☀️

856 58 37
                                    

Obudziłem się przez słońce jakby zaglądające mi przez okno które, ugh, jest odsłonięte. Obróciwszy się na bok zauważyłem że leżę sam na wielkim łóżku. Westchnalem podnosząc się i chwyciłem telefon ziewając w tym czasie. Było parę minut po 9, w sumie brak chłopaka u mojego boku o tej godzinie byłby normalny, gdyby nie to że są cholerne ferie. Nie miałem zamiaru się ruszać z łóżka, więc zawinąłem się spowrotem w ciepłą kołdrę. Tylko to cholerne słońce nie dawało mi spowrotem oddać się w objęcia Morfeusza, a jedyną możliwością by się go pozbyć było zasłonięcie okna, a zdecydowanie wstawanie z łóżka nie jest czymś co pomoże mi w ponownym zaśnięciu.

Niezadowolony przeturlałem się do krawędzi łóżka i przecierając oczy usiadłem, schyliłem się szukając pod łóżkiem kapci-jednorożców, które dostałem na urodziny od mojego kochanego współlokatora tłumaczącego się potem, że chciał dodać trochę barw i radości do mojego wyglądu, co prawda kapcie okazały się cieplutkie i wygodne więc jak na nadal trwającą zimę są idealne. Gdy w końcu je wyciągnąłem, wsunąłem w nie stopy i wstałem z łóżka.

Wyszedłem z sypialni, przemierzając przedpokój i salon dotarłem do kuchni, stanąłem w progu i obserwowałem ten rozczulający widok. Tyłem do mnie stał chłopak z rozmierzwionymi blond włosami, które mimo to wyglądały dobrze, w białym t-shircie, który miał z przodu aktualnie dla mnie nie widoczne uśmiechnięte słoneczko i czarnych spodenkach. Stał przy kuchence i sądząc po jego gestykulacji i kilku usłyszanych przeze mnie przekleństwach nie do końca coś mu szło. Uśmiechnąłem się pod nosem i po cichu podszedłem do wyższego chłopaka i przytuliłem go od tyłu, na co ten lekko podskoczył przestraszony i odwrócił się w moją stronę.

— Neeks! C-co ty tu robisz? — mieszkam z tobą kretynie pomyślałem natychmiastowo — Znaczy, ty zawsze śpisz o tej godzinie...

— Tak to jest jak zostawiasz odsłonięte okno — mruknąłem odsuwając się od niego, i spojrzałem na to co próbował zrobić, wybuchnąłem śmiechem patrząc raz na Willa raz na naleśniki z narysowanymi słoneczkami, czaszkami z sercami zamiast oczodołów i kwiatkami. Jakie to urocze. Blondyn stojący obok mnie zaczerwienił się i drapiąc się po karku próbował coś wydukać zawstydzony

— No bo wiesz... Dzisiaj są walentynki i chciałem coś... No nie wyszło do końca ale...

Rozbawiony obserwowałem tłumaczącego się chłopaka, szczerze sam zapomniałem że dzisiaj jest już czternasty, a to był najlepszy sposób w jaki ktokolwiek mu o czymkolwiek przypomniał.  Przygryzłem delikatnie wargę i przybliżyłem się do niego.

— Jest idealnie — szepnąłem, po czym pocałowałem go w policzek i odsunąłem się ze śmiechem znowu spoglądając na naleśniki — To jest naprawdę urocze — uśmiechnąłem się do niego. Ten chłopak zaskakuje mnie każdego dnia, pewnie dlatego tak bardzo się zakochałem się w tym kretynie.

~~~

Siedzieliśmy przy stole i jedząc – swoją drogą bardzo smaczne – naleśniki i wygłupiając się. Mimo że nawet nie była jeszcze dziesiąta uznałem ten dzień za udany. Zwykle zawsze obaj mamy mnóstwo spraw do załatwienia, rzadko mozemy sobie pozwolić na cały dzień we dwoje, ale ten zapowiadał się naprawdę dobrze.

Will zdawał się mieć dokładnie zaplanowany cały dzień, bo gdy skończyliśmy jeść wyjął z szafki mąkę, jajka i parę innych składników, po czym oparł się o blat z czarującym uśmiechem.

— Co ty wymyślił...

— Zrobimy babeczki! — odparł uśmiechnięty.

Jak mówiłem, ciągle zaskakuje.

— Jeśli spalimy kuchnie to będzie twoja wina — stwierdziłem podwijając rękawy.

Blondyn postawił na stole miskę.

p r o m y c z e kOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz