednak chcę być hydraulikiem od razu po szkole, w końcu, po co komu studia? Są dobre dla Gwen. Ja uratowałem cały kosmos, więc na pewno będę hydraulikiem. Właściwie to już wszyscy nimi jesteśmy, ale teraz to będzie nasze główne zajęcie. Żadnej szkoły, żadnych innych głupot.
— Mów co chcesz drogi kuzynku, ja zamierzam iść na studia. Oczywiście nadal będę wam pomagała, ale dla mnie nauka jest na pierwszym miejscu. — Rudowłosa gromiła Bena spojrzeniem, no ale czego innego można się po niej spodziewać?
— A właśnie — dodała po chwili ciszy — dzwoniłeś do Julii?
— Po co? Zerwała ze mną zaraz po tym, jak wróciła do Japonii. Wiesz, związek na odległość i takie tam. Nie zamierza wracać do nudnego Bellwood. — Chłopak nie wydawał się zainteresowany tą rozmową. Właśnie zdjął pokryweczkę z kubka od koktajlu i zaglądał do środka. Pewnie nie może uwierzyć, że jego ukochany napój się skończył.
— Nie wiedziałem, że zerwaliście. — Udawałem niezainteresowanego całą tą wymianą zdań, jednak to, co powiedział Ben, było intrygujące. Nie, żebym zaraz miał podbijać do niego, co to to nie. Nie mam zamiaru robić z siebie pośmiewiska. Już prędzej założę różową kieckę Gwen i zacznę tańczyć makarenę przed Vilgaxem.
— Nie mówiłem, bo nie było o czym. Ja i Julia to historia i niech tak zostanie.
— Ale Ben — znów zaczęła dziewczyna — nawet jeśli zerwaliście, to nadal możecie się przyjaźnić, rozmawiać. — Chłopak w końcu wyrzucił do kosza papierowy kubek po koktajlu.
— Gwen. Koniec tematu. Chodź, odwiozę cię do domu, chcę obejrzeć jakiś głupi film i iść spać. — Rudowłosa tylko westchnęła i schowała notebook do swojej torby. Za każdym razem, gdy tak wzdycha, mam wrażenie, że traktuje nas jak młodszych od siebie gówniarzy. Wstała bez słowa i podeszła do samochodu swojego kuzyna.
— Do jutra, Kevn. — Powiedziała i wsiadła do zielono–czarnego samochodu. W odpowiedzi uniosłem tylko dłoń w geście pożegnania.
— Narka. — Powiedział Ben, a ja odpowiedziałem mu to samo. Wsiadł do samochodu i odjechał, ja wyrzuciłem kubek po koktajlu i po chwili również odjechałem.
W domu byłem kilka minut później. Jednak zanim wszedłem do głównej części budynku, poszedłem do garażu, by zamontować nowe urządzenie kosmiczne, które zdobyłem podczas dzisiejszej walki z mutantami Animo. Montowanie zajęło mi więcej czasu, niż myślałem, więc gdy już po prysznicu wsunąłem się do swojego łózka, na dworze za oknem robiło się już widno.
Przez kolejny tydzień nie było żadnych ataków szaleńców, którzy pragną zawładnąć światem, ani innych kosmitów. Co prawda, było to trochę niepokojące, ponieważ mogło oznaczać, że któryś knuje coś większego, ale przynajmniej mogliśmy odpocząć te parę dni od walk.
Ben ma dziś ostatnie zakończenie roku szkolnego. Jak to mówił wcześniej, na liceum zamierza zakończyć edukację i całkowicie się poświecić byciu hydraulikiem i walce z kosmitami. Na zakończenie roku przyjechali niemal wszyscy znani mi członkowie jego rodziny, a nawet dwóch, których nie znam. Są tu dziadek Max, babcia Verdona, rodzice Bena, Gwen i jej rodzice — dziewczyna miała dwie godziny wcześniej własne zakończenie, więc mogła przyjść. Ze swojego miejsca na dachu szkoły obserwowałem, jak wszyscy wychodzą z budynku, by zebrać się w niewielkie grupki znajomych i porozmawiać. Patrzyłem na Bena, który wyszedł z innymi znajomymi ze szkoły i rozmawiał z rodziną, chciałem mu dziś wyznać, co czuję, a po tym chyba będę musiał zniknąć z jego życia, bo jak można się przyjaźnić z kimś, kto ci wyznał uczucia, zwłaszcza gdy jest to chłopak? Ben na pewno udawałby, że nic się nie stało, jednak powoli byśmy się od siebie odsuwali, a na koniec jeden z nas wyjechałby po cichu. Westchnąłem ciężko i opadłem plecami na dach, niemal od razu zasłoniłem oczy ręką, ponieważ słońce mocno raziło. Nie minęła chwila, gdy poczułem, jak pada na mnie cień. Odsłoniłem oczy i zmrużyłem je od razu pod wpływem słońca. Dopiero po chwili spojrzałem na stojącego nade mną chłopaka o brązowych włosach i zielonych oczach.
— Co jest Tennyson? Nie jesteś ze swoją rodziną? — Ponownie przysłoniłem oczy.
— Byłem, ale zaczęli przynudzać, więc się urwałem. Mimo wszystko jesteś mniej irytujący. — Usiadł obok mnie i uniósł głowę w stronę słońca.
— Tsh, dzięki Tennyson. - Chłopak miał już coś odpowiedzieć, gdy po chwili na dach wbiegła Gwen po fioletowych kwadratach, które tworzyła swoją mocą.
— Chłopaki! Mamy wezwanie, niedaleko w górach pojawili się kosmici, musimy iść na akcję. — No i to tyle, jeśli chodzi o chwilę odpoczynku. Obaj jak na komendę wstaliśmy z betonu i zbiegliśmy za rudowłosą na ziemię. Po chwili zastanowienia odciągnąłem ją na bok, muszę mieć to w końcu za sobą.
— O co chodzi, Kevin? Wiesz, że nie mamy czasu. — Widziałem, że była zniecierpliwiona, ponieważ tupała jedną stop dość szybko.
— Mam prośbę, możesz tym razem nie iść z nami na misję? — Było mi głupio o to pytać, a zaraz na pewno zrobi się niezręcznie.
— Co? Dlaczego? — Zmarszczyła brwi, wyraźnie zastanawiając się, o co może mi chodzić. Niemal widziałem trybiki obracające się w jej głowie.
— Pamiętasz to, co ostatnio czytałaś o gejach na internecie?
— Tak, jednak co to ma wspólnego z na...
— Kocham Bena, chcę mu o tym powiedzieć podczas tej misji. — Przerwałem jej w pół słowa. Przez jej twarz przebiegła mieszanina uczuć, od zdziwienia po zrozumienie. Aż z wrażenia przestała tupać.
— To dlatego ze mną zerwałeś? — Jakby to nie było oczywiste. Wciągnąłem głośniej powietrze. Wiedziałem, że to będzie niezręczne.
— Między innymi. Więc jak? Zgadzasz się?
— Tak, ale pod warunkiem, że jak nie będziecie dawać sobie rady beze mnie, od razu do mnie zadzwonisz.
— Tak jest, mamusiu. — Powiedziałem i minąłem dziewczynę. Podszedłem do Bena, chłopak stał odwrócony do mnie tyłem, bo szukał czegoś w swoim samochodzie, pochylając się. Klepnąłem go w ramię, by zwrócić na siebie jego uwagę. Chłopak się wyprostował i obrócił się do mnie przodem.
— O co chodzi Kevin?
— Na misję musimy jechać sami, Gwen ma coś sprawdzić, nie wiem dokładnie, o co chodzi, bo powiedziała, że powie nam później. Pojedziemy moim samochodem, nie ma co zwracać na siebie uwagi, jadąc dwoma.
— Dlaczego twoim autem, a nie moim?
— Znowu zamontowałem w nim kosmiczną technologię, bardziej się nadaje do bitki.
— Niech będzie. To jedziemy najpierw do mnie, muszę zostawić samochód w domu. Czekaj, zapytam rodziców, czy ich odwieźć.
— Tylko się pospiesz. — Chłopak pospiesznie podszedł do swoich rodziców.
Chwilę obserwowałem, jak z nimi rozmawia, potem skinął głową w moją stronę i wsiadł do swojego samochodu sam. Ja wsiadłem do swojej bryki i niemal w tym samym czasie ruszyliśmy w stronę domu Tennysonów. Ben zaparkował auto w garażu, a następnie przesiadł się do mojego. Gdy tylko zapiął pasy, ruszyliśmy w drogę. Jechaliśmy kilka godzin z małymi przerwami, przez całą drogę mało rozmawialiśmy. Cały czas myślałem o wyznaniu chłopakowi uczuć i jego możliwej reakcji. Mimo że starałem się o tym nie myśleć, moje refleksje mimowolnie odpływały w tym kierunku. Ben grzebał coś w telefonie, jedynie od czasu do czasu wymienialiśmy jakieś uwagi i przypuszczenia dotyczące akcji. Najdziwniejsze jest to, że nie wiemy, co te kosmiczne śmieci robią w górach. Mam nadzieję, że będzie jakaś dobra nawalanka, po której będę miał sporo kosmicznej technologi do opchnięcia na czarnym rynku.
Gdy było już ciemno, postanowiliśmy zatrzymać się na noc w jakimś motelu, w końcu i tak będzie nam ciężko bić się w nocy, zwłaszcza że nie wiemy, kto będzie naszym przeciwnikiem. Stąd mamy już tylko pół godziny drogi. Wynajęliśmy pokój z dwoma łózkami, a później poszliśmy zjeść kolację. W końcu poszliśmy do naszego pokoju, przez cały nasz pobyt w motelu spotkaliśmy niewiele osób. Oprócz nas na kolacji była tylko para, jakaś staruszka i młoda para z dzieckiem. W drodze do pokoju minął nas jedynie jakiś grubszy mężczyzna w garniturze, nie zwracając na nas kompletnie uwagi. W końcu weszliśmy do pokoju, zamknąłem drzwi, a Ben w tym czasie rzucił się na łóżko pod oknem. Czyli moim okazało się to kolo szafy. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, pokój był niewielki i obskurny, a meble były podniszczone. Wyblakłe niebieskie ściany, brązowa szafa, do której od razu podszedłem i zajrzałem, by zobaczyć, czy nie ma w niej czegoś lub kogoś niebezpiecznego, dwie komody przy łózkach, stolik i dwa wytarte fotele. Usiadłem w fotelu, a po chwili wstałem z niego i zacząłem krążyć po pokoju, co chwilę biorąc do ręki jakiś przedmiot, by po chwili go odstawić. Muszę mu to w końcu powiedzieć, ale jak? Chłopak leżał na łóżku i bawił się swoim omnitrixem, pewnie znów chce się dostać do panelu sterowania, by mieć całkowitą kontrolę nad urządzeniem. Ja na jego miejscu zmieniłbym się w Obcego X, zmusił Serene oraz Bellicusa do współpracy i wtedy dostałbym się do panelu sterowania. To samo mógłby zrobić jako szara materia, jednak pewnie szybko na to nie wpadnie. W końcu chyba się zorientował, że jestem jakiś nieswój, bo spojrzał na mnie i wpatrywał się uparcie.
— A tobie co, Kevin? Dziwnie się zachowujesz. — Patrzył na mnie bez przerwy, jakby chciał w ten sposób zmusić mnie do mówienia.
— Muszę ci coś powiedzieć. — W końcu się zatrzymałem przed nim. Czas to powiedzieć, ale jak? Tak po prostu. Nie. Przygryzłem policzek od wewnętrznej strony, wciągnąłem powietrze, a potem wypuściłem je powoli, by się uspokoić. No dalej Kevin, całe życie okładasz się po mordach z różnymi dupkami, ludzkimi i kosmicznymi, handlujesz kosmiczną technologią na czarnym rynku, pomagałeś w ratowaniu kosmosu to i teraz dasz rade. Eh. Ponownie wciągnąłem powietrze głęboko i wypuściłem je powoli.
— Kocham cię. -—Powiedziałem w końcu. Chłopak zamrugał, jakby nie rozumiał, co do niego mówię, a następnie usiadł na łóżku.
— Możesz powtórzyć? Chyba coś źle zrozumiałem. — Jego głos był spokojny i opanowany, jakby w ogóle go to nie ruszyło.
— Kocham Cię, Tennyson. Teraz zrozumiałeś, czy mam powtórzyć jeszcze raz, tym razem powoli, tak by każda sylaba dotarła do tego twojego małego mózgu? — Bylem zestresowany co nigdy wcześniej mi się nie zdarzyło.
— Zrozumiałem. Po prostu wolałem się upewnić, że na pewno dobrze słyszę, a nie tylko coś sobie znów wyobrażam.
— Wyobrażasz? Niby co? — Nie rozumiałem, o co mu chodzi.
— No właśnie to. Że mówisz, że mnie kochasz. Nieraz to sobie wyobrażałem. — Chłopak wstał z łóżka i podszedł do mnie, nie spuszczając wzroku z mojej twarzy. — Wyobrażałem to sobie, bo też cię kocham, Kevin.
Gdy to mówił, wstrzymałem oddech, nie chciałem w najmniejszy sposób zagłuszyć jego słów, nie ważne, jakie by były. Jednak gdy powiedział, że mnie kocha, wypuściłem powietrze ze świstem, czując dziwne gorąco w całym ciele.
— Kochasz? — Nie mogłem w to uwierzyć. Chłopak, zamiast odpowiedzieć, uniósł głowę i złożył na moich ustach krótki pocałunek. Po chwili w jego oczach mogłem ujrzeć najpiękniejszy odcień zieleni, chyba pierwszy raz widzę je tak radosne. Pochyliłem się nieco i sam go pocałowałem, tym razem dłużej, starając się pocałunkiem przekazać wszystkie moje uczucia, którymi były zaskoczenie, radość i miłość. Ben odwzajemnił pocałunek, a ja byłem pewny, że od teraz będę mógł tonąć w tej zieleni, kiedy tylko zechcę. Zawsze wiedziałem, że ten kolor przyniesie mi szczęście.*Hydraulik, tutaj nie chodzi o takiego od rur, w tej kreskówce to kosmiczna policja.
CZYTASZ
Kolor szczęścia
RomanceOd zawsze uwielbiam zielony kolor, wszystko, co kocham, jest zielone: mój samochód, odznaka hydraulika po ojcu, pieniądze, ulubione piwo jest w zielonej puszce, moc jest zielona, oczy Bena i Gwen także są koloru zielonego. Właśnie dlatego zaufałem t...