Prolog

45 3 1
                                    

- Szybciej Jungkook! - Wołał chłopaka NamJoon z dołu.
Wszyscy bangtani musieli jechać na próby, ale jak zwykle najmłodszy z nich zaspał, i to już któryś raz z rzędu.
- Wyjazd za 4 min, cholera nie zdążę! - Pomyślał głośno.
- Jedziemy, przyjedziesz sam! -Dodał po chwili Jin, i można było usłyszeć jeszcze tylko trzask drzwi.

Jeon z powodu braku snu spowodowanego pracą, i nocnymi zabawami w łóżku z Taeyungiem był dzisiaj wyjątkowo roztrzepany, i ledwo do niego docierało że jest zmuszony zadzwonić do szofera aby jechać do wytwórni.

***

Jungkook jechał właśnie do miejsca swojej pracy, a właściwie siedział i grzebał w telefonie gdy szofer kierował samochodem ku wybranemu celu. W pewnym momencie zza szyb było słychać stłumiony dzwięk, zapewne jakiegoś niemałego wypadku.

- Dalej nie pojedziemy.. - Odezwał się w pewnym momencie kierowca i usiłował zawrócić z zatłoczonego już miejsca.
- Czemu Proszę Pana? - Zapytał Guk. - Muszę szybko być w wytwórni!
- Coś poważnego się tu wydażyło, i nie ma przejazdu bo w chój ludzi się tu zebrało! Biegnij młody na nogach, jeśli tak Ci się spieszy!

Chłopak nie miał innego wyboru jak isć dalej pieszo, bo nie miał zamiaru ukisić się w aucie. Wysiadł i założył maskę, a na głowę kaptur aby zostać nierozpoznawlnym. Zaczął iść znaną już sobie drogą uprzednio dzwoniąc do hyungów, a raczej prubując się dodzwonić bo nieszczęsna poczta głosowa mu to uniemożliwiała. Będąc coraz bliżej celu, coraz bardziej zaczynał czuć się jak sardynka w puszce, bo duże skupisko ludzi intensywnie chciało zobaczyć coś po drugiej stronie, coś co odmieni życie wielu osób.
Jungkook niepokoił się trochę bo żaden z przyjaciół nie prubował chociażby się do niego dodzwonić jak to mają w zwyczaju, szczególnie "rodzice' całej tej paczki. A co jeśli całe te zamieszanie w mieście to coś z nimi związanego? Cały czas wpajał to sobie podczas przepychanki o najlepsze miejsce na widowni ulicznej.

Już mało brakowało, i wreszcie dostał się do centrum zainteresowania, ale to co zobaczył wstrząsnęło jego psychiką a nogi stały się jak z waty. Na środku ulicy leżał przewrócony wan należący do BTS, a wzdłuż szosy lała się brunatno czerwona krew, zaschnięta już w niektórych miejscach. Wokół miejsca zdarzenia było mnóstwo policjantów, lekarzy i pojazdów należących do owych osób. Z wana po kolei wyjmowane były ciała chłopców; Yoongi, Namjoon, Jin, Jimin, Hoseok i ostatnimi czasy najważniejsza osoba w jego życiu, Kim Taehyung, jego wielka miłość...

Jungkook był zdruzgotany, bo czemu oni? Czemu to im los musiał zrobić psikusa? Jak to się w ogóle stało? Bo chwilym transie Jeon pobiegł w stronę przyjaciolół, ale umięśniony policjant mu to uniemożliwił.

- Nie pchaj się dzieciaku! Chyba że chcesz skączyć jak tamci, zmykaj! - Uniusł się policjant próbując spławić Jungkook'a, a ten miał ochotę przywalić mu w ten głupi łeb.
- Proszę Pana, kurwa to moi.. moi... - Ściągnął maskę i kaptur aby odsłonić swe oblicze, policjant od razu puścił go rozpoznawając członka zespołu.

Jungkook biegł jak szalony te kilka sekund, aby być blisko przy swych ukochanych można by żec "braciach".
Soczysta krew dalej wypływała z ciał coponiektórych członków, ale Guk nie zwracał na to uwagi, i chciał czymprędzej ich przytulić, uratować, albo w najgorszym wypadku szepnąć ostatnie czułe słowa. Wszyscy chłopcy byli ze sobą bardzo zżyci i nikt nie pomyślałby nawet że kiedykolwiek ich braterskie grono się rozpadnie,i będą musieli patrzeć na tak drastyczny wygląd i stan pozostałych..
Najmniej był poszodowany był Jimin, który miał najwyżej kilka siniaków i zadrapań w porównaniu z resztą, on tak samo jak i Jungkook patrzyli na wypadek ze łzami w przepuchnięttych już od płaczu oczach i byli na skraju wytrzymania.

***
Jungkook siedział od klikunastu godzin w szpitalu gdzie przebywała reszta BTS, był u kresu wyczerpania, wyglądem przypominał zombie. Kątem oka zauważył pielęgniarkę udającą się w jego kierunku.
- A więc tak, Park Jimin żyje, ale zostaje kilka dni na obserwacji. Kim Taehyung, taa, on jest w ciężkim stanie Proszę Pana, ma uciążliwy wylew krwi, i zostało mu nieco ponad 12 godzin życia, reszta tych facetów nieżyje. - Powiedziała oschle.
_______________________________________

witam !
jest to moje pierwsze "tutejsze" opowiadanie, mam nadzieję że się spodoba i zostaniecie ze mną na dłużej :) zważając iż to totalny rak, ale ciii, tak więc dzięki za przeczytanie !
EDIT: a więc tak, napisałam ten rozdział od nowa, bo uznałam że wcześniejsza narracja była lekko chujowa, tak jak i sam rozdział.
no cuż, przez te kilka miesięcy moje pisanie, inteligencja, oraz inne aspekty się zmieniły, tak więc do następnego ;)

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 08, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Wierny robot; j.jk x k.thOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz