01.

23 2 0
                                    


– No nie bądź taką cnotką – rzuciła Melanie, kiedy już miałam zrezygnować z ich totalnie rozsądnego i normalnego pomysłu. Westchnęłam, zgrzytając w złości zębami. Dziewczyny dokładnie wiedziały, jak nie znosiłam tego przezwiska i niestety wykorzystały to przeciwko mnie.

Ale przecież to, że uważałam na siebie i swoje zdrowie, nie oznaczało od razu, że byłam jakąś świętoszką. Nikt tak naprawdę oprócz moich przyjaciółek nie znał mnie od mojej prawdziwej strony, bo jak już na początku liceum, uciekając od wszelkich imprez i alkoholu, zyskałam tę cholerną wizytówkę cnotki, każdy uważał mnie teraz za jakąś zakonnicę, chociaż byłam w rzeczywistości jej zupełnym przeciwieństwem.

Dzisiaj jak co piątek spotykałyśmy się w domu, chociaż nie, przepraszam, willi Cindy na naszym cotygodniowym wieczorze nudziar. Zazwyczaj spotykałyśmy się po to, aby obejrzeć jakiś denny serial, który uwielbiały dziewczyny, wyjadając w między czasie wnętrzności spiżarni. Tym razem jednak Melanie wpadła na cudowny pomysł, żeby zagrać w butelkę. Uznałam to za złą koncepcję, ze względu na to, że jakieś pieprzone wyzwania by zaimponować innym są jeszcze bardziej żałosne niż te seriale o depresyjnej miłości, które oglądają inne nastolatki w moim wieku, ale cóż. Niestety ja byłam jedna, a one dwie i czy chciałam, czy nie, musiałam z nimi zagrać.

Tak więc niecałe piętnaście minut temu zaczęłyśmy grę i musiałam przyznać, że nawet mi się to spodobało, jednak wszystko się popsuło, gdy butelka wypadła na mnie, a Cindy wypowiedziała słowa:

Napisz jakiś tekst na podryw do przypadkowego numeru.

Uważałam to za bardzo nierozsądny pomysł. Bo co jeśli trafię na jakiegoś czterdziestoletniego pedofila? Albo chociażby na kogoś, kogo znałam osobiście?

– Czyli jak, tchórzysz? – Do rzeczywistości przywróciła mnie Melanie, która posyłała akurat cwany uśmiech Cindy. Doskonale wiedziały, że tym mnie przekupią. To było kolejne przezwisko, którego tak bardzo nie znosiłam.

– Okej. Zrobię to – wysyczałam przez zaciśnięte zęby, mrużąc w złości oczy. Nastolatki momentalnie krzyknęły z entuzjazmem i wyrzuciły ręce do góry.

– Ale my wybieramy numer – postawiła szybko warunek Cindy i już miałam zaprzeczać, kiedy Melanie złapała mój telefon. Próbowałam go sięgnąć i wyrwać nastolatce z dłoni, ale skończyło się na tym, że boleśnie spadłam z materaca na panele, a dziewczyny wybuchnęły głośnym śmiechem.

Uh, dobra, niech wam będzie. Ale teraz idę do łazienki – mruknęłam, ociężale wstając z podłogi i bez przedłużania udałam się przez wielkich rozmiarów pokój do połączonej z sypialnią łazienki.

Po szybkim załatwieniu potrzeb z powrotem weszłam do pomieszczenia i spojrzałam na znajdujące się tu dziewczyny.

Cindy była złotowłosą osiemnastolatką, która urodziła się w zamożnej rodzinie. Znałyśmy się od piaskownicy i przyjaźniłyśmy się aż po dzisiejszy dzień. Kochałam ją jak siostrę i chociaż czasem denerwowała mnie takimi sytuacjami jak dzisiaj, nikt nie mógł mi jej zastąpić. W szkole dziewczyna była powrzechnie lubiana za swój optymizm i wielkie serce i - jak mnie to nie dziwiło - już od dwóch lat była przewodniczącą.

Natomiast Melanie była śliczną szatynką o pergaminowej cerze. Poznałyśmy się w pierwszej klasie liceum i chociaż na początku jej nie lubiłam ze względu na to, że należała do szkolnej drużyny cheerleaderek, szybko zmieniłam o niej zdanie. Co prawda czasem bywała sukowata i złośliwa, ale mimo wszystko ufałam jej i ani razu się na niej nie zawiodłam.

Tymczasem, kim byłam ja? Zwyczajną, szarą i zakompleksioną osiemnastolatką, która nigdy nie piła alkoholu i nie paliła papierosów. Miałam przeciętną średnią, dobrą kondycję i jak już wcześniej mówiłam wizytówkę cnotki, chociaż tak naprawdę miałam cięty język i pojebane pomysły. W szkole oprócz Cindy i Melanie nikt się ze mną nie kolegował, nikt tak naprawdę nie próbował.

Cóż, opinia robiła swoje.

Zrobiłam kilka kroków w kierunku nastolatek siedzących po turecku na ogromnym łóżku, a widząc, że coś do siebie szeptały i chchotały, jednocześnie pisząc na moim telefonie, wiedziałam, że to nie mogło skończyć się dobrze.

– Już mogę? – spytałam, wystawiając w ich kierunku dłoń. Dziewczyny spojrzały na siebie z chytrymi uśmieszkami, po czym położyły na moją dłoń telefon, a ja od razu spojrzałam na ekran. – Czyj to numer?

– Nie wiem, wystukałyśmy pierwsze lepsze cyfry – powiedziała Melanie, zagryzając od wnętrza policzek.

– Okej – westchnęłam niechętnie, siadając na materacu obok licealistek i szybko wystukałam wiadomość, chcąc mieć to wreszcie za sobą.

Ja: kręcisz mnie, jak mikrofalówka talerzem

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 09, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

it was (not) a mistake Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz