Po dowiedzeniu się, iż na tegorocznym balu moim partnerem będzie Christoffer, nie umiałam się w ogóle skupić. Na domiar złego pani Dickens dała mi jedynkę za to, że oddycham za głośno, szkoda było mi się z nią kłócić, wiec dałam sobie spokój.
***
Właśnie kieruję się na stołówkę, ale jeszcze przy drzwiach zauważam Black'a, mimowolnie do niego podchodzę.-Em, Chris? - Popukałam go delikatnie po ramieniu, on niechętnie się odwrócił, ale kiedy zobaczył mnie od razu zaczął się szczerzyć -Słuchaj, naprawdę nie mam ochoty słuchać twoich podtekstów, ale chciałam cię tylko powiadomić o tym, iż idziemy razem na bal. -Wypowiedziałam wszystko na jednym wdechu.
-Wow kochanie, naprawdę cieszę się, że wychodzisz z taką inicjatywą. -Zacmokał -Ale wiesz, że pary się losuje? -Odpowiedział smutno. Dopiero teraz zrozumiałam jak to zabrzmiało, wiec spaliłam buraka.
-Idioto, chodziło o to, ze cię wylosowałam. - jeszcze bardziej się zawstydziłam, czując jego przeszywające spojrzenie.
-Och, To się cieszę. - Podskoczył jak małe dziecko- Tylko załóż coś seksownego. - Szepnął mi do ucha i odszedł.
Stałam tak trochę, wtapiając się w ścianę. Pewnie, że Chris podrywał mnie w jakiś sposób, ale nigdy nie przekroczył mojej przestrzeni osobistej. To jeszcze bardziej mnie rozzłościło, ale po chwili się uspokoiłam i weszłam na stołówkę.
***
Mój dzień i tak był już do dupy, wiec to, że Drake nie da rady mnie zawieść do domu i musze przejść trzy kilometry, wcale mnie nie zdziwiło.Po lekcjach grzecznie skierowałam się do domu, po zaledwie kilometrze, miałam już dość, wiec skierowałam się do pobliskiego spożywczaka po energetyka, jak na mój potworny pech dzisiejszego dnia, oczywiscie był zamknięty z powodu ,,Remontu". Miałam już zrezygnowana odejść, kiedy usłyszałam czyjś donośny głos.
-Kasa miała być kurwa, na dzisiaj. -Ktoś wysyczał.
-Wiem, wiem! Będę ją miał na jutro! -Wyjąkał drugi mężczyna.
-Ta, a jutro będzie ona, znowu na jutro! Ja znam twoje gierki. -Napastnik zaśmiał się głośno.
Oczywiscie nie byłabym sobą, gdybym po prostu nie wychyliła się. Gdy tylko zobaczyłam, że wysoki, dobrze zbudowany blondyn posiada broń i celuje nią w skroń drugiego, moja szczenka opadła, a razem z nią ja, dosłownie.
-Cholera. - Syknelam wbijając sobie szkło w dłoń.
-Co? Ktoś tu jest? Spierdalamy. -Powiedział jak mniemam brązowo oki i skierował się z małym szatynem do najnowszego BMW.
Gdy tylko odjechali jak oparzona, wstałam i sprawdziłam czy droga jest czysta. Jedyną przeszkodą był portfel, zostawiony na pastwę losu. Od razu zobaczyłam co kryje się w środku, czyli między innymi dowód, prawo jazdy i o dziwo numer telefonu. Wszystkie te informacje spisałam na komórkę i chciałam iść z tym na policję, kiedy nagle przypomniałam sobie szatyna, któremu właśnie pistolet był celowany w skroń.
Oczywiście wspaniało myślna a za razem bezmyślna, Maddie zadzwoniła do blondyna.
Po kilku sygnałach odebrał.
-Halo? -Zapytał rozwścieczony.
-Em, słuchaj. - Zaczęłam nieśmiało, ale po chwili opamiętałam się, przecież tu chodzi o kogoś życie!
-Słuchaj Jessica, Amanda, Sramanda, czy chuj wie kto, nie mam ochoty na seks czy loda, wiec spierdalaj. -Oznajmił ostro.
-Nie mam ochoty zrobić ci loda. -Powiedziałam przerażona -Widziałam jak celowałeś szatanowi w skroń, na twoje nieszczęście zostawiłeś portfel, wiec radziłabym ci go zostawić i popędzić pod spożywczak w którym byłeś Jeszcze pięć minut temu, bo inaczej idę na policję -Powiedziałam bohatersko.
-Już jadę. -Mruknął i rozłączył się.
Teraz właśnie zrozumiałam powagę sytuacji, za chwile mam stanąć oko w oko z jak najprawdopodobniej zabójcą, który w każdej chwili może mnie, chociażby zabić czy też porwać, więc wpadłam na świetny pomysł.
Po chwili usłyszałam warkot silnika.-Nie mam ochoty na dziecinadę, wiec oddaj mi portfel, albo strzelę ci kulką w łeb. -Głośno przełknęłam ślinę, patrząc w jego czarne jak węgiel oczy.
-Jeszcze jedno słowo, a twoje dane zostaną wysłane na komisariat! -Ostrzegłam go czując, że to ja mam przewagę.
-Okej, więc co? Mam ci zrobić striptiz żebyś oddała mi portfel? -Zapytał przekonany.
-Tak! To znaczy nie! -Powiedziałam zmieszana -Wystarczy, że nie zabijesz tego chłopaka -Spokojnie odpowiedziałam.
-Jak nie ten, to inny. -Gorzko się zaśmiał, zbliżając się do mnie.
-Nie podchodź! -Wykrzyknęłam, pokazując mój palec prawie dotykający ikonki ,,wyślij". Od razu się odsunął. -Po prostu go nie zabijaj -Odetchnęłam.
-Obrończyni ciot się znalazła. Darujmy sobie te durne gierki, usuń moje dane z telefonu i oddaj portfel -Westchnął.
-O nie! Co to, to nie! Nie myśl, że tą dosyć przystojną buźką coś zdziałasz! Jesyem odporna -Odpowiedziałam dumnie -Portfel ląduje u ciebie, chłopak ma żyć, a dane zostają na wszelki wypadek -Odparłam.
-Okej, umowa stoi -Uśmiechnęłam się delikatnie podchodząc i oddając mu zgubę, delikatnie dotykając jego zimnej dłoni.
-Ale nie myśl, że będziesz spokojnie spać, mając moje dane w telefonie -Uśmiechnął się i odjechał.
****************
Akcja powoli się rozkręca ! Uhuhuhuh7!€7jn
CZYTASZ
Heat me
Teen FictionCzasami ludzie potrzebują czasu, by tak naprawde zrozumieć, co dzieje się w okół nich.