1

21 6 0
                                    


 Niedawno temu za pięcioma wieżowcami i sześcioma napromieniowanymi polami bitwy żyła-była młoda dziewczyna imieniem Julia. Wczesne dzieciństwo spędziła ona na wsi, z mamą i tatą, jednak, gdy skończyła dziesięć lat, wszystko się zmieniło.

Był to ciepły, majowy dzień, gdy Julia, wracając ze szkoły, została zahipnotyzowana przez lekki wiatr niosący zapach kwitnących kwiatów. Niespecjalnie było jej spieszno do domu, więc, gdy zapukała do drzwi wejściowych, słońce chyliło się już ku zachodowi. Stała chwilę, nasłuchując kroków.

- Ah... sama muszę sobie otworzyć. - Skwitowała, kiedy żaden dźwięk ze środka nie doszedł do jej uszu. Wyjęła z kieszeni błękitnych jeansów klucze i przekręciła odpowiedni z nich w zamku. Usłyszała charakterystyczny dźwięk i pchnęła drzwi do przodu. Skrzypiąc lekko, pozwoliły jej wejść do przyjemnego, chłodnego wnętrza domu, który był jednak zadziwiająco cichy.

- Hej. - Rzuciła. Jej głos odbił się echem po turkusowych ścianach.

- Halo? Maaaaaaaaamo? - Powiedziała zniecierpliwiona, jednak jedyne co jej odpowiedziało to cisza. Jakby wszystko, co w środku było objęte szerokimi ramionami Hypnosa.

- Mamooooo! - Podniosła głos. Wiedziała, że w domu nie ma taty - był na jednej ze swoich delegacji. Nienawidziła ich. I delegacji, i szefów ojca - w końcu to przez nich widywała go tak rzadko. Zdziwiona brakiem jakiejkolwiek odpowiedzi ściągnęła ze stóp wysokie trampki i ruszyła do kuchni. Gdy stanęła w wejściu, jej serce zaczęło bić tak szybko, że prawie stanęło. Zamiast gorącego obiadu na stole, zastała mamę leżącą na podłodze w kałuży własnych wymiocin. Cały obraz przed oczami Julii zawirował, gdyby nie drewniany kredens, o który zdążyła się oprzeć, straciłaby równowagę. Po chwili pierwszego szoku, rzuciła się do mamy i zaczęła nawoływać ją po imieniu. Rozpaczliwie potrząsała jej barkami, chcąc w ten sposób ją obudzić, jednak nic to nie dawało. Po chwili, jak się okazało, bezsensownego wysiłku, oparła się o brzuch nieprzytomnej mamy, a gorzkie łzy zmieszały się z krwią i treścią pokarmową zwróconymi przez leżącą. Nagle do głowy przyszła Julii ostatnia nadzieja. Drżącymi rękami wyciągnęła z kieszeni telefon i zadzwoniła pod numer alarmowy. Następną rzeczą, którą pamiętała był ciepły, foliowy koc, którym została okryta i zabrana do karetki oraz mama leżąca w ambulansie pod takim samym kocem. Spod niego wystawała tylko zimna dłoń rodzicielki, którą Julia złapała i za nic nie chciała puścić. Inspirując się filmami akcji, które oglądała w przeszłości, postanowiła sprawdzić puls przyciskając swój kciuk do wewnętrznej strony nadgarstka mamy jednak nie była w stanie go wyczuć, co jedynie pogłębiło jej rozpacz. Zaczęła krzyczeć, płakać, bić ciało mamy w pierś, jakby chciała ją zreanimować. Niestety - to też nic nie dało. Zajęło to dłuższą chwilę, nim uspokoiła się trochę po pocieszającej rozmowie z ratownikiem. W końcu zasnęła w karetce.

Obudziła się w szpitalu. Przy jej łóżku stało dwóch funkcjonariuszy policji i lekarz.

- Jak Ci na imię? - Spytał lekarz.

- J... Julia... Co z moją mamą? - Odparła kruchym głosem.

- Julko... - Szepnął lekarz, siadając na łóżku obok niej. Delikatnie wziął jej ręce w swoje, wyraźnie smutniejąc.

- Co z moją mamą? - Spytała jeszcze bardziej zaniepokojona.

- Wiem, że jest to dla ciebie trudne, ale Twoja mama... Ona... Wykryliśmy u niej ostatnie stadium zaawansowania raka płuc. Z przerzutami do mózgu, które skutkowały... - Uronił łzę i urwał. Pusta chwila ciszy była niesamowicie przeszywająca. Mimo tego, że domyślała się, co chce powiedzieć, nie mogła nie zapytać - nie była w stanie uwierzyć, że to, o czym myśli może być prawdą.

- Czym? - Powiedziała jeszcze ciszej. Jej podbródek zaczął wibrować, ledwo była w stanie powstrzymać się od wybuchu płaczu. Lekarz wziął głęboki wdech. Mówił bardzo wolno, a momentami jego głos załamywał się.

- Skutkowały nagłym atakiem zespołu wzmożonego ciśnienia śródczaszkowego. Pracuję... Pracuję tutaj już wiele lat, jednak w dalszym ciągu nie jestem w stanie pogodzić się z sytuacjami takimi jak ta. Twoja mama... Ona... Nie żyje. - Odparł. Momentalnie cały świat przestał mieć dla Julii znaczenie. Pragnęła umrzeć razem z mamą. Jej rozpacz była tak głęboka, że nawet nie umiała się rozpłakać. To, co czuła, wychodziło poza wszelkie ramy odczuć. Nieopisywalna otchłań. I pustka. 

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 05, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

JuliaWhere stories live. Discover now