27 grudzień

19 1 0
                                    


27 października to dzień moich urodzin. W tym roku były to 22 urodziny. W te dni zawszę myślę o moich rodzicach i o tym, co by powiedzieli, gdyby ze mną byli. Dzień ten zapowiadał się wyjątkowo dobrze, jednak nie wiedziałam, jak dużo się tego dnia zmieni. W nocy zaciągnięto mnie i moją starszą siostrę Sarę do pociągu. Wiedziałyśmy, że to będzie nasz koniec. Z początku nie poddawałyśmy się, stawiałyśmy opór, ale oni nas nie oszczędzali. Bili nas z całych sił, a po naszych ciałach lała się krew, w końcu zemdlałyśmy. Takim oto sposobem po dwóch miesiącach męczącej podróży, cała nasza rodzina jeszcze tego samego dnia znalazła się na dalekim wschodzie. Cała, bo parę lat temu, nasi rodzice zaślepieni fortuną wyruszyli na bardzo kosztowną wyprawę, gdzie pożegnali się z tym światem nie zostawiając swoim córkom grosza przy duszy.

***

Obudziło mnie mocne szarpnięcie za ramię, wypychające mnie z pociągu. Byliśmy już na miejscu, a ja widocznie zasnęłam. Przed oczami migały mi zrozpaczone twarze ludzkie. Słyszałam krzyki oficerów oraz płacz dzieci. Nigdzie nie widziałam mojej siostry. Chciałam się zatrzymać, aby ją odnaleźć, jednak w tej samej chwili jeden ze strażników złapał mnie i zaczął prowadzić w stronę gułagów. Nie miałam siły się opierać, więc ruszałam przed siebie. Śnieg prószył na moją twarz, a łzy wypływające z moich oczu znacznie ograniczały mi widoczność. W pewnym momencie potknęłam się, jednak on mnie mocno złapał i nie pozwolił upaść na ziemię.

- Wszystko okey? - zapytał.

Jego głos brzmiał tak, że chciało się go słuchać wciąż i wciąż. Odruchowo się odwróciłam. Zobaczyłam jego niebieskozielone oczy, nie mogłam oderwać od nich wzroku. Jego blond włosy delikatnie powiewały na wietrze. To nie był strażnik.

- Czy wszystko jest w porządku? - zapytał jeszcze raz nieznajomy.

-Tak. -odpowiedziałam cicho.

Po tych słowach ruszyliśmy dalej. Już mnie nie trzymał. Szliśmy dalej, a ja nie wiedziałam co się dzieje.

-Klara! - krzyknął w pewnym momencie i złapał mnie w talii.

-Co się stało... dlaczego mn

-Zaczęłaś się usuwać... - przerwał mi chłopak.

-Rzeczywiście zrobiło mi się trochę słabo... dziękuje.

- Czy możemy iść dalej? - zapytał chłopak

-Chyba tak...

- Na pewno? Dobrze się czujesz?

- Tak szczerze to w dalszym ciągu trochę mi słabo...

Ruszyliśmy dalej, a on zaoferował, iż może mnie na wszelki wypadek podtrzymywać. Tak dobrze się przy nim czułam. Chciałam aby jego uścisk trwał nieprzerwanie.

- Sara się o ciebie martwiła. - powiedział w pewnym momencie

- Skąd znasz Sarę?

- Przypadkowo spotkałem ją, gdy próbowała cię odnaleźć. Postanowiłem jej pomóc i o to jestem. - uśmiechnął się. Tak w ogóle to jestem Cedric, a ty?

- Lara... to znaczy... Klara...

- Więc jak?

- Na imię mam Klara, jednak zawsze mówiono do mnie Lara... Może to trochę skomplikowane, ale już dawno się do tego przyzwyczaiłam. - teraz to ja się uśmiechnęłam.

- Rzeczywiście, trochę skomplikowane - zaśmiał się serdecznie.

Szybko wzbudził we mnie uczucie... Czułam, że być może to ten jedyny, na którego tyle czekałam. Chciałam uwierzyć, ale jednocześnie nie chciałam się łudzić. W tym momencie doszliśmy do małego, szarego domku. Na przeciw wybiegła mi moja siostra.

- Klara! Tak się martwiłam ! - rzuciła się w moje ramiona.

- Bałam się... że nas rozdzielili... - powiedziałam ze łzami w oczach.

- Dziękuje ci bardzo. Jestem twoją dłużniczką- zwróciła się do Cedrica

- Ależ nie ma za co, to dla mnie zaszczyt, że mogłem poznać ciebie i twoją piękn... tzn. twoją siostrę Larę. - puścił do mnie oko i odwrócił się.

Okazało się, że gułag podzielony jest na strefę męską i żeńską. Cedric musiał już wracać do swoje części. Czy to oznacza, że już nigdy go nie zobaczę? Czy tak szybko stracę to, co pokochałam? Skierowałam się w stronę domu. Okazało się, że przydzielony został tylko nam dwum. Pokoje były biednie urządzone, lecz w miarę zadbane. Podłoga była zimna i skrzypiała przy najmniejszym kroku. Jednak największym problemem był brak cieplej wody. Znacząco utrudniało to nasze funkcjonowanie. W szafach znalazłyśmy ciepłe kołdry i koce (dobrego stanu). Wyglądały wręcz na nieużywane. Tego dnia obyło się bez ciężkiej pracy. Zdobyłyśmy trochę drewna, a jeden z mężczyzn ofiarował nam mięso z upolowanego przez siebie dzika. Dzień minął nam szybko. Gdy zrobiło się ciemno weszłyśmy do naszych łóżek i wsunęłyśmy się pod wcześniej znalezione kołdry. Niestety znajdowałyśmy się w osobnych pokojach. Słyszałam jak Sara płacze... widocznie opłakiwała swojego narzeczonego, po którym został jej jedynie naszyjnik. Kto by pomyślał, że kilka dni przed ślubem zostaniemy wywiezione z kraju... Już miałam wstawać z łóżka aby ją pocieszyć, gdy usłyszałam pukanie w szybę. W pierwszym momencie bardzo się wystraszyłam, jednak po chwili postanowiłam podejść do okna, aby zobaczyć co się dzieje. Za oknem, na drabinie stał... Cedric.




Jak zauważyliście już pewnie ta książka jest pisana niby  współcześnie, a jednak historycznie, piszę tą książkę razem z WolfiQ. A pomysł na fabułę przyszedł nam do głowy jak wracałyśmy z końmi do stajni po zimowym treningu jazdy konnej i było wtedy ciemno. Mam nadzieję, że pierwsza część wam się spodobała, mogę tylko dodać, że następne będą coraz lepsze, piszcie w komentarzach co sądzicie o tej książce, pozytywne opinie będą znakiem dla nas, by kontynuować książkę. 💕

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 08, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Kuce z SybiruWhere stories live. Discover now